Zadałbali Kacapy - zamęczyli mnie, delikatnie tłumaczę z rosyjskiego, nie Rosjanie , a Kacapy, bo to różnica. Zamęczyli tym bełkotem o Ukro-faszystach i o Polakach niewdzięcznych z powodu "wyzwolenia".

Wczoraj dzwoniła do mnie asystentka gwiazdy rosyjskiej telewizji, niejakiego Piotra Tołstoja. Ten inteligentny facet może starać się o nagrodę wspólnie z Reni Riefenstahl. Odmówiłem jak zawsze udziału, a ona - asystentka - pyta:  dlaczego? Czy powinienem się przed wami tłumaczyć- pytam ? Ona naciska. Odpowiadam w końcu, że nie podoba mi się co czynią / delikatnie/ , a ona rzuca słuchawką. Obdzwaniała wszystkich polskich korespondentów w Moskwie. Nikt się nie zgodził na występ w propagandowej hucpie.

Wacław Radziwinowicz zapytał mnie wczoraj: co robisz z zaproszeniem od Ławrowa? Odpowiedziałem, że nie idę, nie będę pił wódki z Ławrowem na koszt rosyjskiego podatnika. To nie jest demonstracja, ale pomyślałem, że nie wypada. Ławrow - minister spraw zagranicznych Rosji - człowiek bardzo interesujący, chociaż służący złej sprawie, zawsze zaprasza zagranicznych korespondentów, na coroczne spotkanie. Jednak nie pójdę.

O czym miał być ten felietonik? Ano, o tym, że ciężko być w Rosji Polakiem i jak ktoś ma zamiar oskarżać mnie o rusofobię - co niejaki Putin zrównał z antysemityzmem - to odpowiadam: że żoną mą jest Rosjanka i część rodziny także. Więc zarzut chybiony.

I jeszcze -  o czym w Polsce mało kto wie - że mamą polskiej ambasador w Moskwie też jest Rosjanka z Rostowa nad Donem. Mamy blisko do siebie i jednocześnie koszmarnie daleko.