"Myślę, że potrzebne jest odwołanie imprez masowych, ale przede wszystkim zachowanie spokoju, bez paniki" - mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja. "Moim obowiązkiem - nie jako prezesa NRL - ale jako zwykłego lekarza jest zagwarantowanie bezpieczeństwa naszym pacjentom i wszystkim obywatelom. Powinniśmy się wzajemnie edukować" - podkreślał gość Marcina Zaborskiego. "Zachowujmy spokój, ale także nie narażajmy innych. Ograniczmy udział w spotkaniach, gdzie moglibyśmy być źródłem zakażenia" - radził. Rekomendował zamykanie kin i teatrów i zakaz imprez masowych. Prezes NRL podkreślał też, że sami powinniśmy obserwować swój stan zdrowia, szczególnie jeżeli mamy styczność z osobami, które wróciły z krajów objętych zakażeniem. "Nie planujmy wyjazdów do tych krajów" - podpowiadał. Jego zdaniem zakaz odwiedzin w szpitalach jest słuszny - to pewna forma prewencji. Przyznał, że nie można powiedzieć, iż wszyscy lekarze wiedzą, co robić w sprawie koronawirusa. "Ale na oddziałach zakaźnych znają procedury" - zapewniał prof. Matyja. Mówił też, że lekarze rodzinni zgłaszają mu problem z dostępem do rękawic.

"Nie umiemy leczyć koronawirusa. Leczymy go objawowo"

Śmiertelność grypy wynosi 0,1 proc., natomiast koronawirusa 3 proc., bo jeszcze nie umiemy leczyć. Leczymy tylko i wyłącznie objawowo -  powiedział prof. Andrzej Matyja w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. 

Według szefa Naczelnej rady Lekarskiej dokładne mycie rąk powinno być jednym z podstawowych sposobów ochrony przed zakażeniem koronawirusem. Jeżeli mamy zwykłe mydło, powinniśmy myć dokładnie między palcami, od 30 sekund do minuty. Spłukać i znów myć, żeby doszło od odkażenia. Ale też nie wolno przesadzać - żebyśmy nie szorowali rąk jak chirurg przed zabiegiem operacyjnym - uczulał Matyja. Jego zdaniem, jeśli jesteśmy zdrowi, gorączkowe poszukiwania maseczek ochronnych nie mają sensu. Maseczka powinna chronić tych, którzy nie są zakażeni przed tym, który przechodzi infekcję. Maseczkę powinien nosić ten, kto ma infekcję, a nie ten, kto jest zdrowy - powiedział.

Marcin Zaborski zapytał też, dlaczego młodzi lekarze coraz rzadziej wybierają specjalizację chirurga. Oprócz zarobków jest jeszcze satysfakcja z zawodu, której często brakuje. Bardzo często jest tak, że nasze działania nie są doceniane i w sposób nieuzasadniony jesteśmy bardzo często atakowani za nasze niepowodzenia - mówił Matyja. Liczba miejsc na rezydenturze, a liczba obsadzonych miejsc, to jest prawie 50 proc. wolnych miejsc. Nie ma chętnych młodych lekarzy, żeby zostać chirurgiem - dodał prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Marcin Zaborski, RMF FM: Ile telefonów odebrał pan od rana z pytaniami dotyczącymi koronawirusa?

Andrzej Matyja: Od 6 rano tak naprawdę. Nie ma głupich pytań, a więc pytania przede wszystkim o to, jakie jest niebezpieczeństwo, czy zachoruję, czy nie zachoruję, jak powinniśmy się zachowywać.

Skoro nie ma głupich pytań, czuję się ośmielony, będę zadawał kolejne. Panie profesorze, jeszcze zanim Ministerstwo Zdrowia potwierdziło pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce, podpowiadał pan premierowi, żeby jak najszybciej był wprowadzony w naszym kraju zakaz organizacji imprez masowych i żeby te już zaplanowane wydarzenia były odwołane. To jest naprawdę potrzebne?

Myślę, że tak, ale przede wszystkim zachowanie spokoju. Bez paniki, roztropność w działaniu. Naszym obowiązkiem, moim obowiązkiem - nie jako prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej, jako zwykłego lekarza - jest zagwarantowanie bezpieczeństwa naszym pacjentom i wszystkim obywatelom.

To mi się trochę kłóci. Z jednej strony mówienie "zachowajmy spokój", a z drugiej strony "nie organizujmy imprez masowych, odwołajmy to, co już zaplanowane".

Nie do końca. Ponieważ powinniśmy się wzajemnie edukować i to powinno być priorytetem. Zachowujmy spokój, ale także nie narażajmy innych. Ograniczmy udział w takich imprezach, w takich spotkaniach, gdzie moglibyśmy my osobiście czy ktoś inny być źródłem zakażenia.

I tu jest pytanie, co powinniśmy ograniczyć. Naczelna Rada Lekarska w swoich rekomendacjach pisze o przemyśleniu odwołania spektakli, pokazów, wystaw, konferencji i koncertów. Mamy zamknąć na głucho kina i teatry dzisiaj?

Jeżeli będzie taka potrzeba epidemiologiczna - tak.

Wy to już rekomendujecie.

Nie, my mówimy, że należy to rozważyć. Rekomendacja to jest pewien sposób roztropności i rozwagi we wszystkim co robimy.

Wasz komunikat: "z tego powodu zalecać należy też organizatorom wszelkich wydarzeń gromadzących licznych uczestników ich odwołanie". Koniec, kropka. Już teraz.

