Jan Paweł II zmienił wszystko. I myśmy czuli to instynktownie. Kiedy papież przyjeżdża do Jerozolimy, podchodzi do Ściany Płaczu i wkłada tę karteczkę i pisze takie drogie słowa o żydowskim narodzie, o pojednaniu. Dlatego u nas jest smutno– mówi Szewach Weiss, były ambasador Izraela w Polsce.

Tomasz Skory: Co czuje Żyd, kiedy umiera Jan Paweł II.

Szewach Weiss: Smutek. Ja przyleciałem do Polski wczoraj i widzę – moich przyjaciół, studentów, innych znajomych – smutek. U nas też smutno. Ten papież, Jan Paweł II nie był naszym liderem religijnym, ale jego osobowość, moralność otwarte serce, postanowienia, przemowa w Yad Vashem, wizyta Jana Pawła II w synagodze w Rzymie, w Oświęcimiu bardzo nas pojednała. Po II wojnie światowej rozwinęła się taka tendencja pożegnania z Polską. Tutaj na polskiej ziemi faszyści nas wymordowali, a reszta rozjechała się na cały świat – większość do Izraela. Nie byliśmy już tak związani z Polską. Dużo mówiło się o Kościele polskim w czasie wojny. Wiemy, że część kościołów i klasztorów ratowała Żydów, część nie. Zawsze się mówiło o Wojtyle jako porządnym człowieku. On został wybrany i wyjechał do Rzymu i wszystko się zmieniło. Cała atmosfera na całym świecie. Jan Paweł II miał wpływ nie tylko na katolików, miał wpływ na całą zachodnią cywilizacją i dalej też – w Afryce i Azji. Mówił o nas jako o starszych braciach. A wizyta w Jerozolimie, wizyta w Yad Vashem. Ja pamiętam tę wizytę. Jakby wtedy były wybory i Jan Paweł II kandydował na prezydenta państwa Izrael, on by dostał 90 proc. A jest jeszcze inny ciekawy fenomen. Ortodoksi, Żydzi też mieli to samo poczucie, tę samą sympatię.

Tomasz Skory: A nie poczucie, że to przeciwnik?

Szewach Weiss: Nie, on nie był przeciwnikiem. On był przyjacielem narodu żydowskiego. On był przyjacielem człowieka. Był otwarty dla całej ludzkości. Myśmy może czekali na to 2000 lat. Żyliśmy przeważnie między chrześcijanami. Mówiąc szczerze, w Polsce było nam lepiej, ale nie było dobrze. Polacy nie stworzyli getta dla Żydów. W Niemczech tak. Jeszcze w XVIII wieku. Nigdy nas nie wypędzono, tak jak pod koniec XV w. z Hiszpanii. Żyliśmy osobno. To tu, to tam były pogromy. Żyliśmy tutaj 800 lat, bo chcieliśmy tu żyć. Ale zawsze była taka obcość. Może trochę nienawiści też. Można było obrazić Żyda. A Jan Paweł II zmienił wszystko. I myśmy czuli to instynktownie. I to nie kwestia deklaracji - jaka bulla, jaki list, jak przemowa. To też jest ważne, bo słowa jest słuchane, ale to się czuje. Kiedy patrzymy jeden na drugiego. Kiedy papież przyjeżdża do Jerozolimy, podchodzi do Ściany Płaczu i wkłada tę karteczkę, ten liścik, pisze takie drogie słowa o żydowskim narodzie, o pojednaniu, o ludzkości, o moralności, sprawiedliwości. Dlatego u nas jest smutno.