"Witold Pilecki to jest mój ojciec i jestem z niego bardzo dumna. Tacy ludzie to są rycerze, którzy mają swoją wielką tajemnicę. Oni giną, ale nigdy nie umierają" - mówi Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM, córka rotmistrza Pileckiego, Zofia Pilecka. "Dostałam swoje baty wtedy, kiedy dostałam się na Politechnikę Warszawską. Wtedy dopiero zaczęła się moja gehenna. Dla takich dzieci "zdrajców ojczyzny" itd. miejsca nie ma" - wspomina. Zofia Pilecka wyznaje, że traci nadzieję na znalezienie ciała ojca. "Moja wiara jest trochę zachwiana, dlatego że dowiedziałam się, że mojego ojca spalono w kotłowni" - dodaje gość RMF FM. Film o Pileckim? "Taki film by się przydał. Dla młodzieży przede wszystkim" - odpowiada.

Krzysztof Ziemiec: Jej ojciec był bohaterem, jednym z najodważniejszych ludzi podziemia czasów II wojny światowej. To on dobrowolnie trafił do obozu w Oświęcimiu, w którym po wojnie, kiedy był na UB mówił: "To była igraszka". Pani Zofia Pilecka, córka rotmistrza Pileckiego jest naszym gościem. Witam, dzień dobry.

Zofia Pilecka: Dzień dobry panu.

Pani Zofio, po raz piąty będziemy jutro obchodzili Narodowy Dzień Żołnierzy… i teraz sam nie wiem, Wyklętych czy Niezłomnych? Jest jakaś różnica czy nie?

Pytanie trudne dlatego, że chcąc podlizać się ludziom wszystkim, którzy to nazewnictwo bez przerwy promują, to chcę powiedzieć, że ja się z tym nazewnictwem nie zgadzam. Dla mnie to są ludzie niezłomni i walczę zawsze o to, żeby nie powiedzieć wyklęci, bo to są ludzie, którzy stanowią właściwie… w każdym razie ja używam tylko „niezłomni”.

Pani Zofio, pani tata na pewno był niezłomny. Na samym początku wojny dobrowolnie trafił do Oświęcimia po to, by tworzyć tam ruch oporu, po to, by świat informować o tym, co tam się dzieje. Uciekł z Oświęcimia, walczył w powstaniu. Po wojnie trafił do katowni ubeckiej, tam został zamordowany po torturach. Kim byli inni niezłomni, kim oni są?

Może ja tutaj troszeczkę odwrócę pana pytanie. Chciałabym powiedzieć, że ojciec drugi raz dobrowolnie nie poszedł już do piekła, ale do swojej celi śmierci dlatego, że on też dobrowolnie został wysłany przez Andersa do Polski. Po to, żeby odbudować ducha narodu polskiego. To było największe jego przewinienie wobec tych sędziów, którzy skazali go na karę śmierci. Te rzeczy, które były jako dowody jego - że tak powiem - zbrodni, to są dowody albo powstańcze - powstańcza broń - albo tylko tyle, że wiadomości, które przesyłał do naszego rządu w Londynie były właściwie tylko powielaniem prasy, która była dostępna dla wszystkich. Ale trzeba było za wszelką cenę tego człowieka, który chciał odnowić ducha narodu polskiego, tak zgnoić, żeby proces miał jakieś duże wzięcie, jak to się mówi, dla tych, którzy tą Polskę gnębili. Ja pamiętam taki fakt, że ja byłem wtedy uczennicą, kiedy pani Wanda Odolska miała takie audycje polityczne i na dużej przerwie szkolnej zawsze emitowane były jej programy. Między innymi był także program jej dotyczący procesu Witolda Pileckiego i jego szajki. Pani, jedna z nauczycielek, podeszła do mnie i zapytała: „Słuchaj, czy ten Witold Pilecki, ten, o którym teraz opowiada pani Wanda Odolska, czy to jest twój ojciec?” A ja mówię: „Tak, to jest mój ojciec i ja jestem z niego bardzo, bardzo dumna”. I to nie dlatego ona mi zadała te pytania, żeby po prostu… ona przez ciekawość tylko chciała wiedzieć, że ja jestem jego córką. Natomiast broń Boże mnie nic złego z tego tytułu nigdy w tej Ostrowi Mazowieckiej, w tej społeczności nie tylko szkolnej, ale i mieszkańców tego miasta, nie spotkała mnie żadna przykrość.

Ale to też wyjątek, bo wielu dzieci Niezłomnych było też szykanowanych, nie przyjmowano ich na studia, pani brata również przecież. Żyli w głębokiej biedzie przecież, byli wytykani palcami, nie mogli znaleźć pracy.

