Ilu pracowników liczy departament pomocy humanitarnej? "Sam zespół nie jest wybitnie liczny" – przyznał Michał Woś, 28-letni konstytucyjny minister rządu Mateusza Morawieckiego, który ma koordynować pomocą humanitarną. Jaki budżet ma do dyspozycji minister Woś? Na to pytanie nie usłyszeliśmy odpowiedzi. "Odpowiadam za koordynację. To ja powinienem tak zorganizować pracę, żeby szereg instytucji odpowiedzialnych ze sobą dobrze współpracowało" – oświadczył gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM – "Ten urząd kończy z Polską resortową. Kończy z tym, że pięć różnych ministerstw między sobą się przepycha, bo nikt nie wie, co i w którym kierunku powinniśmy zrobić".

"W pierwszej kolejności powinniśmy pomagać w tym miejscu, w którym osoba pokrzywdzona jest już bezpieczna, ale jest jak najbliżej swojego miejsca zamieszkania" - mówił minister Michał Woś o programie pomocy humanitarnej polskiego rządu dla pokrzywdzonych konfliktami zbrojnymi. "Na miejscu, to znaczy w obozach dla uchodźców?" - dopytywał Marcin Zaborski.  "Obozy dla uchodźców to najgorsza forma pomocy" - mówił nasz gość i zadeklarował: "Naszą odpowiedzialnością jako Rzeczpospolitej jest wspierać tych, którzy są dotknięci konfliktem, natomiast odpowiedzialnością poszczególnych rządów po ustaniu konfliktów zbrojnych jest przyjmowanie tych osób z powrotem".    


Marcin Zaborski, RMF FM: Dlaczego został pan nowym ministrem w rządzie Mateusza Morawieckiego?

Michał Woś: Liderzy Zjednoczonej Prawicy zaproponowali mi tę funkcję, bo jest potrzebna osoba, która dalej będzie koordynować pomoc humanitarną i kontynuować to, co robiła pani minister Beata Kempa.

Inaczej mówiąc, w koalicyjnej układance był potrzebny ktoś z Solidarnej Polski, człowiek Zbigniewa Ziobry.

Niekoniecznie. Oczywiście prawdą jest, że rząd tworzą trzy partie jako Zjednoczona Prawica...

I to przypadek, że pan zajmuje miejsce minister Kempy. Związki ze Zbigniewem Ziobrą nie są tutaj ważne.

Ja się w związku ze Zbigniewem Ziobrą nie wypieram, bo szalenie cenię tego człowieka za to, co robi, natomiast otrzymałem taką propozycję od liderów Zjednoczonej Prawicy. Moja dotychczasowa skuteczność, ciężko się samemu chwalić, ale tak mi przynajmniej szef przekazywał, minister Ziobro, mój poprzedni szef jako wiceminister sprawiedliwości, że w Ministerstwie Sprawiedliwości to, co mi zlecił, to wykonałem bardzo dobrze - jak choćby rejestr pedofilów, system losowego przydziału spraw, szereg innych trudnych tematów. I traktuję to z jednej strony bardzo pokornie, z drugiej strony jako wielką odpowiedzialność, ale z trzeciej strony jako docenienie tej dotychczasowej skuteczności.

I rozumiem, że teraz jako 28-latek będzie pan ministrem ds. łowienia młodych wyborców, młodą twarzą PiS-u, która ma uwieść młodych, pokolenie Netflixa. 

Ja dostałem zadania związane z pomocą humanitarną i tą pomocą humanitarną będę się zajmował. Natomiast nikt z nas nie ukrywa, że... Zresztą to wynika też z badań, które są prowadzone, z wyników sondaży choćby, że Zjednoczona Prawica, PiS cieszy się największym poparciem w tej grupie, wśród młodych. I młodzi to widzą, że robimy naprawdę dużo. Chociażby obniżenie podatku PiT-u dla młodych, szereg innych działań, więc to jest naturalne, że mamy poparcie też młodych i z tego się bardzo cieszę.

