Kilka lat temu Wydawnictwo Znak opublikowało książkę Francuza Jeana-Yves Potela „Koniec niewinności. Polska wobec swojej żydowskiej przeszłości”. Autor książki – wykładowca w dziedzinie nauk politycznych, znawca problematyki Europy Środkowej, attaché kulturalny przy Ambasadzie Francji w Warszawie w latach 2001-2005 – napisał rzecz o polskich rozrachunkach z pamięcią o Holokauście i żydowskiej przeszłości Polski. Wiernie oddał temperaturę dyskusji i gwałtowność emocji, które tematy te ciągle u nas wywołują.

Czytałem tę książkę z dumą i nostalgią. Z dumą ponieważ pokazywała zmagania wielu Polaków z trudnymi, niewygodnymi pytaniami, które ostatnimi laty zaczęliśmy sobie odważnie stawiać. Z nostalgią ponieważ na jej kartach odnajdywałem wielu swoich rozmówców, z którymi prowadziłem wywiady w ramach projektów badawczych wykonywanych dla Centrum Badań Holokaustu UJ kierowanego przez dr hab. Jolantę Ambrosewicz-Jacobs.

Jean-Yves Potel napisał z dystansu obcokrajowca o pracy polskiego społeczeństwa nad pamięcią o swojej przeszłości, o tym, jak przepracowujemy bolesny fakt historyczny - to, że "Polacy nie są wyłącznie ofiarami  drugiej wojny światowej i że niektórzy z nich - choć niewątpliwie mniejszość - przyczynili się do zbrodni, a wielu zgrzeszyło obojętnością na los Żydów" (324).

Pokazał jednak nie tyle polsko-polskie dyskusje i spory na temat wspólnej przeszłości Polaków i Żydów, ale przede wszystkim wysiłki tych, którzy tę polsko-żydowską historię do niedawna wypieraną, przemilczaną, a niekiedy zamazywaną i fałszowaną starają się odkryć i odfałszować, a potem zrozumieć  i godnie upamiętnić. Opisał prawdziwą eksplozję inicjatyw, debat, stowarzyszeń, programów edukacyjnych, festiwali, wystąpień artystycznych poświęconych kulturze i dziedzictwu żydowskiemu oraz pamięci o Zagładzie. Zauważył, że nie tylko budzą ogromne emocje i spory, ale często są konstruktywne - obalają uproszczenia i przesądy do niedawna traktowane jak historyczne pewniki.

Doceniając pracę Polaków nad pamięcią optymistycznie pisał "zdałem sobie sprawę, że w Polsce, tak jak wszędzie indziej, można się przyznawać jednocześnie  do różnych tożsamości i budować wspólną pamięć, łącząc ze sobą  różne tradycje kulturowe i religijne i biorąc odpowiedzialność  za swoje winy" (10). Jego książka ma generalnie wymowę pozytywną, ale autor uczciwie też przyznał, że tak w jego rodzinnej Francji, jak i w Polsce "istnieją też ruchy przeciwne, ksenofobiczne i nacjonalistyczne, które niszczą efekty pracy nad pamięcią oraz podają w wątpliwość konieczność refleksji politycznej i moralnej nad drugą wojną światową i Zagładą. Błędem byłoby je lekceważyć." (324).

Wspomnienie optymizmu francuskiego autora wróciło do mnie podczas lektury wydanej niedawno książki Marcina Kąckiego "Białystok. Biała siła, czarna pamięć" (Czarne 2015).

Autor - dziennikarz i reportażysta - rozpoczyna i kończy swoją opowieść odwołaniami do Ludwika Zamenhofa, twórcy języka esperanto, który urodził się i dorastał w Białymstoku - mieście rozbrzmiewającym w jego czasach językami Żydów, Polaków, Tatarów, Białorusinów, Niemców.

Opowieść Kąckiego jest mniej optymistyczna niż książka Potela. Wielkim pozytywem jest to, że powstała i bez taryfy ulgowej opowiada o blaskach i cieniach życia na Podlasiu. Reportażysta rozpoczyna opowieść od historii z miejscowości Łapy, gdzie w czasie wojny pociągi wiozące Żydów z białostockiego getta do Treblinki musiały zwalniać, by przejechać przez bocznicę. Wielu próbowało ratować swoje dzieci i decydowało się wypchnąć je przez okno z toczącego się pociągu. Do "miejscowych" krzyczeli by uratowali i ocalili. Dzieci te natychmiast zabijali niemieccy żandarmi. Potem były zakopywane tuż obok nasypu kolejowego. Przeżyć miała tylko jedna dziewczynka. Kącki spróbował do niej dotrzeć.

