„Prezydent powiedział wyraźnie, że to jest referendum konsultacyjne, że dla niego jest to ważne, żeby zapytać Polaków o kierunki zmian konstytucyjnych” - powiedziała w Popołudniowej rozmowie w RMF FM posłanka Kukiz'15 Agnieszka Ścigaj. Przypomniała także, że o zmianie konstytucji wcześniej mówił już Paweł Kukiz. „My jesteśmy ruchem konstytucyjnym. Cieszymy się, że prezydent i jego ministrowie przychylili się do naszych postulatów i mówią z nami jednym językiem” – powiedziała posłanka. Ścigaj przekonywała także, że referendum ws. uchodźców powinno odbyć się jak najszybciej, gdyż KE wywiera na Polsce presję. „Widzimy jak Komisja Europejska próbuje naciskać na rząd i boimy się, że polski rząd ugnie się przed tymi argumentami” – zaznaczyła. Pytana o przejście Małgorzaty Sadurskiej do PZU, odpowiedziała, że takie transfery są „bardzo rażące”. „Jej kandydatura przekonałaby mnie, gdyby pani Sadurska powiedziałaby, że będzie aniołem stróżem PZU i będzie czuwać nad tą poprawną i dobrą linią tej firmy, ale zostając przy swojej starej pensji” – powiedziała rozmówczyni Marcina Zaborskiego.

Marcin Zaborski, RMF FM: Jeśli Paweł Kukiz w krawacie, to wiedz, że coś się dzieje. A dziś właśnie Paweł Kukiz założył krawat, przywdział garnitur i wybrał się do Pałacu Prezydenckiego. Pani też tam była.

Agnieszka Ścigaj, Kukiz’15: Nie jest to codzienny strój Pawła Kukiza, rzeczywiście. Ale powaga sytuacji wymagała tego, aby od czasu do czasu taki krawat założyć.

Szliście na poważne rozmowy z przesłaniem: zadajmy Polakom tylko jedno pytanie w referendum konstytucyjnym. Pytanie to miałoby brzmieć: 'czy chcą nowej konstytucji?'. Dlaczego tylko jedno pytanie?

Ten nasz postulat przede wszystkim wiązał się z tym, że pojawił się termin połączenia wyborów samorządowych z referendum, i pan prezydent to podkreślał. Zwykła techniczna informacja, my to mocno dyskutowaliśmy. Proszę sobie wyobrazić ludzi, którzy idą i wybierają burmistrza, radnych, potem wybierają radnych do powiatu, Sejmików - jest gruba książeczka z kandydatami. I jeszcze do tej książeczki dokładamy 10-12-15 pytań i po prostu zwyczajnie - wiedząc, jak u nas wygląda frekwencja, jaka to jest trudność, jak technicznie można byłoby głosować - to myśleliśmy, ze w tym momencie, kiedy mówimy o konsultacjach, to zadanie jeszcze kilkunastu pytań przy tej całej biurokracji może być po prostu zwykłym technicznym problemem, ale...

Mówiliście, że będzie chaos, tylko że mówiliście to wszystko przed pójściem do prezydenta.

Dokładnie.

Potem wychodzą ministrowie prezydenccy i mówią, że w ogóle nie było takiego postulatu. To albo mówiliście bardzo cicho i nikt tego nie słyszał, albo niepotrzebny szum zrobiliście przed pójściem do Pałacu Prezydenckiego.

Nie. Mówiliśmy ten postulat, tylko w trakcie rozmowy o samym terminie wyszły takie dyskusyjne sprawy związane z tym, że nie mamy pewności czy rzeczywiście wybory parlamentarne odbędą się dokładnie w tym terminie - w listopadzie - ponieważ pojawiają się różne słuchy, że może dojść do zmiany terminu, że jeszcze nie jest to ustalone, Państwowa Komisja Wyborcza nie wskazywała jeszcze terminu tych wyborów. Więc w kwestii tego, że jeżeli okaże się, że właśnie w tym samym czasie będą wybory do rad gmin, wybory samorządowe, to ten postulat jednego pytania wróci oczywiście. Natomiast...

Ale jeśli zadamy Polakom pytanie, czy chcą zmiany konstytucji, czy chcą nowej konstytucji, oni odpowiedzą tak, to co wtedy? Trzeba organizować kolejne referendum, żeby zapytać, jakiej zmiany oczekują?

Prezydent mówił wyraźnie. Mówi, że to jest referendum konsultacyjne, że dla niego jest ważne to, żeby zapytać Polaków o kierunki zmian konstytucyjnych.