Spotkał się pan już z departamentem pomocy humanitarnej. Jak duży to jest zespół?

Sam zespół nie jest jakoś wybitnie liczny...

Ile to jest osób?

Nie jest to liczny zespół.

To nie jest odpowiedz na moje pytanie. Proszę o konkretną odpowiedź: ile osób tworzy departament?

Współpracuje bezpośrednio z kilkunastoma osobami, natomiast trzeba jasno powiedzieć, że zadaniem kancelarii premiera i miejsca, w którym pracuje, jest koordynacja zadań realizowanych też w innych miejscach, w innych resortach. I są to na przykład...

Jaki roczny budżet ma do dyspozycji pan jako minister do spraw humanitarnych?

Łącznie Polska wydaje na pomoc humanitarna 2,5 mld złotych, natomiast minister ds. pomocy humanitarnej jest od koordynacji działań podejmowanych przez szereg instytucji państwowych i to jest właśnie problem. To było coś...

I pan jako minister ma do dyspozycji ile pieniędzy rocznie?

Ja jako minister odpowiadam za to, żeby te 2,5 mld złotych, które są na pomoc humanitarną przeznaczane, dzieciom, kobietom, tam gdzie są konflikty zbrojne - żeby były możliwie sensownie wydawane, realizowane.

Pan nie odpowiada za 2,5 mld złotych panie ministrze... Jaki pan ma budżet?

Odpowiadam za koordynację. Odpowiadam za koordynację wydawania 2,5 mld złotych, natomiast to, o czym zacząłem mówić, zanim pan doprecyzował swoje pytanie jest to, że minister, członek Rady Ministrów, odpowiada za koordynację. To ja powinienem tak zorganizować pracę, i to minister Kempa zrobiła i będę to kontynuował, żeby szereg instytucji odpowiedzialnych ze sobą dobrze współpracowało. Bo wcześniej niestety było tak, i to jest coś o czym my bez przerwy mówimy i słusznie, że mówimy, że Polska była resortowa. Zresztą o tym premier też mówił w swoim przemówieniu przy zmianie składu rządu, że powinniśmy lepiej koordynować współpracę między ministerstwami i między ministrami w rządzie.

To już wiemy, że ma pan koordynować. Ja pytam o to, dlatego że zastanawiam się, czy naprawdę potrzebujemy konstytucyjnego ministra do zajmowania się tymi sprawami, bo ten budżet, który ma pan do dyspozycji jest na poziomie pewnie tego czy innego departamentu w jednym lub drugim ministerstwie. I jeden plan, jeden program w jakimś ministerstwie to są takie pieniądze, jakie ma pan do dyspozycji. 

Jak pan wie, minister ds. pomocy humanitarnej powstał wtedy, kiedy Polska zmagała się na arenie międzynarodowej, zmagała się z całą Unią, z kryzysem migracyjnym. 

Złośliwi mówią, że powstał, bo Beata Kempa potrzebowała stanowiska w rządzie.

Wyraźnie lepiej jest w tym momencie realizowana pomoc humanitarna, bo wcześniej brakowało tej koordynacji i między innymi ten urząd kończy z tą "Polską resortową", kończy z tym, że pięć różnych ministerstw między sobą się przepycha, bo nikt nie wie, co i w którym kierunku powinniśmy zrobić, a my chcemy pomagać na miejscu w konfliktach zbrojnych. Tam, gdzie ta pomoc jest najsensowniej realizowana.

Panie ministrze, czy ogłaszana w maju przez premiera państwowa komisja badająca przypadki pedofilii zaczęła już działać? 

Nie mam informacji w tym temacie, ale to pan redaktor z pewnością ustali u świetnego, nowego ministra, czyli Piotrka Muellera, który już od dzisiaj pełni swoją funkcję nowego rzecznika rządu.

