„Rolnicy mają jeszcze nadzieję, że pan prezydent zrobi to, co jest w jego mocy. A więc zawetuje, może i nawet pójdzie do Trybunału Konstytucyjnego, chociaż i tak mamy wątpliwości co do tego. W ostateczności zostaje nam Strasburg, ale nie chcielibyśmy skarżyć na własny kraj, bo to nie jest przyjemne. Brudy powinno się prać w domu, u siebie, a nie na zewnątrz” – mówiła Renata Beger w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM.

Była posłanka Samoobrony stwierdziła, że z trudem przyjęła nominację Grzegorza Pudy na ministra rolnictwa. Muszę przyznać, że było mi bardzo przykro, kiedy widziałam, jak pan prezydent nominował Grzegorza Pudę na ministra, i to z uśmiechem na twarzy. To tak, jakby mnie spoliczkował - powiedziała Beger.



Renata Beger przedstawiła też swój pomysł zmian w ustawie o ochronie zwierząt. My chcemy procedować nad dobrostanem zwierząt, ale to trzeba podzielić na minimum trzy ustawy - ustawę dotycząca zwierząt hodowlanych, ustawę dotycząca zwierząt tzw. "milusińskich", no i oczywiście ustawa dotycząca kontroli gospodarstw. A więc zwiększenie kompetencji i finansowania Państwowej Inspekcji Weterynaryjnej, a nie jakiejś Państwowej Inspekcji Ochrony Zwierząt, gdzie będą pewnie "animalsi" zasiadali - koledzy pana ministra Pudy - powiedziała Beger.

Premier wie więcej o rolnictwie niż minister?


Jak nie wychodzić (na ulice - przyp. RMF FM)? Gdy wczoraj słuchałam co mówi pan premier i co mówi obecny minister rolnictwa, to nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy płakać, ponieważ okazało się, że pan premier ma więcej wiedzy na temat rolnictwa niż pan minister. Sprawy dotyczące np. uboju rytualnego drobiu i wołowiny... Pozwala się w tej chwili na to - złożono poprawkę oczywiście - aby zezwolić na ubój rytualny drobiu, natomiast nie wołowiny. Ja się pytam, czym zwierzę - ptak różni się od bydła opasowego? - stwierdziła była posłanka Samoobrony na antenie RMF FM pytana o to, dlaczego rolnicy protestują pomimo ogłoszenia przez premiera poprawek do noweli o ochronie zwierząt.

"Inspekcja po to, żeby swoich kolesi tam umieścić"

Nie tylko jest durna (ustawa o ochronie zwierząt - przyp. RMF FM), ale jest to też cios poniżej pasa. Jak można mówić o Państwowej Inspekcji Ochrony Zwierząt? Pytam się kto będzie w tej Państwowej Inspekcji Ochrony Zwierząt? Pytam się za czyje pieniądze będzie utrzymywana? Co z Państwową Inspekcją Weterynaryjną? Przecież ludzie kończyli studia, robili specjalizację i dlaczego nie dać więcej pieniędzy, żeby studenci po weterynarii mogli pracować w tej weterynarii? Niech przychodzą do nas, niech nas kontrolują w dzień i w nocy, kiedy tylko sobie życzą, ale nie ludzie, którzy nie są do tego przygotowani. Niepotrzebna jest następna inspekcja po to tylko, żeby swoich kolesi tam umieścić - komentowała Beger.

"Nie może być tak, że przychodzi jakiś pseudoinspektor"

Zwierzęta też mają prawa - muszą być nakarmione, musza być w odpowiednich warunkach utrzymywane, muszą mieć tak zwany dobrostan, ale w momencie, kiedy przychodzi czas uboju, to trzeba jak najbardziej humanitarnie dokonać tego uboju. Nie może być tak, że przychodził jakiś pseudoinspektor, który zielonego pojęcia o niczym nie ma (...) i będzie dyktował rolnikowi jak ma wyglądać krowa mlecza - stwierdziła była posłanka. W ten sposób odniosła się do słów Janusza Korwina-Mikke, który podczas manifestacji rolników mówił, że "w normalnym kraju nie ma praw zwierząt, zwierzęta należą do właściciela". 

TREŚĆ ROZMOWY MARCINA ZABORSKIEGO Z RENATĄ BEGER

Marcin Zaborski, RMF FM: "Wysłuchaliśmy kontrowersji, które zgłaszali rolnicy, pokazaliśmy pomysły na zmianę przepisów" - tak mówią politycy Prawa i Sprawiedliwości, jeśli chodzi o ustawę "Piątka dla zwierząt - Piątka Kaczyńskiego", a wy, rolnicy i tak wychodzić na ulice. Dlaczego?

