„Na początku to był wielki szok i wielkie przeżycie dla mieszkańców. To było widać na ulicy, było widać w sklepach, patrzyliśmy na siebie podejrzliwie, tym bardziej, że wszystko zaczęło się w szpitalu” - tak o wybuchu epidemii koronawirusa w Nowym Mieście nad Pilicą opowiadał w Porannej rozmowie w RMF FM burmistrz Mariusz Dziuba.

Miejscowość przez niektórych została nazwana "polskim Wuhan". Do tej pory drugą nazwą Nowego Miasta był "mały Watykan". Teraz, od kilku dni, mamy troszeczkę inną nazwę. Pewnie nie jest to dobra reklama i nie na to liczyli nasi mieszkańcy -stwierdził.

Od kilku dni mamy stabilizację, jeśli chodzi o osoby zarażone, oscyluje w granicach 35 osób. Zmienia się diametralnie sytuacja, jeżeli chodzi o osoby w kwarantannie. Tych osób do niedawna mieliśmy 150, trzy dni temu spadła nam ilość tych osób do 40, teraz znowu podniosła się do około 70 - zaznaczył samorządowiec.

Mariusz Dziuba dezynfekowaniu miasta: Zgłosiło się wielu ochotników

"Początkowo odkażanie wykonywał zakład usług komunalnych i to było odkażanie wiat przystankowych, ławeczek, śmietników, ciągów pieszych. (...) Zakupiliśmy dosyć duże środka dezynfekującego. W porozumieniu z sanepidem, który nam powiedział, w jakich proporcjach możemy ten środek mieszać, zgłosiło się wielu ochotników, sadowników i rolników, którzy przyjechali ze swoimi maszynami. O godzinie 21 na ulicę wyjeżdża straż pożarna, która prowadzi ten konwój i za nim jadą opryskiwacze, które dezynfekują miasto. Wszystkie ulice, ciągi komunikacyjne, chodniki - zaznaczył burmistrz.


   

 

Opracowanie: