„PiS jeszcze niedawno chciał się podzielić z opozycją odpowiedzialnością za ochronę granicy czy walkę z pandemią. Kiedy przychodzi do rozwiązań legislacyjnych i pojawią się poprawki opozycji – sensowne poprawki opozycji - to nie ma miejsca na dyskusję” – mówił Marek Sawicki w Popołudniowe rozmowie w RMF FM. Komentował w ten sposób dzisiejsze głosowanie w Sejmie nad nowelą ustawy o ochronie granicy. Większość parlamentarna odrzuciła wszystkie poprawki, które złożył Senat.

Trzeba zatrzymać strumień dopływu migrantów, bo żadna zapora nie zatrzyma tych migrantów, jeżeli będzie ich 20 tysięcy - mówił poseł PSL.

Sawicki przekonywał także, że nie ma wątpliwości co do tego, że prezydent Andrzej Duda podpisze ustawę, która - po dzisiejszym głosowaniu - trafi na jego biurko. Nie mam wątpliwości. Pan prezydent podpisze tę ustawę i ta ustawa o północy wejdzie w życie. Pan prezydent podpisywał już wielokrotnie ustawy niezgodne z konstytucją - dodał.

Zdaniem Marka Sawickiego Polska na własne życzenie przegrała wojnę informacyjną z Białorusią przez to, że nie wpuszczono dziennikarzy w pobliże granicy. Reżim Łukaszenki potrafi udostępnić swój teren dla dziennikarzy, a Polska - demokratyczna i otwarta - boi się - komentował. 

Premier Mateusz Morawiecki odbył ostatnio serię wizyt u europejskich liderów, podczas których rozmawiał na temat kryzysu migracyjnego, wywołanego przez reżim Łukaszenki. Zdaniem Marka Sawickiego  decyzja polskiego szefa rządu była podyktowana wcześniejszymi rozmowami kanclerz Merkel oraz prezydenta Macrona. Zorientował się, że interwencja dyplomatyczna na poziomie europejskim może być skuteczna i się pod nią podpiął - komentował poseł. 

Sawicki: Mejza jest obciążeniem dla PSL-u

Dla każdej partii powinno być to obciążenie. I uczciwie mówię, uczciwie - tak, jest to obciążenie. Tego typu politycy, tego typu osobowości nie powinny znaleźć się na listach wyborczych - mówił Marek Sawicki pytany, czy obecność w Sejmie Łukasza Mejzy jest dla PSL-u obciążeniem. Jolanta Fedak miała duże zastrzeżenia do tego kandydata i do jego obecności na naszej liście. I wydaje mi się, że za mało posłuchaliśmy wtedy głosu Jolanty Fedak - mówił poseł PSL-u.

Marek Sawicki zapewniał też, że sobotnie wybory prezesa PSL-u nie będą plebiscytem poparcia Władysława Kosiniaka-Kamysza. Wśród młodych wilków wrze i trwa wewnętrzna dyskusja. Dzisiaj dowiedziałem się w Sejmie, że jest kilku poważnych kontrkandydatów i Władysław Kosiniak-Kamysz nie może czuć się całkowicie niezagrożony. Wydaje mi się, że dobrym kontrkandydatem byłaby koleżanka Pasławska, ale czy się odważy, tego nie wiem. Natomiast bardzo silnymi kontrkandydatami mogą być - Krzysztof Paszyk, ale też Stefan Krajewski, który reprezentuje w PSL-u skrzydło rolnicze, też z pewnością nie odpuści- powiedział Sawicki.

Sawicki mówił też, że PSL mógłby programowo dogadać się z PiS-em, ale nie dopóki członkiem Zjednoczonej Prawicy będzie partia Zbigniewa Ziobry. W sprawach polityki międzynarodowej, a wiec także w kwestii związanej z prawodawstwem w Polsce widać wyraźnie, że największe szkodnictwo od ’89 roku wyrządza Zbigniew Ziobro i Solidarna Polska. Jeśli oni będą nadal elementem PiS-u i będą uczestniczyli na listach wyborczych, to ja nie widzę możliwości współpracy - powiedział poseł ludowców. 

Przeczytaj treść rozmowy:

Paweł Balinowski, RMF FM: Panie  pośle, strasznie szybko dzisiaj w Sejmie poszło głosowanie ustawy o ochronie granic. Dziwi się pan, że żadna  z poprawek zgłoszona przez opozycję nie została  nawet rozważona?

Marek Sawicki: Powiem panu, dziwie się i nie dziwię. Dziwie się dlatego, że PiS jeszcze niedawno poprzez wezwanie pani marszałek chciał się podzielić odpowiedzialnością za obronę granic, za zwalczanie covidu - z resztą, to samo zrobił pan premier - ale kiedy przychodzi do rozwiązań ustawowych i kiedy są poprawki opozycji - sensowne poprawki - wówczas  jest absolutny opór. I jeśli mają 231 posłów, a tyle dzieje mieli w głosowaniach, to oczywiście  nie ma ani możliwości zadania pytania, ani przepuszczenia jakiejkolwiek poprawki opozycji.

