"Dwie piękne panie odeszły, dla mnie dwa pomniki aktorstwa. Były wspaniałymi aktorkami i wspaniałymi ludźmi" - stwierdził Emilian Kamiński, gość Porannej rozmowy w RMF FM mówiąc o zmarłych niedawno Krystynie Sienkiewicz i Danucie Szaflarskiej. "Znałem panią Danusię, wielokrotnie rozmawiałem. Miała dar opowiadania, była bardzo pozytywnym człowiekiem" - wspominał. "Jeżeli chodzi o kulturę, tkwimy w pełnym socjalizmie. To jest pełny PRL, nic się nie zmieniło. Jedyną propozycją w tej chwili są teatry prywatne - one powstały, jest ich sporo, one walczą - ocenił gość Roberta Mazurka. "Ja nie mam do nikogo żalu - każdy orze jak może. Wydaje mi się, że gdybym miał władzę, zwróciłbym uwagę na to, na co są wydawane pieniądze i jak są wydawane, czy jest kontrola nad wydawaniem" - dodał.

Robert Mazurek, RMF FM: Moim gościem jest Emilian Kamiński, wybitny aktor, obecnie dyrektor Teatru Kamienica. Warszawskiego teatru prywatnego...

Emilian Kamiński: Witam serdecznie.

Zaczniemy od smutnej informacji. Przed kilkoma dniami zmarła Krystyna Sienkiewicz, wczoraj Danuta Szaflarska. Odchodzą wybitne aktorki.

Dwie piękne panie odeszły, dla mnie dwa pomniki aktorstwa. Zarówno Krysia, jaki i pani Danusia to wspaniałe aktorki, wspaniałe kobiety. Proszę zwrócić uwagę, jakie zawsze były kobiece, delikatne w rolach, w tym wszystkim, co robiły. Dla mnie to też jest bardzo ważne - były też wspaniałymi ludźmi. Obie. Wspaniałymi aktorkami i ludźmi. Odeszły...

Mówi pan: wspaniałymi ludźmi. Pan nie grał z Danutą Szaflarską, ale ją pan znał...

Znałem prywatnie panią Danusię, wielokrotnie z nią rozmawiałem, miała dar opowiadania. Dużo opowiadała o sobie, swoim losie. Była bardzo pozytywnym człowiekiem. I zresztą też Krysia. Miały zaprogramowany optymizm. To nieprawdopodobne, że kobiety, które tak strasznie dużo przeżyły, miały taki piękny piękny, optymistyczny stosunek do życia.

To były prawdziwe gwiazdy. Pan ostatnio narzekał, a właściwie konstatował z pewnym smutkiem, że teraz nazywa się gwiazdami osoby, które powiedzą dwie, trzy kwestie w serialu...

No tak, ale to jest też sprawa mediów, które po prostu pokażą kilka razy człowieka i on już jest przez inne media robiony na gwiazdę. Jakaś kobieta napisała sobie na podkoszulku, ktoś tam ją sfotografował, już się działo, i tak dalej... Oczywiście to jest taki słomiany ogień, później ta gwiazdka przestaje istnieć. Natomiast chodzi o to, że jak to kiedyś ktoś ładnie powiedział: każda aktorka chciała być gwiazdą, dziś każda gwiazda chce być aktorką. To jest ładne powiedzenie...

(śmiech) Skoro gwiazdy, to i pieniądze... A w Polsce pieniądze na kulturę, owszem, idą. Dowiedziałem się, że wydajemy ok. 10 mld złotych rocznie na kulturę, z czego prawie 80 proc. wydają samorządy. To są potężne pieniądze.

No właśnie. Mówi pan: wydajemy...

Znaczy wydajemy, dlatego że budżet państwa to są 4 mld, ale reszta to są inne, publiczne pieniądze...

Ja wiem, wydajemy. Ale kto wydaje i jak wydaje... To zasadnicza sprawa.