Wiele w książce jest trudnych dla dzisiejszego czytelnika wzmianek o donosicielstwie, szabrownictwie, szmalcownictwie, pogromach i zbrodniach dokonywanych przez miejscowych chrześcijan na swoich żydowskich sąsiadach. Czytamy tam, że "Jedwabne jest tylko symbolem pogromów dokonywanych przez Polaków na Żydach podczas wojny, ale wedle ustaleń historyka Andrzeja Żbikowskiego do podobnych mordów doszło na Podlasiu w dwudziestu dziewięciu miejscowościach" (91). Więcej  na ten temat choćby w niedawno wydanej książce Mirosława Tryczyka "Miasta śmierci. Sąsiedzkie pogromy Żydów" (Warszawa 2015).

Dlaczego dziś tyle się o tym mówi? Po co o tym pisać? Na takie pytania odpowiada choćby przywołana w książce Katarzyna Sztop-Rutkowska: "Jeśli nie dokończymy zbiorowego rachunku sumienia [...] to agresja, brak tolerancji, uprzedzenia wobec różnych grup, nie tylko Żydów, będą się nasilały" (54). Rachunek sumienia zdaje się nie został zrobiony, co więcej Białystok "po wojnie napisał historię na nowo, bez menory i mezuzy" (59) - żydowska przeszłość miasta została starannie usunięta i zapomniana.

Z książki Kąckiego poznajemy cienie współczesnego homogenicznego kulturowo miasta, które chętnie przyznaje się do tradycji wielokulturowości. Ma ona jednak charakter fasadowy - powszechna jest niewiedza o tym, że ponad połowę mieszkańców Białegostoku przed wojną stanowili Żydzi.

Wiele w książce smutnych historii o wydawanych dziś w Białymstoku hitlerowskich gazetkach, prawdziwej pladze swastyk malowanych na murach, rysunkach szubienic z gwiazdami Dawida, napisach "SS", "Arbeit macht frei", "White Power", "Nazi Glory", "Heil Hitler", "Polska dla Polaków". Czytamy o hailowaniu czyli wznoszeniu ręki w hitlerowskim pozdrowieniu przez młodych neonazistów i ich brunatnych pochodach, o szowinistycznych hasłach, o nawoływaniu do nienawiści, o groźbach, pobiciach, podpaleniach kilku mieszkań uchodźców i cudzoziemców; o współczesnych i powojennych dewastacjach cmentarzy żydowskich (jeden z nich starannie zasypano, by nad nim zbudować miejski park). A wszystko to w bogoojczyźnianym klimacie "Bóg, Honor, Ojczyzna".

Marcin Kącki opowiada o pogmatwanych stosunkach narodowościowych i religijnych Podlasia. Wyjaśnia lokalne konflikty wokół pamięci o żołnierzach wyklętych. Przekaz pokoleniowy w domach dzisiejszych mieszkańców tego regionu przez wiele lat pozostawał bowiem nacechowany nienawiścią i cierpieniem -  wzajemnymi żalami katolików i prawosławnych, Polaków, Białorusinów i Litwinów.

Książka nie jest tylko lamentem o agresji, rasizmie i neofaszyzmie. Z jej kart poznamy też barwne opowieści o Podlasiu: cudzie krwawiącej hostii z Sokółki, o pierwszym w Polsce zabiegu in vitro, o zakorzenionym lokalnie discopolowym imperium. Autor kreśli też sylwetki pełnych pasji działaczy społecznych i twórców, którzy starają się promować otwartość, tolerancję i szacunek wobec mniejszości etnicznych i religijnych. Czy polityka rozwijania edukacji z zakresu tolerancji i wielokulturowości zadziała? Czy programy takie jak "Białystok dla Tolerancji" będą potrafiły "wykopać rasizm z Białegostoku"? Może pomoże w tym książka Marcina Kąckiego.

Oby tak się stało. Problemy, które zbyt chętnie uznajemy za rozwiązane, szybko mogą stać się aktualne.  Demony fanatyzmu i szowinizmu narodowego albo są ciągle żywe, albo nieustannie się odradzają.  

*****

Jean-Yves Potel, 2010, Koniec niewinności. Polska wobec swojej żydowskiej przeszłości, tłum. Julia Chimiak, Kraków: Wydawnictwo Znak, 327 stron.

Marcin Kącki, 2015, Białystok. Biała siła, czarna pamięć, Wołowiec: Wydawnictwo Czarne,  285 stron.