"Polacy wspierali naszą misję w Syrii, natomiast teraz, po tragedii w Aleppo płynie bardzo wartki strumień pieniędzy. W ciągu dwóch dni zebraliśmy 900 tys. złotych. Bardzo wszystkim dziękuję. Spodziewamy się dalszych darowizn" - mówiła w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prezes Polskiej Akcji Humanitarnej, Janina Ochojska. Jak dodawała, środki te przeznaczane są m.in. na żywność i schronienie dla Syryjczyków. Razem z nią gościem Marcina Zaborskiego był Marcin Król z Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego - Młodzi Światu. On z kolei podkreślał, że obecni na miejscu w Syrii proszą nie tylko o pieniądze, ale również o modlitwę. "Oczywiście, pieniądze są potrzebne, oni potrzebują naszej pomocy materialnej, ale pieniądze nie powstrzymają bomb. To, o co oni nas prosili - i żeby to przekazać - żebyśmy my modlili się za nich" - mówił.

Marcin Zaborski, RMF FM: Panie Michale, jak to się stało, że znalazł się pan w Aleppo?

Michał Król, Salezjański Wolontariat Misyjny - Młodzi Światu: Pojechałem tam z misją Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego - Młodzi Światu, razem z ks. Romanem Sikoniem i Dariuszem Malejonkiem. Chcieliśmy zobaczyć, jak pracują tam salezjanie. Pomagamy im i robimy akcję, by pomóc salezjanom, którzy pracują w Aleppo z młodzieżą. Do oratorium codziennie przychodzi około tysiąca osób. Salezjanie się nimi zajmują, opiekują i my im w tym chcemy pomóc, dlatego tam pojechaliśmy, by zobaczyć na własne oczy, co się dzieje.

I w której części miasta pan to oglądał? W tej wschodniej, najbardziej dramatycznie dotkniętej wojną, czy zachodniej?

MK: Byliśmy oczywiście w części zachodniej, gdyż do wschodniej nie udało nam się wjechać. Byliśmy po stronie rządowej. I to, czego większość mediów nie podaje - w tym momencie w Aleppo żyje ponad milion ludzi. Mówi się nawet, że jest to półtora miliona ludzi, którzy wciąż są w części zachodniej. Wczoraj dostałem wiadomość na Facebooku od Josepha, który pisał, że wczoraj była pierwsza noc, kiedy on od 5 lat kładł się spać nie słysząc wybuchów i wystrzałów. Apelował do mnie i do swoich przyjaciół na Facebooku, żeby o tym mówić. Żeby mówić nie tylko o tym, co dzieje się we wschodnim Aleppo, ale też o ludziach, którzy żyją w Aleppo po zachodniej stronie.

Polska Akcja Humanitarna mówi o tym i pomaga Syryjczykom, którzy są tam, w centrum wydarzeń. PAH pomaga od 2012 roku. Rok później powstała misja stała Polskiej Akcji Humanitarnej.

Janina Ochojska, prezes Polskiej Akcji Humanitarnej: Tak. My pracujemy w prowincji Idlib - niedaleko Aleppo. To, co pan (Michał Król - przyp. red.) mówił o zachodnim Aleppo, to się rzeczywiście zgadza z naszymi informacjami, ponieważ jeszcze nie tak dawno czeska organizacja pracowała we wschodnim Aleppo. Niestety ludzie zginęli i z częścią z nich nie ma kontaktu, prawdopodobnie też zginęli. Zachodnie Aleppo jest w o tyle lepszej sytuacji, że ludzie oczywiście słyszą wystrzały i bomby, natomiast na nich te bomby nie spadają.

Na miejscu są Polacy, którzy pracują w misji PAH?

JO: Nie, my pracujemy w prowincji Idlib i Polacy nie mogą tam wjechać z bardzo prostego powodu - wizy musiałby nam dać rząd Baszara al-Asada. Od momentu, kiedy rząd Asada wydał decyzję, według której jeśli zostanie złapany obcokrajowiec nieposiadający wizy syryjskiej, zostanie on aresztowany na dwa lata i zostanie na niego nałożona kara finansowa.

Panie Michale, czy zapamiętał pan w jakiś szczególny sposób którąś z rozmów, któreś ze spotkań w Aleppo?

MK: Tak, oczywiście. Stwierdzenie, że bomby nie spadają na zachodnią część Aleppo, jest oczywiście nieprawdą. Byliśmy co najmniej w czterech kościołach, totalnie zrujnowanych, po zachodniej stronie Aleppo, blisko linii ognia. Rozmawialiśmy z rodziną, na której dom spadła jedna z bomb. I to było dla mnie bardzo mocne doświadczenie - w tym wybuchu zginęła ich córka. Spytaliśmy, jak to jest, kto wystrzelił tę bombę? Oczywiście mężczyzna wtedy bardzo się wzruszył. Mówił, że nie wie, on też nie chce jakby politycznie do tego podchodzić. Pytaliśmy też jak z tym żyje? Czy może przebaczyć coś takiego? On wtedy - to było bardzo wzruszające - uderzył ręką w stół i powiedział, że nie może czegoś takiego przebaczyć, ale jak patrzy na to, co zrobił Jezus, to przebacza. I to było dla mnie bardzo mocne doświadczenie.