Tak, ale to dotyczyło także okresu, ale innego, tego, który już nie był tym ciepełkiem, jak to się mówi, w Ostrowi Mazowieckiej, kiedy nas wszyscy znali i nie tylko nas, ale i całą rodzinę. W związku z tym w pewnym momencie wszyscy żeśmy się znaleźli, mama, która szukała pracy za wszelką cenę i dostać tej pracy nie mogła nigdy. Nawet trudności były w otrzymaniu pracy sprzątaczki, bo mogła coś wyniuchać w jakiś papierach, które tam gdzieś do kosza były wrzucane więc też się bardzo z tym liczyli i właściwie praca mamy była zerowa, dorywcza jako sprzątaczka. Natomiast ja dostałam swoje baty wtedy, kiedy dostałam się na Politechnikę Warszawską na wydział budownictwa wodnego i wtedy dopiero się zaczęła moja gehenna. Dla takich dzieci zdrajców ojczyzny itd. miejsca w szeregach postępowej kadry technicznej nie ma.

O ojcu, który przeszedł Oświęcim i walczył w powstaniu, powiedziała pani „to był rycerz, ktoś, kto kochał to wszystko, co stanowi najlepsze dla Polski”. A co pani czuje dziś, kiedy po tylu latach od zakończenia wojny czasami słychać dziś, że tamci ludzie, którzy nie złożyli broni po zakończeniu wojny to były bandy, to byli faszyści, którzy próbowali wywrócić Polskę do góry nogami. Jak pani reaguje dzisiaj, kiedy słyszy takie słowa?

Ja po prostu uważam i to mi daje siły do tego, żebym ja robiła to, co robię, bo ja znam przeróżnych, nawet nie tylko takich, którzy w ten sposób szkalują, gdzie nie ma dowodów na tym, ale pan profesor, z Krakowa profesor, który napisał w „Polityce” artykuł na temat Witolda Pileckiego szkalując potwornie ojca, że to był właściwie człowiek, który zdradził swoich towarzyszy i sypał ich wszystkich po kolei. Co jest nieprawdą.

Pani Zofio, ale wszyscy tacy byli niezłomni? Wszyscy byli tak krystalicznie czyści?

Ja panu coś powiem, ja tych niezłomnych znam tylko takich, którzy rzeczywiście dali wszystko, co tylko można ojczyźnie swojej, łącznie ze swoim życiem i nawet śmiercią, gdzie w godzinie śmierci mogli powiedzieć otwarcie, że dla nich te wartości Bóg, honor, ojczyzna są wartościami ponad wszystkie inne wartości, które dotyczą przyziemnych spraw.

Pani Zofio, uczestniczy pani w badaniach na „Łączce”, tych ekshumacjach. Wierzy pani, że znajdzie ciało taty? Wiele osób ze łzami w oczach mogło jakiś czas temu zobaczyć szczątki swoich ojców. Wierzy pani, że to pani będzie dane?

Powiedziałam panu w tej poprzedniej mojej wypowiedzi, że ja jestem całe życie ogromną optymistką i wierzę, a ponieważ znam pana profesora Szwagrzyka, znam ich pracę. Pracę, gdzie kilkanaście razy bywam w momencie, kiedy wykopaliska się odbywają i nie tylko po to, żeby zobaczyć, że "a, może mój ojciec"... jeszcze długo do tego, żeby dowiedzieć się, czy to są szczątki wykopane moje ojca czy nie. Natomiast o tyle to stanowiło dla mnie wielką zagadkę, że akurat w tym miejscu, gdzie wykopki zostały rozpoczęte, jest grobek mojej córeczki, która mi umarła mając dwa dni. Ja tak sobie pomyślałam, że ponieważ ja tak bardzo tego ojca kochałam, tak bardzo szukałam, że może gdzieś w jakimś miejscu po prostu będzie ktoś wiedział. Poszukiwałam w różnych miejscach i nawet tu na południu u księdza Maja i nawet na wyścigach konnych, bo ktoś mi powiedział, że też tam chowano.

Czyli w tych miejscach, gdzie chowano więźniów z Rakowieckiej, którzy tam byli mordowani. To dla słuchaczy informacja.

To jest taki fragment, w który może nie wszyscy będą chcieli uwierzyć, ale ja w to wierzę - dlatego, że dlaczego ona umarła? Bo ona była zdrowa. Urodziła się i umarła. Więc ponieważ mama uważała, że ja jestem fanatyczką jeżeli chodzi o ojca, że teraz wiadomo, że ojciec na pewno nie żyje, ale chociaż ona wierzy, że on też żyje, to dlaczego ty tak szalejesz? Masz dzieci, pilnuj swoich dzieci. A ja mówię: „Mamo, ten grobek tej Krysi jest miejscem, gdzie są pochowane zwłoki mojego taty”. W to wierzyłam i wierzę do tej pory.

A gdyby nie udało się odnaleźć?