Renata Beger, była posłanka: Panie redaktorze, jak nie wychodzić, kiedy wczoraj słuchałam, co mówi pan premier i co mówi obecny minister rolnictwa, to nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy mam płakać. Ponieważ okazało się, że pan premier ma więcej wiedzy na temat rolnictwa niż sam minister. Sprawy dotyczące np. uboju rytualnego drobiu i wołowiny, bydła mięsnego - pozwala się w tej chwili na to, złożono poprawkę oczywiście, aby dokonywać uboju drobiu, natomiast nie wołowiny. A ja się pytam czym zwierzę - ptak różni się od bydła opasowego?


No właśnie dopuszczenie uboju rytualnego drobiu, utworzenie Państwowej Inspekcji Ochrony Zwierząt, która zamiast aktywistów będzie kontrolowała rolników i ich gospodarstwa, przesunięcie wejście w życie ustawy na styczeń 2022 roku, odszkodowania dla branży rolniczej - to są te poprawki, które ogłasza premier z ministrem rolnictwa. A pani wciąż mówi, że to jest, że zacytuję "durna ustawa". Mimo tych poprawek?

Ależ oczywiście. Nie tylko durna, ale w ogóle to jest cios poniżej pasa. Jak można mówić o Państwowej Inspekcji Ochrony Zwierząt? A ja się pytam, kto będzie w tej Państwowej Inspekcji Ochrony Zwierząt? Pytam się, za czyje pieniądze ona będzie utrzymywana? A co z Państwową Inspekcją Weterynaryjną? Przecież tutaj ludzie kończyli studia, ci ludzie robili specjalizację. I dlaczego nie dać więcej pieniędzy na to, żeby studenci po weterynarii mogli pracować w tej weterynarii? Niech przychodzą do nas, niech nas kontrolują, w dzień i w nocy, kiedy tylko sobie życzą. Ale nie ludzie, którzy nie są do tego przygotowani. Niepotrzebna jest następna inspekcja po to, żeby tylko swoich kolesi tam umieścić. Nam potrzebna jest Inspekcja Weterynaryjna.

Na proteście mówiła pani tak: "Ustawa jest do niczego. Największy bubel, który ma wszystkie buble pod sobą. To jest zajzajer, niech go wycofają. A jak nie, to zablokujemy Kaczyńskiego w domu kota, odbierzemy". No jest bon mot, będzie się cytował, barwnie brzmi. A tak na poważnie, co dalej? Co zamierzacie teraz zrobić?

Panie redaktorze, po pierwsze, ten "zajzajer", jak ja to określam, powinien być wycofany jak najszybciej. Ponieważ wczoraj pan premier powiedział, że będą odszkodowania dla rolników. A ja się pytam - kto pozwala na takie odszkodowania? Przecież Unia Europejska nie pozwala na odszkodowania, na pomoc publiczną.

Może się zgodzi na pomoc publiczną? Tego jeszcze nie wiemy.

Na pewno nie pomoże, dlatego, że wiemy doskonale, że tych pieniędzy w ogóle nie ma. Budżet państwa - oficjalnie wiemy, że ponad 100 miliardów deficytu na przyszły rok, a więc, skąd te pieniądze będą? Sam minister Jan Krzysztof Ardanowski mówi, że wtedy, kiedy była susza, więc 2018-19 rok, były poważne problemy, żeby zdobyć 2 mld, z małym haczykiem dla każdego z tych roków na odszkodowania dla rolników. A teraz mówi się o tym, żeby dać 10 mld? A ja się pytam, za jakie? Za te zwierzęta, które będą w danym momencie u rolnika, które będą likwidowane? A co za utracone dochody? To jest likwidacja polskiego rolnictwa, nic innego. A skoro nie ma pieniędzy, to w takim układzie co? Opodatkujemy mieszkańców Warszawy, wszystkich mieszkańców Polski, naszych rodaków? I rodacy będą się składali po to, żeby zlikwidować polskie rolnictwo? I co będą jedli? Stary drób z Zachodu?

Będziecie rozmawiali z ministrem rolnictwa, z panem ministrem Pudą?

Pan minister Puda powinien być odwołany, i to jak najszybciej.