No właśnie, a wy o kierunki w tej sytuacji nie chcecie pytać, bo mówicie: jedno pytanie - czy chcecie zmiany.

To chodzi głównie o techniczną sprawę. My chcemy pytać Polaków o kierunki. Bardzo nas cieszy, że pan prezydent odpowiedział na nasz apel o bardzo szeroką obywatelską debatę, żeby do tych konsultacji włączyć organizacje pozarządowe, związki zawodowe, to, co my postulowaliśmy: prawicowe, lewicowe, czyli żeby była pełna reprezentacja.

O tym mówił już wcześniej prezydent i ministrowie, że tak to będzie wyglądało. To nie jest tak, że Paweł Kukiz dzisiaj do tego prezydenta przekonał.

Panie redaktorze, o zmianie konstytucji to akurat Paweł Kukiz mówił dużo wcześniej niż pan Andrzej Duda, a więc i o podejściu do debaty szerokiej. To był nasz główny postulat. My jesteśmy ruchem konstytucyjnym. Dla nas to jest bardzo ważna zmiana, więc my się cieszymy, że pan prezydent i jego ministrowie przychylili się do naszych postulatów i mówią z nami teraz jednym językiem.

A udało się państwu przekonać pana prezydenta, żeby mówił jednym językiem z wami w sprawie referendum dot. uchodźców?

Udało nam się przekonać do kilku naszych postulatów. Przede wszystkim pan prezydent nie powiedział "nie" na propozycję elektronicznego sposobu głosowania.

To za chwilę. Co z uchodźcami?

Jeśli chodzi o uchodźców, nie udało nam się uzyskać tu pewnego porozumienia, ponieważ my jesteśmy przekonani, że to referendum powinno się w tej kwestii odbyć teraz, szybko. Jeszcze szczególnie po doniesieniach ostatnich, że Komisja Europejska rzeczywiście będzie domagać się od nas sankcji za niespełnienie warunków porozumień.

Niewykluczone, że jeszcze dzisiaj rozmowy w tej sprawie w Brukseli się będą toczyć, pani poseł. A ile podpisów zebrali państwo pod wnioskiem o referendum w sprawie uchodźców?

W tej chwili prawie 400 tysięcy.

Do miliona daleko.

Tak, ale zakładamy, że to obowiązkowe 500 tysięcy bardzo szybko zbierzemy.

Ale miliona nie będziecie próbowali zebrać?

Panie redaktorze, wszystko będzie zależeć od tego terminu. Pewnie nie będziemy zamykać, ale jak zbierzemy 500 tysięcy, natychmiast je złożymy u pana prezydenta. Pan prezydent jednak nie patrzy na ten termin, tak jak my, bo on raczej widziałby to referendum w 2019 roku.

Ale dlaczego u prezydenta będziecie składać te podpisy, pani poseł?

Chcemy go przekonać, że mamy te podpisy, żeby go zachęcić do tego, żeby on ogłosił referendum.

Bo to nie do prezydenta się idzie w tej sprawie z podpisami, pani poseł. Kiedy zaczynaliście zbierać podpisy, liczyliście, że pójdzie szybko, pójdzie gładko. Na swojej stronie pisaliście tak: "Byłoby dobrze zakończyć akcję zbierania podpisów w mniej niż cztery tygodnie. Wiadomo, że im szybciej, tym większy pokaz woli obywateli". To był styczeń ubiegłego roku, i nie idzie tak szybko i tak gładko.

Tak, panie redaktorze. My jesteśmy ruchem społecznym. Ja chcę przypomnieć, że my nie wzięliśmy dotacji ani subwencji państwowych, więc nasi ludzie - wszyscy którzy pracują, którzy angażują się wolontariacko w całą tą działalność - stoją na ulicach, zbierają te podpisy rzetelnie, rozmawiają z ludźmi, i to jest po prostu zwykła techniczna rzecz. Tak naprawdę mamy działaczy, mamy osoby zaangażowane, którzy poświęcają swój prywatny czas, za to nie mają żadnych pieniędzy, więc podczas tych zbiórek toczą się rozmowy. Z Polakami trzeba rozmawiać i to jest tylko ta kwestia.

Troszkę się gubię w argumentacji, którą państwo podają, bo jeśli dzisiaj trzeba jak najszybciej zorganizować referendum w sprawie uchodźców, to pytanie: dlaczego dzisiaj trzeba to zorganizować? Ko kiedy trwała zbiórka, to przerwaliście ją na moment i mówiliście wtedy tak: Przerywamy bo rząd zadeklarował, że nie będzie przyjmować uchodźców; nie ma zgody polskiego rządu na relokacje. Tej zgody dalej nie ma, a wy nagle chcecie znowu referendum i zbierać podpisy od nowa.