Ta wojna trwa prawie 6 lat. Rozmawialiśmy całkiem niedawno pani Janino, i mówiła pani wtedy, że konflikty które trwają długo, które trwają latami, są zwykle szybko zapominane. Czy były takie momenty w tych sześciu już prawie latach, kiedy Polacy wyraźnie chętniej pomagali, przekazywali środki finansowe wpłacając je na konto Polskiej Akcji Humanitarnej?

JO: Na początku, kiedy zakładaliśmy misję. Natomiast teraz muszę powiedzieć że... Polacy wspierali naszą misję w Syrii, która jest w regionie Idlib. Natomiast teraz, po tragedii w Aleppo, płynie bardzo wartki strumień pieniędzy. W ciągu dwóch dni zebraliśmy 900 tys. złotych. Bardzo wszystkim dziękuję. Spodziewamy się dalszych darowizn, ponieważ my w prowincji Idlib jesteśmy największą organizacją, która tam działa. Opiekujemy się 50 obozami. Dostarczamy wodę, budujemy toalety, remontujemy - tam gdzie można - systemy wodne, dostarczamy żywność, środki czystości, schronienie. W tej chwili zabezpieczyliśmy 4 tys. miejsc dla pierwszych uciekinierów, którzy dotrą z Aleppo i będziemy przygotowywali następne, bo i chcielibyśmy i też spodziewamy się, że tych ludzi będzie więcej. 

Jednym z takich momentów, kiedy o Aleppo usłyszeliśmy po raz kolejny, bardzo mocno i wyraźnie, były Światowe Dni Młodzieży, kiedy w Krakowie Rand Mittri, czyli młoda Syryjka, mówiła o tym, co się dzieje w jej kraju. Mówiła: "Żyjemy życiem, które jest otoczone przez śmierć. Ale tak jak wy, zamykamy za sobą drzwi, gdy co rano wychodzimy do pracy lub do szkoły". Mówiła o tym normalnym, codziennym życiu. Panie Michale, pan widział normalność w tej codzienności w zachodnim Aleppo?

MK: Rozmawialiśmy też z Rand, z Ritą, tam na miejscu, w Aleppo. To, co ja widziałem, to jest taka próba prowadzenia normalnego życia, mimo tej wojny, która ich otacza. Też rozmawialiśmy z Rand, która mówi nam, że wychodzi codziennie na uniwersytet, który tam działa i ona nie wie, czy ten uniwersytet dalej będzie tam stał i nie wie, czy jak będzie wracać do domu - czy jej dom będzie dalej stał, czy będzie nienaruszony, czy nie będzie zbombardowany. Ludzie w takich warunkach tam żyją. Rozmawialiśmy z pięciorgiem ludzi, którzy byli w Krakowie na Światowych Dniach Młodzieży i nawet proponowano im to, żeby zostali w Krakowie. Oni jednak zdecydowali się wrócić. Wrócić do Aleppo i tam przekazywać to przesłanie, które papież Franciszek im przekazał - przesłanie miłosierdzia, które z Krakowa wychodzi. W Aleppo robią naprawdę bardzo dobrą robotę z dzieciakami. Też nam mówili, że oczywiście pieniądze są potrzebne, bo potrzebują tych pieniędzy, potrzebują naszej pomocy finansowej, materialnej, ale pieniądze nie powstrzymają bomb. I to, o co nas prosili, to żeby przekazać właśnie ludziom w Krakowie, ludziom w Polsce - żebyśmy modlili się za nich.

"Naszą rolą jest ratowanie życia ludzkiego" - stwierdziła w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Janina Ochojska. Szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej tłumaczyła, na czym polega pomoc humanitarna w rejonie syryjskiego Aleppo. "Koszt pakietu żywnościowego dla jednej rodziny na miesiąc to 140 zł" - mówiła.

Marcin Zaborski dopytywał Michała Króla z Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego "Młodzi Światu" o sytuację w samym mieście, w którym był wolontariuszem. "Mimo tego, że rozejm trwał, w oddali słychać było wybuchy" - opisywał gość audycji. Oboje społeczników zachęcało do pomocy. "Ci ludzie wierzą, że my coś zrobimy, a my robimy naprawdę mało" - oceniła prezes PAH. Zapraszamy do wysłuchania internetowej części rozmowy.