Dopiero zaczął być ministrem.

Wczoraj, słuchając go, naprawdę, powtarzam jeszcze raz - nie widziałam czy mam płakać, czy mam się śmiać. Ponieważ, powtarzam jeszcze raz państwu, premier wiedział więcej na temat rolnictwa niż sam minister. Co to za minister, który nigdy w życiu nie wyhodował żadnego zwierzaka? Który nie wie, w jaki sposób hodować, w jaki sposób pielęgnować zwierzęta?

Pani mówi tak: "minister Puda zamienił się z głupkiem na rozum". No, proszę wybaczyć, ale to nie brzmi jak chęć rozmowy z kimś, kto odpowiada za polskie rolnictwo.

A z kim tu rozmawiać? Tu nie będzie żadnej merytorycznej rozmowy. Faktycznie - zamienił się z głupim na rozum. No przecież, jeżeli ktoś nie ma zielonego pojęcia o rolnictwie, to o czym ja mam z nim rozmawiać? Jeszcze z panem Ardanowskim, jak siadaliśmy do stołu, to wiedzieliśmy, że siedzi równy z równym, że my rozmawiamy merytorycznie. Jest jedna i druga strona. I sprzeczaliśmy się merytorycznie. To była rozmowa, konstruktywna rozmowa. A z panem Pudą o czym my mamy mówić? Przecież ten człowiek nie wie, on tylko ma teorię.

Janusz Korwin-Mikke podczas waszego protestu mówił ze sceny tak: "W normalnym kraju nie ma praw zwierząt. Zwierzęta należą do właściciela. Mamy obecnie ekofaszystów, którzy uważają, że mają prawo odebrać nasze zwierzęta" - tak mówił Janusz Korwin-Mikke na waszym proteście. Więc chciałbym panią zapytać, czy pani zdaniem tak właśnie jest, że w normalnym kraju nie ma praw zwierząt?

Ja nie mówię o tym, bo zwierzęta też mają swoje prawa.

Czyli Korwin-Mikke jednak się myli?

Muszą być nakarmione, muszą być w odpowiednich warunkach utrzymywane, muszą mieć tzw. dobrostan. Ale w momencie, kiedy przychodzi czas uboju, to trzeba jak najbardziej humanitarnie dokonać tego uboju. A nie, że ktoś będzie przychodził, jakiś pseudoinspektor, który zielonego pojęcia o niczym nie ma, nazywa się pseudoinspektorem, uniformy szyją podobne do policji, i oni przychodzą do gospodarstwa rolnego i będą dyktowali rolnikowi jak ma wyglądać krowa, która jest krową mleczną? I zabierają rolnikowi? Mało tego, że zabiorą, to jeszcze na koszt tego rolnika utrzymują te zwierzęta. Po to utrzymują, żeby po pewnym czasie sprzedać i gdzie są te pieniądze, się pytam?

Jaki okres przejściowy dotyczący przepisów o fermach zwierząt futerkowych byłby dla was do przyjęcia? Kiedy te przepisy mogłyby waszym zdaniem wejść w życie?

Panie redaktorze, szanowni państwo, każdy rolnik, obojętnie, jaką ma hodowlę zwierząt, korzysta z banków. Tymi najbardziej przyjaznymi bankami są banki spółdzielcze. Jeżeli rolnik dostał kredyt, jest kredytowany przez ten bank, to tak długo okres przejściowy powinien być, dopóki nie spłaci ostatniej raty.

PSL proponuje dziesięcioletnie vacatio legis. To jest pomysł, nad którym można się pochylić, o którym można rozmawiać?

Dziesięcioletni, owszem, można rozmawiać. Natomiast nie może być tak, że ktoś przychodzi - jeden mówi - rok, drugi mówi - trzy, bo gdzieś tam w jakimś kraju było, a ktoś inny powie: "a ja będę lepszy i dam pięć!". Nie! Ostatni rolnik, ostatni hodowca norki amerykańskiej, który spłaci swój kredyt, to wtedy powinna być dopiero zamykana ta branża. Ale ta branża nie może być zamknięta w ten sposób, że się likwiduje i nie ma żadnych odszkodowań. A tych odszkodowań nie będzie. A jeżeli już likwidujemy, to się pytamy: a co zrobimy z odpadami poprodukcyjnymi mięsa?



ZOBACZ RÓWNIEŻ: "Nie cofniemy się". Rolnicy protestują przeciwko "Piątce dla zwierząt"