"Warto posłuchać specjalistów i lekarzy. Odpowiedzialność rodziców jest tutaj bardzo duża. (...) Poważnie rozważamy z żoną, żeby zaszczepić swoje dzieci. Będzie decyzja o tym, że są w Polsce dostępne te szczepienia, to wtedy będziemy decydowali" - powiedział w Porannej rozmowie w RMF FM Mikołaj Pawlak, Rzecznik Praw Dziecka.

Zapytany o to, czy jest zwolennikiem obowiązkowych szczepień, odpowiedział: To jest decyzja bardzo skomplikowana i tutaj musimy poczekać na decyzję tych, którzy mają takie decyzje podejmować. Czekam na decyzję ekspertów.

Pawlak: Dzieci, które mają status uchodźców, chodzą do zwykłych szkół

Dzieci, które czekają z rodzicami na status uchodźców, są w ośrodkach i tam jest kształcenie, tam przyjeżdżają nauczyciele, psychologowie i to się dzieje chociażby w Białymstoku. Dzieci, które już mają status uchodźcy i których przyjmujemy już w Polsce, po to, żeby im pomóc, chodzą do zwykłych szkół - przekazał rzecznik.

RPD o Instytucie Rodziny i Demografii: Jestem wolnościowcem. Uważam, że państwa powinno być jak najmnie

Diagnoza trafna. Faktycznie demograficznie idziemy w dół. A nad formą tego naprawienia możemy się spierać. Jestem wolnościowcem i uważam, że państwa powinno być jak najmniej w sytuacjach w których ludzie sobie dają radę - skomentował pomysł powstania Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii Mikołaj Pawlak, Rzecznik Praw Dziecka.

Projekt ustawy o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii wzbudził we wtorek w Sejmie duże emocje. Opozycja wytykała rządowi, że "za 30 milionów złotych ma promować wybrany przez wnioskodawców konserwatywny, katolicki model rodziny i świata": Można wesprzeć Rzecznika, zawsze spożytkujemy dla dobra dzieci i rodziny - mówił RPD. I dodał, że są różne formy wsparcia rodziny, które "na pewno dobrze by  wykorzystały te środki": Projekt dopiero trafił pod obrady, dopiero stanie na komisjach, będzie też debata merytoryczna. Dziś wyrażam taką opinię. Diagnoza dobra. Niekoniecznie wszystkie kompetencje, które tam w tym projekcie są wskazane, są zasadne - mówił Rzecznik.

Mikołaj Pawlak opowiedział też o swojej ostatniej inicjatywie: Jednym z moich ostatnich pomysłów i próśb do ministra jest to, żeby wprowadzić 500 plus dla dzieci niepełnosprawnych, dla ich opiekunów - mówił To byłoby wsparcie dla rodzin zastępczych, dla dzieci. To byłby dodatek 500 plus na pakiet medyczny. Mam nadzieję, że ten pomysł zostanie zrealizowany, bo to będą drobne pieniądze do budżetu państwa, a wielka pomoc dla dzieci niepełnosprawnych, które będą mogły skorzystać z opieki medycznej, nawet prywatnej - dodał Rzecznik Praw Dziecka.

Przeczytaj całą rozmowę z Mikołajem Pawlakiem:

Robert Mazurek, RMF FM: Co św. Mikołaj przyniósł Mikołajowi?

Mikołaj Pawlak, Rzecznik Praw Dziecka: Koszulkę.

Koszulkę, a tę cudowną, czerwoną, jaskrawą marynareczkę, to nie Mikołaj?

To jest urzędowy strój Mikołaja rzecznika w okresie świątecznym.

Rozumiem, to zaczniemy mało świątecznie, pan pozwoli. Zaczniemy od szczepień, już za 9 dni dzieci od 5 do 11. roku życia będą mogły być szczepione. Czy pan zaszczepi swoje dzieci?

Myślę, że warto posłuchać specjalistów, lekarzy, odpowiedzialność rodziców jest bardzo duża i wczoraj jeszcze ustalałem, jakie są zasady, chociażby we Francji. Poważne zalecenia lekarzy dla dzieci, żeby stosować szczepienia. Myślę, że to jest najlepsze, co można powiedzieć.

Pan swoje dzieci zaszczepi?

Poważnie rozważamy z żoną, żeby zaszczepić.

To znaczy, pan nie wie jeszcze?