No ja nie wydaję.

No właśnie: zasadnicza sprawa, jak są te pieniądze rozdzielane i wydawane i czy jest kontrola nad wydawaniem tych pieniędzy. 

A pana zdaniem jest?

Moim zdaniem nie ma. I to jest zasadnicza sprawa. Teatr, w ogóle kultura, tak jak szpitalnictwo, szkolnictwo, nie uległy reformie. Nie zostały zreformowane. A powinny być, dlatego że my, jeżeli chodzi o kulturę, tkwimy w pełnym socjalizmie. To jest pełny PRL. Nic się nie zmieniło. Proszę na to zwrócić uwagę. Jedyną propozycją w tej chwili są teatry prywatne, one powstały, jest ich sporo, one walczą...


No ale teatry publiczne funkcjonują bez zmian. 

Tak, ja nie mam do nikogo żalu, żeby od razu powiedzieć: ja nie mam do nikogo żalu. Nie... Bo każdy orze, jak może, ze tak powiem. Natomiast wydaje mi się, że gdybym miał władzę jakąś - ja może nie chcę tej władzy - ale gdybym był przy władzy, to zwróciłbym uwagę na to, na co są wydawane pieniądze, jak są wydawane i czy jest kontrola nad wydawaniem. Ja mogę dać dużo przykładów. Przykład niemiecki jest bardzo dobry. nad teatrami są rady nadzorcze, które pilnują po prostu...

Ale przecież wie pan, że gdyby tak było w Polsce, to zaraz byłby głos, że księgowi wtrącają się do sztuki.

Jej, właśnie chcę o tym powiedzieć! Ponieważ, jak państwo pewnie wiecie, bardzo długo jestem w tych strukturach teatralnych, ponad 40 lat w tym pracuję, w związku z tym wydaje mi się, że mam coś do powiedzenia. Od 8 lat prowadzę własny teatr, który, przypominam, wybudowałem własnymi rękami. Nikt mi go nie dał, to jest rzecz zrobiona przeze mnie i przez wielu wspaniałych ludzi... Ale to nie o to chodzi. Chodzi o to, że mam trochę rozeznania. W związku z tym: jest na przykład artysta, który ma szalone oczy, który mówi, że on jest tak wysoko...

Piękny szal i rozwiany włos, tak?


... a ja go pytam: dla kogo to robisz? "Robię to, oni mnie nie rozumieją, ja idę wysoko". Ja oczywiście trywializuję wtedy, ale ten sam wielki artysta bardzo dokładnie wie, za jakie pieniądze pracuje i bardzo precyzyjnie będzie się kłócił o każdy procent i oczywiście będzie chciał jak najwięcej pieniędzy czy forsy - jak oni to nazywają. To gdzieś mam tutaj jakieś niedomaganie: co znaczy ten artyzm i przywiązanie do pieniądza. 

Pan powiedział: "Dyrektorzy państwowych instytucji kultury lekką ręką wydają publiczne pieniądze, czują się bezkarni, bo nikt ich nie kontroluje i nie zważają na niezadowolenie widzów, na pustą salę. Najważniejsze, żeby zgadzała się kasa".

Tak, żeby pod koniec wszystkie faktury się zgadzały, żeby się to wszystko pod względem formalnym zgadzało. Nie ma kontroli nad wydawaniem pieniędzy.

A czy jest kontrola nad sztuką, tzn. nad jakością przedstawień? Bo wie pan, ja rozumiem, z jednej strony jest księgowy, który sprawdza, żeby się zgadzały słupki, no ale właśnie... Gdy pojawia się jakiś problem z odwołaniem dyrektora teatru, czy filharmonii, czy festiwalu to on zawsze się broni tym, że on tutaj przedstawia wielką sztukę, ale jest niezrozumiany.