Teraz ostatnio od roku ta wiara moja trochę jest zachwiana dlatego, że ja dowiedziałam się, że mojego ojca niestety spalono w kotłowni na terenie więzienia na Rakowieckiej, bo relacje od tych osób, które widziało ostatnią drogę mojego ojca, że właśnie on - bo nie wszyscy przecież byli prowadzeni do kotłowni, bo najczęściej odbywały się te egzekucje na terenie więzienia - ale ojca właśnie w ten sposób rozstrzelano. Zaczynam trochę nie wierzyć w ten mój optymizm dlatego, że prawdopodobnie nigdy może nie znajdę szczątek swojego ojca, ale to nieważne. Muszę panu powiedzieć, że mam taki ogromny dar tego, że ojciec na pewno, tak, jak to kiedyś Sakiewicz powiedział w swoim wielkim artykule, że tacy ludzie to są rycerze, którzy mają wielką swoją tajemnicę. Oni giną, ale nigdy nie umierają. Na tym właśnie wątki, który ja sobie doskonale przyswoiłam, twierdzę, że ten ojciec w najgorszych miejscach w Polsce, gdzie jest najtrudniej, gdzie południe Polski, północ Polski, trudne tereny, on ma najwięcej szkół swojego imienia. Ja mówię tak, on zawsze w trudnych chwilach chciał działać i tam też działa.

Pani Zofio, czeka pani na film o rotmistrzu Pileckim? To byłoby coś w rodzaju takiego uhonorowania pani taty?

Niechętnie o tym mówię, dlatego że rzeczywiście takich bohaterów, jakim jest Witold Pilecki, to trudno drugiego znaleźć, bo ten jeden jedyny, który poszedł do piekła. To już jego w jakiś sposób promuje wyjątkowo, więc taki film by się przydał. Dla młodzieży przede wszystkim. Ja tak bardzo kocham młodzież - tak, jak bardzo kochał mój ojciec i na tą młodzież liczę, że to będzie odrodzenie Kolumbów po prostu. Tylko ja liczę, że zmieni się sytuacja, w której dzisiaj nam jest trudno, bo już ja nawet nie wiem, czy my w ogóle coś mamy czy nie, bo zaproszona zostałam do Krakowa na odwiedziny Wieliczki, gdzie już raz byłam, żebym jeszcze raz przekazała pewne wartości młodzieży i ja zapytałam się tak: „Czyżby nawet i już Wieliczka została sprzedana?”.

Pani powiedziała o pokoleniu Kolumbów, ale żyjemy w czasach, Bogu dzięki, pokoju, dla wielu też spokoju i dostatku. Jak być dzisiaj współczesnym patriotą? Co pani mówi młodym ludziom?

No właśnie. Ostatnio też ten patriotyzm wiecznie w jakiś sposób funkcjonuje. Najczęściej ten patriotyzm funkcjonuje w naszej Polonii, Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie.

A u nas pani tego nie dostrzega?

Ja dostrzegam, tylko chcę właśnie na tym tle powiedzieć, że to się zaczyna jakoś bardzo mocno akcentować ten patriotyzm, bo inny jest patriotyzm w Stanach Zjednoczonych, inny w Kanadzie na pewno, ale w Polsce to my wiemy, co to znaczy patriotyzm. Patriotyzm to jest kochanie ojczyzny, miłość do ojczyzny.

Ale w jaki sposób w czasach pokoju, jak to robić?

Miłość do ojczyzny to nie jest tylko walka z karabinem. To jest patriotyzm dziecięcy, to jest dobra nauka. Potem jest patriotyzm tych, którzy są starsi. Też po to uczą się, żeby pracować dla Polski, żeby ta Polska piękniała, żeby była atrakcyjna dla innych krajów Europy. I to jest właśnie dla nas ten patriotyzm kochać ojczyznę tak, jak każdy mógłby kochać, bo nie musi walczyć z karabinem. Trudna jest sytuacja teraz, bardzo trudna, bo szkoły też muszą wyszukiwać pewne luki w programach, żeby te sprawy bardzo ważne, które się wiążą z patriotyzmem, przekazywać dzieciom i młodzieży.

To jeszcze spytam - widzi pani potencjał w dzisiejszej młodzieży? Bo bardzo często ludzie starsi mówią, że kiedyś to była młodzież, a dzisiaj to już nie.

A nie, właśnie ja na tą Polskę liczę. Ja mam właściwie do czynienia przeważnie z młodzieżą, bo w szkołach jest dużo młodzieży i ta młodzież jest szalenie patriotyczna. Ja mówię tylko o swoich szkołach imienia Witolda Pileckiego, więc może to dlatego tak się dzieje. Ostatnio byłam zaproszona do Amicusa obok kościoła świętego Stanisława Kostki, z grupą młodzieży, z szalikowcami, bo ja bardzo kocham sport (śmiech) i dostałam szalik z Witoldem Pileckim.

Czyli nie jest z nami tak źle, jednym słowem?

Ale nie, jest w ogóle wspaniale, bo nami się opiekuje Witold Pilecki i wszyscy ci, którzy tak właśnie ukochali ojczyznę i tak potrafili złożyć w darze jej życie, jak Witold Pilecki.