"Minęło dwadzieścia lat, ale jednak żyje się tym" – mówi o polityce Teresa Kamińska, gość Post Scriptum. Była minister i szef gabinetu doradców premiera Jerzego Buzka wspomina w rozmowie z Marcinem Zaborskim czasy koalicji AWS-UW, kiedy to wprowadzono pakiet czterech reform: emerytalną, zdrowotną, oświatową i górnictwa. "Wprowadziliśmy ruchy tektoniczne (w sferze społecznej – red.). (…) Wtedy nikt się nie zastanawiał nad ceną, jaką nam przyjdzie zapłacić. Każdy z nas doskonale wiedział, czym jest naruszanie tak czułych sfer społecznych. I to na raz w czterech obszarach" – mówi o politycznej cenie, jaką ponieśli rządzący Polską w latach 1997-2001. Po skończeniu kadencji, AWS nie weszło do Sejmu. "Było warto to przeprowadzić" – ocenia Kamińska i dodaje, że w Polsce "nie nauczyliśmy, nie wytworzyliśmy takiej kultury politycznej, która by zakładała, że należy reformy poprawiać. A nie burzyć i zaczynać od początku". "Wtedy się nic nie zdąży zbudować" – uznaje w rozmowie z Marcinem Zaborskim.

Z Teresą Kamińską spotykamy się w ogrodach Konfederacji Lewiatan. Z naszym gościem - obecnie doradcą zarządu organizacji - niełatwo umówić się na wywiad ze względu na jej wyjazdy w różne części Polski. Ale w końcu udaje się. Odkładamy na bok jej wciąż dzwoniący telefon komórkowy wyciszony, możemy zaczynać.

Przyjaciele w jednym rządzie

Korci panią czasem, żeby jeszcze trochę porządzić? - pyta na początek Marcin Zaborski. Nie - odpowiada Kamińska. Ale przyznaje, że po 20 latach wciąż żyje tym, co dzieje się w polityce. Czasami chciałoby się, żeby coś poszło nie tak, jak idzie. Wydawałoby się, że można by było lepiej, że można poprawiać, a nie niszczyć - mówi. Rząd Jerzego Buzka wspomina jednoznacznie pozytywnie. To chyba był jeden z nielicznych gabinetów - nie chcę mówić, że jedyny - gdzie były ogromne spory merytoryczne, ale się wszyscy lubili. (...) My się do tej pory spotykamy, przyjaźnimy się  - zdradza była minister. Wiele nas już teraz dzieli, ale możemy rozmawiać bardzo po przyjacielsku - opowiada.

Jednym z marzeń Kamińskiej jest to, by opublikować zapis posiedzeń rządu AWS-UW. Bez żadnego gumkowania. To były fantastyczne dyskusje merytoryczne. Tam było coś fajnego, bo każdemu o coś chodziło - tłumaczy. Na pytanie o to, kto rozładowywał polityczne napięcie w rządzie odpowiada bez wahania: To był premier Buzek.

Gość RMF FM śmieje się z teorii, że Rada Ministrów mogła być zarządzana "z tylnego siedzenia" przez ówczesnego szefa NSZZ Solidarność Mariana Krzaklewskiego. Zastanawiam się, jak ktoś sobie to wyobraża: Pogodzić to wszystko - wchodziliśmy do NATO, negocjowaliśmy już wejście do Unii... To było mnóstwo decyzji. Cztery reformy, - to była rzeczywiście praca po 16 godzin na dobę - wylicza. Według niej, ciężka praca przyniosła efekty. Mało kto wie, że 97 proc. postulatów z expose premiera było spełnione. To wszystko, co zostało powiedziane i zapisane w programie, zostało zrealizowane - mówi.

W Związku z rządem

Teresa Kamińska do rządu trafiła ze związków zawodowych - była członkiem Komisji Krajowej NSZZ Solidarność, zajmowała się ochroną zdrowia. O czasie koalicji centrowo-liberalnej Unii Wolności z bardzo silną Akcją Wyborczą Solidarność mówi jak o ciągłym szukaniu kompromisu. Gdyby zerknąć na głosowania, to wtedy związkowcy w imię pro państwowości potrafili głosować za rzeczami bardzo trudnymi dla związku. Unia Wolności też musiała wielokrotnie też odpuścić. To było bardzo trudne, ale wszystko szło do przodu - mówi. I opowiada o wymuszonej przez okoliczności zmianie perspektywy.

