„Lekarka nie powiedziała nam, że możemy przewieźć dziecko do innego szpitala. Syn dusił mi się na rękach” - mówi matka półtorarocznego Maciusia, którego nie przyjęto do szpitala w Kutnie w Łódzkiem. Następnego dnia dziecko, u którego stwierdzono zapalenie płuc, zmarło. Sprawą zajęła się prokuratura.

Matka półtorarocznego Maciusia w rozmowie z reporterką RMF FM przyznała, iż lekarka w szpitalu w Kutnie nie powiedziała jej, że sprawdzi, czy są wolne miejsca w innych placówkach. Powiedziała, że szpitalu w Kutnie nie ma wolnych miejsc, że w szpitalu panuje zapalenie płuc, że jest dużo noworodków. Stwierdziła, że dziecko nie kwalifikuje się do leczenia w szpitalu, żeby leczyć je w domu - wyznała zrozpaczona kobieta.

Chłopiec został skierowany do szpitala przez lekarza rodzinnego. To była wizyta domowa. Pani doktor powiedziała, żeby w trybie natychmiastowym został przyjęty do szpitala, że trzeba podać kroplówkę. Mówiła, żeby 3-4 dni był leczony w szpitalu, potem w domu. A wczoraj moje dziecko dusiło mi się na rękach - opowiadała mama chłopca.

Kobieta ujawniła także, że rok temu szpital także odmówił przyjęcia dziecka. Mąż walczył. Jak przyszła pani doktor to powiedziała nam, że gdyby dziecko nie trafiło wtedy do szpitala, to na drugi dzień szukalibyśmy trumny. A teraz? Co ja mam zrobić?  - dodawała. W szpitalu nie otrzymała żadnych dokumentów, że chłopiec został odesłany do domu.

Rzecznik kutnowskiego szpitala - Beata Pokojska mówi tylko, że dyrekcja placówki zarządziła kontrolę wewnętrzną i zewnętrzną na oddziale pediatrycznym.

Chłopca nie przyjęto do szpitala

Jak dowiedziała się reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka, lekarz rodzinny stwierdził, że dziecko ma zapalenie oskrzeli i skierował je do szpitala. Tam jednak chłopca nie przyjęto z powodu braku miejsc - tak powiedziała policjantom babcia dziecka. Dziecku przepisano leki. Matka dostała zaś polecenie, by zgłosić się z nim w czwartek na wizytę kontrolną.

Wczoraj wieczorem stan chłopca drastycznie się pogorszył. Początkowo malucha reanimowali matka i sąsiad rodziny, zaalarmowany jej wołaniem o pomoc. Później reanimację kontynuowała załoga karetki pogotowia. Niestety dziecka nie udało się uratować.