Dlatego powinny być... To mówimy już ex post, a powinno być to wcześniej. Powinny być - tak jak w Niemczech są - rady nadzorcze. To są ludzie, którzy pracują zwykle społecznie, to są jacyś emerytowani ludzie, którzy się na tym znają. Oni to w jakiś sposób kontrolują. Dlaczego tego nie ma u nas w Polsce?

Ciekaw jestem, co rada nadzorcza powiedziałaby, gdyby istniała w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Tam w sobotę była premiera "Klątwy" Wyspiańskiego w reżyserii Olivera Frljicia. No i rozpoczyna się to przedstawienie od sceny, w której aktorka dokonuje - przepraszam, to jest poranek - seksu oralnego z figurą św. Jana Pawła II, a później figura papieża jest zawieszana, wisi na szubienicy.

Dla mnie jest to nie do pomyślenia.

Ale dlaczego? To jest skandal, to jest sztuka.

Nie, nie. Dla mnie jest to nie do pomyślenia, bo Jan Paweł II jest ikoną, to jest człowiek, który... To jest święty po prostu. Pewnych rzeczy - nie szargać. Ja dam taki przykład, kiedyś...

Ale nie można w ramach poszerzenia pola dyskusji dokonać takiej prowokacji?

Wszystko można, tylko po co? Dlaczego to się robi? Dlaczego obrażać uczucia, w tym wypadku religijne.

Ale wie pan, że tak zawsze będzie teraz... Pewnie pojawią się jakieś protesty i zaraz władze teatru powiedzą, że to jest wolność sztuki, proszę nas nie cenzurować. 

Dobrze, wolność. Tylko że jest wolność i bezhołowie, jeszcze jest coś takiego. Ja chcę dać taki przykład reżysera, który na spotkaniach teatralnych dyskutował z widownią. Akurat moja córka tam była. I zapytała go widownia: "Dlaczego pan zrobił taki spektakl, z którego my nic, jako widownia, z tego nie rozumiemy". A przypominam, że to była widownia spotkań teatralnych, także wysublimowana. A on na to powiedział: "A ja nie robiłem tego dla widowni, co mnie obchodzi, że wy nie rozumiecie?". To dla kogo pan robił? "Myśmy tu bardzo fajnie czas spędzili z aktorami" - odpowiedział ów reżyser. W porządku, absolutnie, ale kolego za własne pieniądze. Za pieniądze publiczne, ty nie masz prawa sobie miło spędzać czasu, tylko musisz zrobić coś, co byłoby komunikatywne, bo robisz to dla widowni. 

Emilian Kamiński do ministra Glińskiego: Warto by było nasze podwórko przetrzepać


W internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM Emilian Kamiński był pytany o zapowiedzi stworzenia polskiego międzynarodowego filmu historycznego. "Taki film nie powstanie przy biurku, taki film nie powstanie w Ministerstwie Kultury. Na to muszą być doskonali twórcy. To trzeba bardzo dobrze zorganizować. Warto by było jeszcze to nasze podwórko troszeczkę przetrzepać i posprawdzać, jak są te publiczne pieniądze na razie wydawane. Mówię w szczególności o sferze teatru. Proszę łaskawie się temu przyjrzeć" - apelował aktor. Szczególną uwagę zwrócił na ilość festiwali teatralnych. "Po cholerę ich tyle? Zapraszamy z zagranicy ludzi za straszne pieniądze, bo to strasznie drogo kosztuje - podróż, gaże. Przyjeżdżają, grają dwa razy coś, ogląda ich 400 osób w tym połowa zaproszonych i wyjeżdżają dalej. Pieniądze popłynęły straszne. I co z tego było?" - pytał gość Roberta Mazurka. Kamiński mówił też o sytuacji w Teatrze Polskim we Wrocławiu, w którym od kilku miesięcy trwa konflikt między dyrektorem Cezarym Morawskim a pracownikami. "To było źle przygotowane. Urząd Marszałkowski powinien to dobrze przygotować" - stwierdził twórca Teatru Kamienica w Warszawie.