Poważnie rozważamy. Będzie decyzja, że te szczepienia są na pewno w Polsce dostępne, wtedy będziemy decydowali.

Pytam dlatego, że pan miał wątpliwości i to jeszcze w lipcu mówiąc że... Przepraszam, kim pan jest z wykształcenia, bo mi się wydawało, że prawnikiem, prawda?

Tak.

No właśnie, bo przeczytałem pańską wypowiedź, że pana zdaniem, to wszystko jest eksperymentowanie z udziałem dzieci. Cytuję: "postawię pytanie, czy jest prawnie dopuszczalne eksperymentowanie z udziałem dzieci, bo de facto jesteśmy w fazie eksperymentu". Pan uważa, że szczepienie przeciw Covidowi, to eksperyment?

Odpowiem dokładnie, tak samo jak 3 dni temu redaktor Rymanowski, któremu się zarzucało, że jest antyszczepionkowcem, a w ramach zawodu dziennikarza zadawał pytania i ja jako rzecznik zadawałem pytania wątpiących i uzyskałem odpowiedź lekarzy z rady medycznej.

Nie, pan nie zadawał pytań, pan pozwoli że panu zacytuję pańskie własne słowa: "de facto jesteśmy w fazie eksperymentu". To nie jest stawianie pytania, tylko to jest stawianie tezy, że szczepienie są eksperymentem, więc dla tego pana pytam.

Przekazywanie wszystkich informacji od osób wątpiących było właśnie w tej wypowiedzi. Na bardzo szerokim spotkaniu uzyskaliśmy odpowiedź, a dzisiaj na początku naszej rozmowy wskazałem poważne zalecenie, które wszystkim należy właśnie w ten sposób przedstawić.

Sam pan, szanowny panie ministrze, nie jest przekonany do szczepienia, bo pan zaczyna od tego, że z żoną to rozważymy. Ja rozumiem, że trzeba się też zastanowić nad wszystkim, co się w życiu robi, niemniej jednak nie widzę specjalnych konsekwencji.

Poważnie trzeba rozważyć każdemu, kto bierze odpowiedzialność. Odpowiedzialność za swoje dzieci biorą rodzice, a gdy będą obowiązkowe, wtedy będziemy wszyscy musieli szczepić.

Czy szczepienie przeciwko koronawirusowi powinno być obowiązkowe?

To jest decyzja bardzo skomplikowana i tutaj musimy poczekać na decyzje tych, którzy mają takie decyzje podejmować.

Pytam pana o pańską opinię.

Ja czekam na decyzję ekspertów.

To ciekawe, bo jako prawnik wypowiada się pan w sprawach szczepionek ze swadą mówiąc, że to są eksperymenty. A kiedy pytam pana o obowiązek, który byłby także obowiązkiem prawnym właśnie, to pan unika odpowiedzi.

Panie redaktorze, nie manipulujmy. Przekazywałem kolejne pytania...

Panie ministrze, pan mi już raz w życiu zarzucał manipulację i musiał pan połykać własny język. Na pańskim miejscu nie brnąłbym w to, zanim pan znowu nie będzie musiał połykać swego organu.

Czekamy na to aż szczepionki przylecą do Polski i wtedy wszystkich zachęcam do szczepienia dzieci.

Panie ministrze, ja nie pytam teraz o to, czy pan minister będzie szczepił własne dzieci, pytam o to, czy lista szczepień obowiązkowych powinna być poszerzona o szczepienia przeciwko koronawirusowi.

Ja mogę chcieć, żeby było bezpiecznie dla nas wszystkich, jeżeli będzie to szczepienie bezpieczne, to musi być rozwinięte, tak jak na ospę, tak jak na chorobę Heinego-Medina i wtedy będzie bardzo dobrze.

A co to znaczy, że szczepienie będzie bezpieczne?

Jeżeli eksperci zatwierdzą dzieci do szczepienia obowiązkowego.

A przecież są zatwierdzone do szczepienia.

Ale nie do obowiązkowego.

A jeśli chodzi o obowiązkowe, to nie jest kwestia ekspertów, bo jak pan doskonale wie jako prawnik, tę decyzję musi podjąć państwo przez swoje organy.

Ale nie przez rzecznika, tylko przez ekspertów na podstawie ich decyzji. Jeżeli będzie decyzja tak jak do innych chorób...