Dalszym efektem tego jest apel Głównego Inspektora Sanitarnego kraju, zwracający się przede wszystkim do profesjonalistów medycznych, do lekarzy. Do tej pory wszystko, co przekazywały media, dotyczyło działań organizacyjno-administracyjnych. A tak naprawdę, to na tym pierwszym froncie, froncie z pacjentem, z potencjalnymi zachorowaniami są lekarze, pielęgniarki, diagności i im trzeba podziękować. To oni stanowią tę pocztę w zagwarantowaniu nam wszystkim bezpieczeństwa.

Dobrze, tylko idąc tropem tej ostrożności i dbania o bezpieczeństwo, zaczynam się zastanawiać, czy nie powinienem przypadkiem zrezygnować z przemieszczania się autobusami, tramwajami i metrem, bo tam jest pełno ludzi.

Apel dotyczy także nas wszystkich. My sami, nie jako lekarze tylko obywatele tego kraju, potencjalnie pacjenci, powinniśmy obserwować swój stan zdrowia - jeżeli mamy styczność z osobami, które wróciły z krajów dotkniętym tym zakażeniem. Nie planujmy wyjazdów do tych krajów. To jest wszystko prewencja. Musimy obserwować stan własnego zdrowia. Jeżeli pojawi się gorączka, trudności w oddychaniu, bóle mięśniowe, a więc wszystkie te objawy, które są charakterystyczne dla tego wirusa, to nie powinniśmy pójść do lekarza pierwszego kontaktu, tylko do miejsca, o których wszyscy wiemy gdzie. Powinniśmy się zameldować na oddziale chorób zakaźnych.

Zakaz odwiedzin w szpitalach, to już teraz powinna być oczywista oczywistość w całej Polsce?

I tu znów jest element taki - gdybyśmy byli społeczeństwem rozsądnym do końca i przestrzegali wszystkich zaleceń, które zostały opublikowane, które są publikowane na bieżąco w zależności od sytuacji pogarszającej się bądź nie, przestrzegali tych zasad, to nie pójdziemy do szpitala, jeżeli czujemy się przeziębieni. Nie pójdziemy do szpitala, jeżeli mamy jakiekolwiek objawy, bo większość może mieć te objawy i zakażamy nie koronawirusem, ale możemy zarazić, czy spowodować infekcję tych chorych, którzy są hospitalizowani z innych powodów.

I kolejne oddziały, kolejne szpitale wprowadzają zakaz odwiedzin.

Wprowadzają. I słusznie.

Tędy droga.

I słusznie. To jest pewna forma prewencji i profilaktyki przed zachorowaniem na jakiekolwiek infekcje.

Czy w imieniu polskich lekarzy może pan powiedzieć dzisiaj, że wszyscy w każdym polskim szpitalu wiedzą, co robić, jak się zachować, jakie procedury wdrożyć w związku z koronawirusem?

Pewnie gdybym powiedział, że tak, skłamałbym. Bo tak nie jest. Nigdzie w świecie tak nie jest, że wszyscy przestrzegają procedur określonych i sposobu zachowań. Tak nie jest. Ale w jednostkach, które są sygnowane do tego, by prowadzić kwarantannę, by przyjmować, diagnozować i leczyć tych chorych - te procedury są tam zachowane.

A jest coś, co niepokoi lekarzy? Pytają, dopytują, dzwonią, bo chcą się dowiedzieć, nie rozumieją, nie wiedzą, co robić?

Ależ oczywiście, że tak. Jest wiele niedopowiedzeń. Brak dostępności chociażby do rękawic.

Nie ma rękawic w szpitalach?

W szpitalach są. My cały czas mówimy o jednej rzeczy - o szpitalach...

To gdzie nie ma rękawic?

Ale pacjent - nie wie gdzie, jest zdezorientowany - i trafi do lekarza rodzinnego, to ten powinien zachować bezpieczeństwo dla siebie, ale także dla pacjenta jednego, drugiego i kolejnego, który oczekuje do niego. Zwłaszcza w okresie, kiedy ilość infekcji jest zdecydowanie większa.

Czyli w przychodniach brakuje rękawic?

Chociażby.

Zajrzałem dzisiaj do kilku drogerii w Warszawie. Na półkach ze środkami do mycia i odkażania rąk jest pustawo. Chyba jednak przejęliśmy się apelami o to, że trzeba myć ręce. A lekarze mówią, że powinniśmy myć ręce tak, jak chirurdzy. I tu pan jest najlepszym ekspertem. Proszę podpowiadać, jak myć ręce?

Myć, przede wszystkim, to jest pierwsza zasada. Nie "jak", ale myć.

Różnie z tym bywa.

Przede wszystkim myjemy przynajmniej do połowy przedramienia.

Czyli nie tylko dłonie.

Nie tylko dłonie. To jest mycie chirurgiczne. Kwestia witania się. Myślę że to też jest przesada.

Możemy się witać i podawać sobie ręce?

Ależ oczywiście! Oczywiście, nie przesadzajmy! Zachowujmy to bezpieczeństwo w stosunku do osób, które mogą być potencjalnymi nosicielami infekcji. Natomiast większość z nas nie jest, więc też nie wolno siać paniki "bo każdy z nas zachoruje".

Wśród zaleceń WHO na pierwszym miejscu jest mycie rąk, ale na drugim, o czym już nie wszyscy pewnie wiedzą, regularne czyszczenie blatów biurek w miejscach pracy i stołów w kuchni.

Ależ oczywiście!

No, dla pana oczywiste. Myślę, że dla części naszych słuchaczy niekoniecznie.

Myślę, że sytuacja jaka jest w tej chwili wyedukuje na przyszłość, jak powinny (być - przyp. red.) zasady higieny. To jest to, co pan powiedział - wydaje się banalne, proste, ale o nich bardzo często zapominamy. O tych najprostszych czynnościach.