Dalej nie ma, ale pojawiły się nowe okoliczności i widzimy, jak Komisja Europejska próbuje naciskać na rząd i boimy się tego, że rząd niestety ugnie się przed tymi argumentami, a szczególnie takimi jak finansowe. My jakoś mamy średnie zaufanie...

A co na to skazuje, że rząd Beaty Szydło miałby się ugiąć się pod argumentami Komisji Europejskiej czy Brukseli?

Co na to wskazuje? Nie wiem. Dla nas jest to ogólnie brak zaufania dla...

Jeśli jest coś takiego, o czym pani mówi, to nazwijmy to.

Panie redaktorze, czasem się tak zdarza - nawet nierzadko - że politycy w tej kwestii zmieniają zdanie. Mamy przykład ostatnio Grzegorza Schetyny, który też zmienił zdanie w tej kwestii. My mamy bardzo ograniczone zaufanie do deklaracji polityków, do deklaracji polityków PiS, do deklaracji PO. Wielokrotnie zmieniali zdanie w kluczowych kwestiach dla Polaków. My naprawdę bardzo, ale to bardzo ufamy obywatelom i ich mądrości. Więc konsekwentnie uważamy, że w momencie, kiedy rząd zamierzałby się ugiąć, ale nawet jeżeli nie będzie chciał, to będzie miał w takiej kwestii dobry argument i dobrą kartę przetargową również dla rządów, które nastąpią po PiS. Bo może tak być, żeby jednak słuchać swojego narodu i widzieć, że mają mocny mandat społeczny do takich decyzji.

Pani poseł, Małgorzata Sadurska pożegnała się z kancelarią prezydenta, nie jest już jej szefową i - to informacja sprzed kilkudziesięciu minut - jest już we władzach PZU. Kibicuje pani byłej już pani minister?

Pomijając panią Sadurską, która jest bardzo sympatyczną osobą, ale tutaj nie kibicuję żadnym takim transferom i te transfery od lat są bardzo rażące i nie podobały nam się takie transfery - jak z posła można dostać się do biznesu, absolutnie okłamując swoich wyborców. Bo jako poseł, jako kandydat na posła, nie mówiła w swojej kampanii, że za chwilę zamierza opuścić swoich wyborców, nie dotrzymywać ich postanowień, tylko pójść na prezesa spółki za 90 tysięcy. I temu się sprzeciwiamy.

Ale politycy PiS przekonują, że jest tam potrzebny człowiek, który czuje politykę, czuje aspekt społeczny funkcjonowania tej firmy chociażby - tak mówił minister Kowalczyk w RMF FM.

To by mnie tylko przekonało w momencie, kiedy pani Sadurska by powiedziała, że będzie tym aniołem stróżem PZU i będzie czuwać nad tą właśnie poprawną i dobrą linią tej firmy, ale zostając...

I to chyba mówili politycy PiS, mówiąc, że mamy świetne wyniki w spółkach Skarbu Państwa, odkąd są tam "nasi" ludzie.

... Ale zostając przy swojej pensji posła - to wtedy byśmy wiedzieli, że to nie jest motywacja finansowa i to nie była trampolina do dużych pieniędzy. Mówienie wyborcom, że "będę posłem, będę ich reprezentować" - a tylko był to cel, tak jak w każdym innym przypadku wcześniej się działo, po prostu podziału zwykłych łupów partyjnych, bo tak się dzieje co cztery lata.

„Dla mnie ten sport parlamentarny związany z ciągłym składaniem wotum nieufności, to jest taka nic nie znacząca, wypełniająca debatę publiczną, niepotrzebne bicie piany. One (wnioski) nic nie wnoszą” – mówiła w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Agnieszka Ścigaj, odnosząc się do złożonego przez Platformę Obywatelską wniosku o odwołanie ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka. „Szaleństwem jest robić ciągle to samo i oczekiwać za każdym razem innych efektów.(…) Mam poczucie, że to jeszcze mocniej osadza marnych ministrów w siodle, ponieważ PiS na przekór będzie sprzeciwiało się tej totalnej opozycji” – stwierdziła poseł Kukiz’15. Marcin Zaborski dopytywał, czy w czasie spotkania z prezydentem była mowa o wprowadzeniu Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. „O tym nie rozmawialiśmy. Przedstawiliśmy nasze postulaty, ale rozmawialiśmy o technicznym podejściu do debaty. (…) W swoim regionie raz w tygodniu odbywam spotkania ws. JOW-ów i zmian w konstytucji” – deklarowała Ścigaj.