Minister Mikołaj Pawłak nie chce odpowiedzieć na to pytanie. ja rozumiem, że pan się nie chce narazić antyszczepionkowcom.

Panie redaktorze, odpowiedziałem, że jest poważne zalecenie do szczepienia dzieci.

Ostatnim razem, kiedy pan mówił, że jest to eksperymentowanie z dziećmi, odcinał się od pana premier, odcinali się od pana ministrowie, ciekawe kto tym razem. Panie ministrze, czy pytał pan straż graniczną, albo wizytował pan ośrodki dla uchodźców i pytał o sytuację dzieci migrantów, którzy do Polski się dostali?

Jestem jednym z niewielu, który kilkakrotnie był na granicy. Byłem zarówno u naszych dzieci, chociażby w szkole w Kuźnicy, które z okien swojej szkoły, 300 metrów dalej, widziały bitwę, niektórzy mówią, że z Saracenami. I te dzieci odwiedziłem...

Słucham, bitwę z Saracenami?

Tak, taki jest pogląd na granicy. Ale też byłem w ośrodkach dla uchodźców, widziałem całe rodziny, który są w tych ośrodkach. Byłem w szpitalu, gdzie były dzieci przyjęte po porodzie na granicy i wszystkie dzieci, które są na terytorium Polski, są traktowane w sposób humanitarny, to mogę zapewnić. Widziałem na własne oczy i sprawdziłem dokumenty.

Sprawdził pan dokumenty, to dobrze. Zastanawia mnie ten wątek Saracenów. pana zdaniem to jest krucjata bezbożnych przeciwko chrześcijańskiej Europie?

Przekazałem pogląd, jaki jest na granicy wśród mieszkańców.

Wie pan, to dziwne. Bo byłem akurat na granicy w ten weekend. Rzeczywiście nie w Kuźnicy, ale w Narewce. Tam akurat teraz odbyła się jakaś gigantyczna próba przekroczenia granicy z nocy z niedzieli na poniedziałek. Ja tam byłem w ten weekend. Rozmawiałem zarówno z policjantami, którzy tam są, bo jest ich tam kilkudziesięciu, którzy mieszkają w tym samym hotelu, w którym ja byłem. I muszę panu powiedzieć, że nikt takiego języka nie używa, ani ludzie, których tam znam, ani ci policjanci. 

Panie redaktorze mówię o relacjach ludzi, którzy słyszeli huk, krzyk i bitwę 300 metrów od ich domów i dzieci, które były w tym czasie w szkole.

To fantastyczne, że te dzieci z Kuźnicy są tak dobrze wykształcone, używają języka nawiązującego do wojen krzyżowych.

Nie powiedziałem, że to dzieci powiedziały. 

Bitwa z Saracenami to bardzo ciekawa teza. Pan pozwoli że spytam, czy tym szkołom, do których na przykład trafiają dzieci, tych, którym przyznano w Polsce status uchodźców, albo czekają na rozpatrzenie swoich wniosków, czy tym szkołom ktoś pomaga w nauczaniu dzieci imigrantów?

Dzieci, które czekają z rodzicami na status uchodźców, są w ośrodkach i tam jest kształcenie. Widziałem biblioteki, komputery, tam przyjeżdżają nauczyciele, psychologowie. I to się dzieje chociażby w Białymstoku. Dzieci, które już mają status uchodźcy i tych cudzoziemców przyjmujemy w Polsce, po to, żeby im pomóc, chodzą do zwykłych szkół. O to były moje apele, również dotyczące przyjmowania do rodzin zastępczych i do tego, żeby te dzieci były również do szkół polskich przyjmowane.

Te dzieci są w polskich szkołach bardzo często. 

Oczywiście, że tak. Są miejsca, w których jest bardzo wiele dzieci.

I właśnie o to pytam. Czy pan się interesuje ich szkołą? Bo my skądinąd dostajemy sygnały, to nie jest masowe, bo też tych dzieci nie ma bardzo wiele, że te dzieci przychodzą do szkoły i z oczywistych powodów mają kłopoty z polszczyzną, nie rozumieją lekcji.

Pierwszymi, którzy pomagają tym dzieciom są ich rówieśnicy. Nasze polskie dzieci najbardziej pomagają swoim rówieśnikom. 

Czyli w związku z tym państwo polskie nie musi pomagać, bo pomogą rówieśnicy.

Cały czas pomagają.