O 10:15 powinien rozpocząć się ostatni w tym sezonie konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich. Czy się rozpocznie? Śmiem wątpić, bo w Planicy leje jak z cebra.

II właściwie nie ma się czemu dziwić, bo prognozy pogody zapowiadały taki obrót sprawy od dobrego tygodnia, a akurat w przypadku Planicy te prognozy rzadko się mylą. Padało - raz mocniej, raz słabiej - już podczas wczorajszego konkursu drużynowego, ale prawdziwa ulewa rozhulała się w nocy i trwa praktycznie do teraz. A to stawia pod znakiem zapytania jakiekolwiek skakanie.

Po pierwsze: deszcz lejący się na lodowe tory, po których najeżdżają na próg zawodnicy, zmniejsza ich prędkości, co przekłada się przecież na odległość skoku, a także na ich bezpieczeństwo.

Po drugie: skoki rozgrywane są także dla kibiców, a ci którzy zgromadzą się pod tutejszą skocznią, nawet nie będą mieli się gdzie skryć.

Po trzecie: ostatni konkurs w sezonie powinien być przyjemnością, a w takich warunkach raczej trudno tak nazwać skakanie.

Reasumując: moim zdaniem trudno będzie tu dziś rozegrać całe zawody, może na siłę uda się to z pierwszą serią. Ale dla nas nie ma to większego znaczenia, bo przecież po południu Kamil Stoch odbierze Kryształową Kulę za pierwszy w karierze triumf w Pucharze Świata. I jak mówił mi wczoraj: "bez względu na to, co będzie lecieć z nieba, dla niego to i tak będzie słoneczna niedziela".

Kacper Merk