"Podopieczni naszej fundacji pytają 'Dlaczego tak się stało?' i 'Jak ja sobie poradzę, co dalej?'. To są takie zwyczajne pytania zadawane na co dzień, w rodzaju 'Dlaczego to mnie spotkało?'. Ciężko pogodzić się z faktem, że zginął człowiek" - powiedziała mł. insp. w stanie spoczynku Irena Zając w Popołudniowej rozmowie w RMF FM. Prezes Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach poinformowała, że fundacja obecnie ma pod swoją opieką 240 rodzin.

Mł. insp. Irena Zając: Nikt na wypadek śmierci się nie przygotowuje

W życiu codzienne wydarza się coś nowego, a śmierć policjanta się w to wszystko wpisuje (...). Rodziny policjantów, co chwilę, rozpamiętują (tragiczne) dni - podkreśliła mł. insp. Zając. Nikt na wypadek śmierci się nie przygotowuje (...). To nie jest tak, że cały czas myśli się o śmierci i o tym, jak niebezpieczny to jest zawód, funkcjonuje się normalnie - zaznaczyła prezes fundacji. Mł. insp. Zając podkreśliła szczególną wagę pomocy psychologicznej zapewnianej podopiecznym fundacji. 

Mł. insp. Irena Zając: To sentyment do munduru policjanta wyniesiony z domu

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM mł. insp. Irena Zając, prezes Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach, opowiedziała o dzieciach, które straciły swoich rodziców na służbie, a później same wstępują do policji. Jest ich kilkanaścioro - mówiła Irena Zając i dodała: Często widzą swojego tatę bohaterem. Ojciec zginął na służbie, matka wiecznie prowadziła te dzieciaki na cmentarz i chcą kontynuować tradycję ojca. To sentyment do munduru wyniesiony z domu. 

Marcin Zaborski RMF FM: Pani prezes, jak brzmi pytanie, z którym zmaga się Pani najczęściej w fundacji? Jakie jest to najtrudniejsze pytanie, które wciąż do pani wraca?

Irena Zając, prezes Fundacji Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach: To zależy, kto je zadaje.

Podopieczni?

Przede wszystkim, zupełnie inne pytania zadają podopieczni, a inne osoby z poza, czyli dziennikarze na przykład.

Dziennikarzy dziś zostawmy, skupmy się na wdowach i sierotach. O co pytają najczęściej?

Gdy chodzi o podopiecznych, no to cóż, zwykle jest to pytanie  "Dlaczego tak się stało?" i |"Dlaczego w ogóle policja ich opuściła?", jeśli można to tak ująć, a dalsze to: "Jak sobie poradzę, co dalej?". To są takie zwyczajne pytania na co dzień, "Dlaczego, dlaczego? No boże dlaczego ja? Dlaczego to akurat mnie spotkało?". A potem dopiero się zastanawiamy, co dalej i jak ja sobie poradzę. A najpierw się ciężko pogodzić z tym faktem, że jednak został odebrany człowiek od rodziny, zginął.

Policyjna księga pamięci liczy ponad 100 nazwisk tylko od 1989 roku licząc, ale wy opiekujecie się rodzinami już ponad 200 policjantów, którzy zginęli na służbie.

Taki, jest na chwilę obecną 240 rodzin pod opieką naszej fundacji, natomiast tablica pamięci nie obejmuje ich wszystkich, bo były kryteria dosyć ostre wpisu do tablicy, czyli bezpośredni zamach - tak było na początku. Tylko policjanci, którzy w wyniku bezpośredniego zamachu, czyli taka śmierć, na polu walki wręcz.

Tak, a policjanci giną najczęściej w wypadkach drogowych.

Tak, giną czasami cichutko, spokojnie, w wypadkach dużo, tak, ale wypadki też są różne. Wypadki są... ostatnio dziewczynę rozjechał pirat-kierowca podczas wykonywania czynności służbowych, znaczy, w wypadku drogowym. Obsługa wypadku drogowego. I była ekipa nasza policyjna i pani policjantka wykonująca oględziny i czynności wymagane na miejscu zdarzenia - po prostu została rozjechana. Śmierć na miejscu. Tak to wygląda.

My o policyjnych ofiarach słyszymy wtedy, kiedy to się rzeczywiście dzieje, kiedy dochodzi do wypadku. Później temat z mediów - siłą rzeczy - znika,  a życie toczy się dalej. Trzeba się z tym życiem się zmierzyć.

Dobrze pan mówi, ale tak jest w życiu. Niestety, codziennie coś nowego się wydarza. Życie nie znosi próżni, a śmierć policjanta się w to wszystko wpisuje. Zginął jeden, za chwilę zginie następny. Nie można się nad jednym faktem się całe lata roztkliwiać, co często jest domeną rodzin naszych podopiecznych. Jak rozmawiam z dziewczynami to widzę, jak całymi latami rozpamiętują ten dzień kiedy on wychodził z domu, jak zamiast niego przyszli z informacją. Cały czas jest to takie kołysanie myśli, jak to wtedy było.

