Jesteśmy rozczarowani – mówią uczniowie warszawskiego technikum elektrycznego po przeprowadzce swojej szkoły z Mokotowa na Żoliborz. Narzekają na trwający remont, a ten ruszył z opóźnieniem, bo wykonawca został wyłoniony dopiero w drugim przetargu. Jak mówi burmistrz Żoliborza Krzysztof Bugla z przeprowadzki nie można było zrezygnować, bo jej termin został wskazany w uchwale Rady Miejskiej. Można było jednak nie robić remontu i wprowadzić uczniów do wyeksploatowanych pomieszczeń. Burmistrz myślał o tym, ale obawiał się, że w przyszłym roku mógłby nie dostać na ten cel pieniędzy.

Opóźnienie związane z wyłonieniem wykonawcy remontu uniemożliwiło jego zakończenie w wakacje. Dlatego przeprowadzka szkoły organizowana była w pośpiechu. Z powodu braku gotowych sal, dobytek technikum trafił więc do starego basenu.

68 lat zostało wrzuconych w jedno miejsce - ubolewa Roman Górski wicedyrektor technikum elektrycznego (Zespołu Szkół nr 28 w Warszawie). Nie rozumie tego pędu. Mówi, że można było przyjąć jakiś harmonogram. Cieszy się jednak, z reakcji młodzieży, która przerwała wakacje, by pomagać w przeprowadzce.

Uczniowie mówią, że jest im przykro. Pokazują przy tym porzucone w basenie potłuczone wspomnienia - trofea z różnych zawodów sportowych. Wszystko było pakowane i szybko tu wrzucane. Pudło za pudłem. Bez żadnego porządku - mówili pokazując akcesoria szkoły, które spoczęły w starym, zapomnianym basenie. Nauczyciele w trakcie lekcji proszą nas o przynoszenie stąd pomocy naukowych. Przychodzimy, szukamy i trudno cokolwiek znaleźć - żalą się.

Robię co mogę. Staram się minimalizować trudności - tłumaczy się Halina Szczur dyrektor popularnego "Zajączka" na Żoliborzu - Oddaliśmy już gabinet dyrektora i sekretariat. Sale dydaktyczne na trzecim piętrze w dużej części są już wyremontowane i wprowadzimy się do nich na pewno wcześniej.

Według dyrektorki niewykluczone, że w przyszłym tygodniu. Poza tym za kilka dni ma zakończyć się remont pracowni zawodowych. Halina Szczur uważa, że remont nie przeszkadza w prowadzeniu zajęć. Dysponujemy wieloma salami, więc wykorzystujemy wszystkie w miarę potrzeb - tłumaczy - Wykorzystujemy np. dużą salę klubową.

Uczniowie "elektryka" tymczasem twierdzą, że bardzo często szukają wraz z nauczycielem sali. Zdarzyło się, że zajęcia odbywały się na korytarzu albo w auli z inną klasą - skarżą się.

Dyrektorka twierdzi jednak, że wszystkie potrzeby związane z salami są zabezpieczone. Możemy również korzystać z sal udostępnionych nam gościnnie w gimnazjum przy Wojska Polskiego - tłumaczy dyrektorka "Zajączka" i dodaje, że trzeba pogodzić się z tą sytuacją. Za chwilę wszyscy zapomną o kłopotach.

Uczniowie są rozgoryczeni i zagubieni - mówi Luiza Tkacz dyrektorka Technikum Elektrycznego - Wszystko przez to, że nie mają swojego miejsca. Codziennie dostajemy różne sale i się po prostu gubimy. Dyrektorka "elektryka" opowiada jak usłyszała od jednego z nauczycieli, że czuje się upodlony przez tę sytuację. Przy okazji swój pokazuje wyremontowany, a wciąż nieuporządkowany gabinet. Dostałam go dopiero wczoraj - mówi - To są szczegóły, które rzutują na całość.

Monika Gosławska