"Wielka radość, że Bruce (Xiaoyu) Liu wygrał. Tu nie ma żadnych kontrowersji. Od 1965 nie było takiego wysypu talentów" – tak Joanna Wnuk-Nazarowa w Porannej rozmowie w RMF FM skomentowała zwycięzcę ostatniego Konkursu Chopinowskiego. "Przyszłość Bruce (Xiaoyu) Liu będzie wyglądała fantastycznie. Rzucą się na niego wszystkie wielkie sale koncertowe. To jest laureat pierwszej nagrody i wszyscy chcą go mieć. Będzie podróżował po całym świecie. Może stać się celebrytą i wtedy będzie zarabiał więcej od Beatlesów i Pavarottiego razem wziętych" – dodała kompozytorka i dyrygentka.

Ten Konkurs Chopinowski był szalenie mocny. Bruce (Xiaoyu) Liu robi sztuczki niebywałe technicznie. To jest wielka sztuka. Ma oprócz tego wnętrze i świadomie operuje swoją techniką. To nie jest młody człowiek, który radośnie używa swoich fantastycznych możliwości w paluszkach, tylko to jest człowiek, który ma wszystko przemyślane - powiedziała w Porannej rozmowie w RMF FM Joanna Wnuk-Nazarowa.

Cytat

Bruce (Xiaoyu) Liu będzie zarabiał kolosalne pieniądze, ale to nie znaczy, że on pajacuje, jak można nieładnie powiedzieć. Ten Konkurs Chopinowski był szalenie mocny. Bruce (Xiaoyu) Liu robi sztuczki niebywałe technicznie. To jest wielka sztuka. Ma oprócz tego wnętrze i świadomie operuje swoją techniką. To nie jest młody człowiek, który radośnie używa swoich fantastycznych możliwości, tylko to jest człowiek, który ma wszystko przemyślane.
Joanna Wnuk-Nazarowa w Porannej rozmowie w RMF FM


Była minister kultury i sztuki przyznała, że o konkursie rozmawiała z prezydentem Andrzejem Dudą i jego żoną - Agatą Kornhauser-Dudą.

Pan prezydent i pani prezydentowa są tego samego zdania, co ja i większość moich znajomych - bardzo nam brakowało Evy Gevorgyan, pół Ormianki, pół Rosjanki, genialnie grającej przez wszystkie etapy. Dostała tylko wyróżnienie, a powinna dostać którąś z nagród - przyznała Wnuk-Nazarowa.

Wnuk-Nazarowa: Uczestnicy Konkursu Chopinowskiego są jak w amoku

Uczestnicy Konkursu Chopinowskiego przede wszystkim są jak w amoku. To jest zupełnie oczywiste. Chociaż są różne typy osobowości. Jedni się zamykają w sobie, ćwiczą do ostatniej chwili. Drudzy muszą z kolegami rozmawiać, bo ich rozsadza - powiedziała w Porannej Rozmowie RMF FM Joanna Wnuk-Nazarowa, kompozytorka i dyrygentka, była minister kultury i sztuki. 

Tak jest, że czasem niektórzy nawet lepiej wypadają na konkursie niż potem, w normalnym życiu koncertowym ponieważ są to niesłychane emocje. I to troszkę są takie wyścigi, jak te sportowe - tłumaczyła.


Ile ćwiczą muzycy, którzy potem startują w jednym z najważniejszych konkursów pianistycznych na świecie? To są rzeczy indywidualne. Jedni ćwiczą 8 godzin dziennie. Znam skrzypków, którzy musieli całe życie 6 godzin dziennie ćwiczyć, bo inaczej paluszki nie chodziły i smyczek też. A znam takich, którzy ćwiczyli godzinkę, a wieczorami uwielbiali grać w brydża - mówiła Wnuk-Nazarowa.

A jak radzą sobie ze stresem? 

Odrobina stresu jest potrzebna, jest to twórcze. To napięcie jest twórcze w momencie kiedy położy już ręce na klawiszach, to już tego stresu nie ma. On działa tylko na korzyść. Jest napięcie takie emocjonalne. Jedni się muszą bardzo skupiać, drudzy właśnie otworzyć się - mówiła kompozytorka.

Przeczytaj całą rozmowę Roberta Mazurka z Joanną Wnuk-Nazarową

Robert Mazurek, RMF FM: Dzień dobry, rzeczywiście o Konkursie Chopinowskim Joanna Wnuk-Nazarowa była minister kultury, kompozytorka, członek rady Instytutu Fryderyka Chopina, organizatora tegoż konkursu jest z nami, dzień dobry.