Pani to życie zna także jako była policjantka, czy policjantka w stanie spoczynku? 

Obecnie tak, ze służby odeszłam już parę lat temu.

Teoretycznie każda rodzina policyjna wie, że to się może wydarzyć, że się może zdarzyć wypadek, bo to jest służba obarczona ryzykiem. Ale wiedzieć to nie to samo, co się do tego przygotować, bo nie da się do tego przygotować.

Nie da się do tego przygotować i śmiem przypuszczać, że nikt się do tego nie przygotowuje, bo absolutnie, gdyby człowiek wiedział, że za progiem czeka go śmierć, to w życiu nie podjąłby się takiej pracy. Mnie się wydaje - bo ja przynajmniej tak nie myślałam, ani osoby, z którymi rozmawiałam - to nie jest tak, że cały czas się myśli o tej śmierci, że "Ojej, jaki to jest niebezpieczny zawód", "Idę, a nie wiem czy przyjdę". Nie. Normalnie się funkcjonuje.

Pani prezes, fundacja to głównie pomoc finansowa.

Finansowa, ale nie tylko. Mamy pieniądze i prosimy o te pieniądze zawsze, bo nie mamy żadnych dotacji państwowych. Pieniądze nie załatwiają sprawy do końca, ale my - dzięki pieniądzom - możemy organizować dla tych naszych pań pomoc psychologiczną np. razem zebrać je w jednym miejscu. One same sobie świetnie radzą.

Bo ze sobą rozmawiają?

Tak, to jest jedna z najlepszych terapii. Wzajemne poznanie się, wzajemne wspieranie, wspólny płacz, wspólne wspominanie. Ja teraz byłam na spotkaniu w województwie wielkopolskim i chociaż tam na szczęście nie było już dawno wypadku z udziałem policjanta, to te panie - one są takimi wdowami okrzepłymi w tym swoim wdowieństwie - to one bez przerwy wracają do tego, co się wydarzyło. Więc to jest temat cały czas żywy. Z nikim innym nie porozmawia o tym taka wdowa, nie w ten sposób w każdym razie.

A pani, kim jest pani dla tych wdów?

Oj nie wiem. Wydaje mi się, że traktują mnie jak jedną z nich, bo często przytaczają to:  "A ona wie, bo ona to przeszła" - mówiąc o mnie, prawda? Przez to przeszła, czyli wie najlepiej. Jesteśmy przeważnie po imieniu z każdą, przeważnie znamy wszystkie życiorysy. One wiedzą o mojej sytuacji rodzinnej, ja z kolei znam mnóstwo spraw z ich życiorysów, z ich życia: te śluby dzieciaków, te matury wszystkie. No, pomijam ten okres pierwszy, kiedy jest ciężko takiej wdowie się otworzyć tuż po śmierci męża. No, to jest blokada.

A zdarza się, że ktoś nie chce waszej pomocy i ktoś ją odrzuca, bo chce się odciąć od tego co się wydarzyło?

Nie jest powiedziane, że nie chce, po prostu nie przyjmuje propozycji. Po czym jak zadzwonimy do niej, czy pismo wyślemy, że organizowany jest jakiś wspólny wyjazd, to ona się po prostu nie odzywa. Ale nie to, że nie chce, czy że ma jakieś żale, czy pretensje, czy nie jesteście mi potrzebni. Tak jeszcze się nie wydarzyło, żeby ktoś tak powiedział. Jeśli, to mówi tak: "Wiecie co, ja sobie na razie jakoś radzę i na pewno są osoby bardziej potrzebujące jeśli chodzi o pomoc finansową".

W tym roku jest stulecie niepodległości, a w przyszłym stulecie polskiej policji. Czy ma pani jakieś szczególne marzenie na to podwójne stulecie?

Pytanie za sto punktów. To standard jak powiem, żeby nie było wypadków.

I żeby nie była potrzebna fundacja, ale to chyba nie ma szansy się spełnić ?

Tak, żeby nie była potrzebna fundacja. Ale nie o to chodzi. Ta służba niesie za sobą to ryzyko, i nie oszukujmy się, cudów nie ma i zawsze może się coś wydarzyć. Zawsze bandyci będą chcieli jakiś odwet wziąć na policjancie, jakiejś zemsty dokonać, poza tym - nieszczęśliwe wypadki w służbie. Chciałbym, żeby się spełniły bardziej realne życzenia. To znaczy chodzi o pieniądze. My mamy teraz przychody, tak jak wspominałam z jednego procenta, to jest dla nas jedna trzecia wszystkich przychodów. Chodzi o to żebyśmy mieli więcej pieniędzy i wtedy sobie poradzimy o wiele lepiej.    

(ph,nm,mc)