Pytam pana, bo odpowiadał pan w Ministerstwie Sprawiedliwości między innymi - jak sam pan powiedział przed momentem - za wdrożenie ustawy o przeciwdziałaniu zagrożeniom przestępczością na tle seksualnym. Więc się zastanawiam, czy pan wie, na podstawie jakich przepisów może działać taka komisja w Polsce?

Panie redaktorze, ja jestem członkiem rządu bezpośrednio od kilkudziesięciu już godzin, natomiast ostatnie półrocze spędziłem w zarządzie województwa na Śląsku, więc nie jestem na tyle bieżąco z tymi tematami, żeby przedstawić panu podstawę prawną, standardowo pewnie ustawę o Radzie Ministrów. 

Ale wie pan może, czy ktoś tworzy takie przepisy? 

Ja się zajmowałem rejestrem pedofilów. Znam doskonale mechanizm działania rejestru pedofilów, wiem, kto się tam znajduje, jakie są największe wyzwania z tym związane.

Dlatego pana pytam, bo nie jest pan laikiem w tych sprawach, więc chciałbym wiedzieć, czy pan wyobraża sobie - jako były wiceminister sprawiedliwości - na jakiej podstawie taka komisja może działać? Czy trzeba tworzyć ustawę, która będzie źródłem prawa dla takiej komisji?

Moim zdaniem nie ma potrzeby, jeśli chodzi o podstawę prawną. Ustawa o Radzie Ministrów dopuszcza powoływanie chociażby specjalnych zespołów czy innych grup przez pana premiera. W tym przypadku, jeszcze raz panu powiem, nie mam takiej wiedzy i z pewnością nowy rzecznik rządu będzie panu w stanie szczegółowo odpowiedzieć na to pytanie. 

Będę dopytywał panie ministrze. "Wiele naszych działań będzie nastawionych na zdecydowane skrócenie czasu trwania postępowań sądowych" - tak obiecywało PiS w swoim programie przed wyborami. Może pan dzisiaj z pełną radością ogłosić, że to właśnie się udało, i jako były wiceminister sprawiedliwości powie pan - tak właśnie, ułatwiliśmy Polakom. Jest krócej w sądach, procesy są naprawdę krótsze. 

Statystyki ministerstwa sprawiedliwości pokazują, że wiele procesów, wiele postępowań jest krótszych. Chociażby niektóre postępowania gospodarcze. 

Statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości pokazują dokładnie tyle, że w 2015 roku postępowanie w polskim sądzie trwało średnio trochę ponad cztery miesiące, w 2018 roku trwało średnio pięć i pół miesiąca.  

Jednocześnie wpływ spraw w 2014 roku był wielokrotnie niższy niż w 2015 roku. Wszyscy działamy tak, żeby też czas oczekiwania był jak najmniejszy, ale trzeba patrzeć na to, że spraw w Polsce każdego roku przybywa o ponad milion albo i więcej. 

Obietnica brzmiała - zdecydowane skrócenie czasu trwania postępowań sądowych. Nic więcej.

Powiem panu, co już jest zrealizowane. Między innymi to, że sędzia, który jest przydzielony do konkretnej sprawy, ma tę sprawę od początku do końca, a nie jest tak, że w trakcie procesu zmieniają się sędziowie i znowu muszą uczyć się tej sprawy na nowo. To nie jest tak, że zrobimy jedną rzecz i na jutro pan będzie miał w statystykach od razu efekt. To jest proces i zapewniam pana, że na pewno będzie pan te miesiące mógł przedstawiać, tak, żeby było one krótsze. Druga rzecz. Kończymy z tym absurdem, który jest w procesie Amber Gold, gdzie teraz sędzia będzie musiała przez kilka miesięcy odczytywała wyrok do pustej sali. To zmarnowane pieniądze podatników i zmarnowany czas tej sędzi i tak nie powinno być i to już jest w parlamencie.