Prowadziliśmy od 3 grudnia 1996 roku protest budżetówki. On się przerodził w głodówkę, która trwała miesiąc. Ministrem pracy był Leszek Miller, który powiedział, że nie ustąpi ani o krok. Aż w końcu 3 stycznia podpisał pięcioprocentową waloryzację płac sfery budżetowej. I co się stało? Te pięć procent musiał realizować rząd Jerzego Buzka, w którym byłam ministrem. (...)  Zawsze mi się wydawało - będąc w związku zawodowym - że będąc już w rządzie, to wszystko można. To nie jest tak. To jest kwestia dyskusji z innymi opcjami, należy szanować też inny pogląd. Polska nie jest tylko z punktu widzenia, który nam się wydaje jedynie słuszny. Debata publiczna musi się odbywać.(...) No i to troszeczkę nauczyło mnie to pokory - śmieje się Kamińska.

Reformy do poprawienia, nie burzenia

Marcin Zaborski pytał o reformy rządu Buzka, które zostały źle przyjęte przez społeczeństwo. Było warto - ocenia po latach Kamińska. Wprowadziliśmy ruchy tektoniczne, a wtedy nikt się nie zastanawiał nad ceną, jaką nam przyjdzie zapłacić. Każdy z nas doskonale wiedział, czym jest naruszanie tak czułych sfer społecznych. I to na raz w czterech obszarach - zapewnia. Przyznaje jednak, że popełniono błędy w komunikacji. Ja mam poczucie, że naprawdę ciężko pracowaliśmy, budowaliśmy naprawdę sensowne rozwiązania - przekonuje dodając, że nie sprzyjały koalicji AWS-UW środki masowego przekazu. Nie mieliśmy telewizji. Była wtedy potęgą, a była to telewizja Roberta Kwiatkowskiego (związanego z lewicą - red.) i trudno było liczyć na pozytywne odczucia czy przedstawianie naszych reform - ocenia. 

Nie nauczyliśmy, nie wytworzyliśmy takiej kultury politycznej, która by zakładała, że należy poprawiać. A nie burzyć i zaczynać od początku. Bo wtedy się nic nie zdąży zbudować - tłumaczy. W Wielkiej Brytanii reforma opieki zdrowotnej trwa już 45 lat, ale ona jest poprawiana. Ale nikt by się nie odważył wywracać wszystkiego do góry nogami. U nas jest kultura od wyborów do wyborów. Jak my mamy budować coś trwałego? - zastanawia się gość RMF FM.

2001: moment klęski

Wybory parlamentarne 2001 roku dały odpowiedź na pytanie, co Polacy sądzą dotychczasowej polityce rządzących. AWS i Unia Wolności nie dostały się do parlamentu. Jak w nowej rzeczywistości politycznej odnalazła się Kamińska? Dobrze. Kobietom chyba jest łatwiej - mówi. Dlaczego? Mają chyba większy dystans do tego. Mają troszeczkę inny ogląd świata, rzeczywistości, inne wyzwania. I oczywiście, nie da się powiedzieć, że wyszłam z rządu i przestałam obserwować to, co się dzieje, ale chyba właśnie takie podejście kobiece jest łatwiejsze - twierdzi.

Każdy dołożył swoją cegiełkę

Dzisiaj obserwuję scenę polityczną i nie podoba mi się sposób dyskusji. Wtedy była bardzo ostra, ale chyba była mniej nastawiona na osobiste dyskredytowanie przeciwników politycznych. Z nimi trzeba było dyskutować, nikt nie miał takiej większości - ocenia gość Post Scriptum. I wspomina chwile jedności ponad podziałami. Gdy wchodziliśmy do NATO, premier Buzek zaprosił do siebie wszystkich premierów po 1989 roku - i z lewicy, i z prawicy. I nie mówił: ‘To jest mój sukces’. Dla niego był to sukces Polski, każdy dołożył swoją cegiełkę. Rzadko mnie coś wzrusza, ale wtedy dla mnie to był niesamowity widok. I ostatni taki moment - już się nigdy tak nie zdarzyło - mówi Teresa Kamińska.

Post Scriptum to seria wywiadów dziennikarza RMF FM Marcina Zaborskiego. Co tydzień w niedzielę w samo południe rozmawiamy z osobami, które wywarły wpływ na politykę w ubiegłych latach. Poruszamy trudne tematy z przeszłości, ale również wybiegamy spojrzeniem w przyszłość, opierając się na doświadczeniach naszych rozmówców. Jak mogłaby wyglądać polityka? Czy w czasach transformacji dokonano błędów? Między innymi o to pytamy na łamach RMF24.pl.

(j.)