Joanna Wnuk-Nazarowa: Dzień dobry.

Pani była nie tylko w centrum konkursu samego, ale też w centrum wczorajszej gali.

Śledziłam konkurs od pierwszego etapu, najpierw przez TVP Kultura... A potem widywaliśmy się przez cały czas na wszystkich etapach, drugim trzecim, finałowym. 

A jak było wczoraj na gali?

Na gali zawsze jest galowo, więc jest bardzo sympatycznie. Wręcza się nagrody, młodzi ludzie się cieszą. Pewnie niektórzy się martwią, bo dostają tylko wyróżnienie. Są tłumy ludzi, o dziwo...

O dziwo niezainteresowanych muzyką.

Nie, właśnie, jeżeli byliby tam jacyś ludzie niezainteresowani to by klaskali między częściami koncertu, a nikt nie klasnął. To jednak byli zainteresowani.

Rozmawiała pani z prezydentem?

Więcej z panią prezydentową rozmawiałam, ale tego samego są zdania, co ja i większość moich znajomych - bardzo nam brakowało Evy Gevorgyan, pół Ormianki, pół Rosjanki, genialnie grającej przez wszystkie etapy. Dostała tylko wyróżnienie, a powinna była dostać którąś z nagród.

Tu się z panią całkowicie zgadzam. Rzeczywiście tego nie rozumiem również. Stało się zgodnie z oczekiwaniami, faworyt publiczności Bruce Liu wygrał konkurs.

Nie tylko publiczności, bo publiczności też faworytem był Garcia Garcia. Może dlatego, że grał bardzo dynamicznie, uśmiechał się, trochę pajacował, umówmy się, przez pierwsze dwa etapy.

W drugim etapie zwłaszcza. Ja miałem takie poczucie, że Garcia Garcia nie wierzył w to, że będzie w trzecim i postanowił tak się pożegnać z przytupem, a tu mimo wszystko.

Ja się zapytałam, bo nie bardzo on mi się podobał w tamtych pierwszych dwóch etapach, młodziutkiej dziewczyny, pewnie maturzystka, może studentka pierwszego roku w czasie przerwy kawowej, co ona sądzi o Garcii Garcii. Dlaczego młodzi ludzie tak spontanicznie reagują? "A, bo proszę pani tyle tego covidu było, my chcielibyśmy, żeby teraz było tak do przodu, wesoło, a tutaj wszyscy tak smutaszą, te pola mazowieckie, a on pierwszy zaczął tak energicznie i radośnie". Ja się roześmiałam.

Natomiast zwycięzca Bruce Liu podobał się wszystkim.

Żadnych kontrowersji nie ma. Mało tego, wielka radość, że ten człowiek wygrał. To był niebywały konkurs. Ja uważam, że od czasu, kiedy Martha Argerich w 1965 roku, wiem, co mówię, bo żyję tak długo, że jako uczennica liceum chodziłam na cały drugi etap wtedy, nie było takiego wysypu talentów. Tam ona miała pierwszą nagrodę, Arthur Moreira-Lima, który siedział w jury tym razem miał drugą. Tutaj była Martha, był Moreira-Lima, Edward Auer, była Hiroko Nakamura, biedna już nie żyje, wspaniała Japonka.

No dobrze, ale zostawmy już wspomnienia. Ja chcę pobiec trochę w przyszłość. Bruce Liu, czyli powiedzmy Chińczyk urodzony w Paryżu, obywatel Kanady, mieszkający w Kanadzie właściwie teraz to będzie mieszkał na całym świecie. Jak będzie wyglądała jego przyszłość teraz?

W tej chwili fantastycznie. Dlatego, że rzucą się na niego wszystkie wielkie sale koncertowe. To jest laureat pierwszej nagrody i wszyscy chcą mieć laureata pierwszej nagrody. Chyba, że czasem są jakieś kontrowersje i wtedy wszyscy zapraszają kogoś, kto nawet ma wyróżnienie. 

Ale zaraz, Brude Liu będzie teraz celebrytom? Będzie reklamował szampon? 

Nie, nie, nie. Uchowaj Boże, niczego nie będzie reklamował. Przypuszczalnie taka duża firma fonograficzna np. jak Deutsche Grammophon, która zazwyczaj podpisywała (kontrakt - przyp. red.), z naszym Blechaczem podpisali kontrakt. Więc taka duża firma z nim podpisze kontrakt na nagranie utworów, niekoniecznie Chopina. Może najpierw Chopina, a potem innych, żeby sprawdzić jak on się w Beethovenie czy w Brahmsie, czy w Jakowlewie ma. I jak mówię, zrobi podróż po całym świecie jako laureat ważnego konkursu. Było nie było, no i będą zarabiać na nim jego impresariowie.

A on sam? Tacy pianiści, takie gwiazdy pianistyki to są jacyś obrzydliwie bogaci ludzie, czy niekoniecznie?

Nie, nie, to lata muszą upłynąć. To znaczy on oczywiście może się stać celebrytą, jak Lang Lang na przykład, prawda? I wtedy będzie zarabiał więcej od Beatlesów i Pavarottiego razem wziętych.

To niekoniecznie chyba.

Tak, tak. Lang Lang zarobił kolosalne pieniądze. No, ale to nie znaczy, że on pajacuje, jak można nieładnie powiedzieć. On zaczynał jako śmieszek, jak był młody.

A zawsze to jest paszport do wielkiego świata muzycznego i nie tylko muzycznego? Bo przecież zdarzają się zwycięzcy, którzy nie robią wielkiej kariery.

Ale to z tych słabych konkursów, a ten był szalenie mocny.

Czyli o Bruce Liu jeszcze usłyszymy?

Na pewno. To znaczy w porównaniu z tym Cho (Cho Seong-jin - przypis red.), który wygrał poprzedni konkurs, no to...

Kiedy wszyscy liczyliśmy na Kate Liu.

Nie, to ten nie. Ja go nazwałam w ogóle iluzjonistą prestidigitatorem. Dlaczego? Dlatego, że robi sztuczki niebywałe, techniczne. Tylko trzeba powiedzieć, że to jest wielka sztuka.

A to jeszcze sekunda.

Oprócz tego ma wnętrze i świadomie operuje swoją techniką. To nie jest młody człowiek, który radośnie używa swoich fantastycznych możliwości w paluszkach, tylko to jest człowiek, który ma wszystko przemyślane.

No, dobrze to jeszcze chwilę o konkursie. Wie pani, że ciągle pojawiają się oskarżenia, że to konkurs ustawiony. Że to, ponieważ jurorzy mają tam swoich uczniów, no to oni swoich uczniów promują. Co jest niezgodne z regulaminem. Od razu powiedzmy, że juror nie możne na swojego ucznia głosować. Jest włączony z głosowania, ale to i tak nie, wielbicielom teorii spiskowych, nie zamykał ust.

To znaczy, na pewno nie ma takich spisków, że robi się jakieś parytety, że ma jakieś państwo wygrać a nie, któreś tam jak to było. Jak ja byłem dzieckiem, zawsze słyszałem o tym, że Bella Dawidowicz musiała ex aequo z Haliną Czerny-Stefańską po wojnie pierwszy konkurs wygrać, bo Związek Radziecki tego wymaga. Bella Dawidowicz była genialną pianistką.

Chciałem to powiedzieć. Genialną pianistką.

Tak, i rzeczywiście uczciwie wtedy one obie były. Każda fantastyczna na inny sposób. I wygrały. Także oczywiście za komuny może były jakiś naciski.

Ja tu mam listę pytań, którą zadam w części internetowej. Ale jedno z tej listy jeszcze muszę zadać. Teraz piękne stroje, piękne stroje pianistek.

No niektórzy to nawet się uśmiechali, że jak ślubne. Niektóre te sukienki, co najmniej tych świadczeń do ślubu w wypadku, gdy to były kolorowe.

Aimi Kobayashi, biała, piękna.

Nie, nie, ale ona elegancka była.

Eva Gevorgyan, piękna czerwona suknia. Jeszcze jedno na koniec o atmosferze konkursu. Bo ludzie myślą, że to jest takie wszystko niesłychanie sztywne, tymczasem na konkursie są tłumy dzieciaków, młodzieży przewalają się, kupują kanapki w bufecie. Jest bardzo tak, powiedziałbym, festiwalowo- piknikowo.

Tak, to znaczy kiedyś, jak ja byłem szczeniakiem, to na konkurs przyjeżdżali głównie uczniowie szkół muzycznych i studenci. I oni oczywiście też przeżywali...

Teraz przyjeżdżają japońskie wycieczki.

Tak, nie był za komuny takiej możliwości. Natomiast od czasu, kiedy jest to w Internecie. No przecież, od konkursów, od roku Chopina, od 2010 można śledzić w internecie, można tam pisać, można SMS-y wysyłać. Można sobie uwagi. Żyje to wszystko.