Dyskusji dzisiaj nie było, prawda?

Nie. Oni wiedzą lepiej.

Mówił  pan wcześniej, że tę ustawę  trzeba poprawkami ucywilizować - to się nie udało. To by znaczyło, że ona nie ma racji bytu w tym momencie już w ogóle?

My wnosiliśmy i Sejmie i później w Senacie nasi senatorowie poprawkę, dotyczącą decyzji o braku zgody na wejście w teren strefy. Żeby to była decyzja administracyjna z trybem odwoławczym z możliwością także oceny sądu. To dotyczy nie tylko  dziennikarzy, ale dotyczy także osób, które mogą wjechać na ten teren. Żeby sąd mógł w ciągu 48 godzin orzekać w trybie pilnym, czy decyzja pogranicznika, czy szefa straży granicznej jest słuszna, czy nie słuszna. To przecież nie jest takie obciążenie.

Dobrze panie pośle, ale to się nie udało. Czy w takim razie ta ustawa, która została przyjęta i prawdopodobnie prezydent ją podpisze, bo o północy kończy się stan wyjątkowy, czy ona bez tych poprawek powinna pana zdaniem funkcjonować, czy powinno zostawić się strefę przygraniczną bez takiej ochrony?

Panie redaktorze i bez tej ustawy straż graniczna, na podstawie uprawnień wojewody, mogła robić to wszystko co robiła...

Czyli obyłoby się bez tej ustawy?

Oczywiście. Poza jednym, oczywiście poza brakiem dostępu dziennikarzy i osób tzw. postronnych. Ale ja słuchałem też wypowiedzi chociażby generała Polko, który nie jest  tej ekipie [rządzącej przyp. RMF FM] jakiś przeciwny, czy z nią wojujący i jasno powiedział, że pierwszy etap wojny propagandowej Polska-Białoruś, Unia Europejska-Białoruś przegraliśmy na własne życzenie, nie wpuszczając tam dziennikarzy. Polskie  misje zagraniczne, gdziekolwiek by nie były, zawsze były  z dziennikarzami i to generałowie potwierdzają - żaden z dziennikarzy nie ujawnił żadnej tajemnicy wojskowej, nie był żadną przeszkodą, a wręcz odwrotnie właśnie. W komunikowaniu świata i w walce propagandowej był ważnym orężem. Tego Polska nie wykorzystała.

Przypomnijmy, że tutaj byli dziennikarze, ale po drugiej stronie granicy. Dziennikarze BBC, CNN. Był głośny wywiad nawet z Aleksandrem Łukaszenką.

Okazuje się, że reżim Łukaszenki potrafi udostępnić  swoją przestrzeń i teren dla dziennikarzy - także innych państw - nie tylko własnych. A Polska otwarta, demokratyczna władza boi się.

Wszystko jasne. Krótkie pytanie. Czy ta ustawa, która dzisiaj została przyjęta w Sejmie jest potrzebna, czy niepotrzebna?

Ja jeszcze raz powtarzam. Jeśli rząd uznaje, że jest mu potrzebna, to myśmy się nie sprzeciwiali, myśmy wstrzymali się od tej ustawy. Byliśmy za utworzeniem, czy zbudowaniem trwałej zapory, przynajmniej na ten okres, kiedy dopływ imigrantów jest. Ale powtarzam, ja to mówiłem także w trakcie dyskusji nad ustawą o płocie, o zaporze - żadna zapora nie zatrzyma imigrantów, jeżeli będzie ich 15, 20, 100 tysięcy. Trzeba zatrzymać  strumień dopływu imigrantów. I tego nie zrobił polski rząd niestety, tego nie zrobił Mateusz Morawiecki. W momencie, kiedy Niemcy zorientowali się, że tych "turystów" z bliskiego wschodu poprzez Białoruś jest kilkanaście tysięcy w Niemczech, to Angela  Merkel wykonała telefon - najpierw do Putina, później do Łukaszenki.

Pan prezydent, pan premier Morawiecki był w wielu państwach, rozmawiał o rozwiązaniach dyplomatycznych. Nie można powiedzieć, że się nie starał w ogóle.

Post factum, kiedy już pani Merkel i pan Macron wykonali swoją dyplomatyczną robotę i upomnieli Putina, że hola, hola, my sobie tu nie pozwolimy na tego typu działania, to oczywiście pan premier zorientował się, że ta interwencja dyplomatyczna na poziomie europejskim może być skuteczna, więc dobrze się pod nią podpiąć. I się podpiął.

Panie pośle, powiedział pan, że byliście za budową zapory. Jeśli dobrze pamiętam, głosowaliście przeciw.

Nie, głosowaliśmy za, jeśli chodzi o utworzenie zapory, bo uważamy, że wszystkie elementy techniczne, które są potrzebne rządowi - tak, natomiast ograniczenie praw obywatelskich - nie.

Panie pośle, myśli pan, pofantazjujmy może przez chwilę, że pan prezydent podpisze tę ustawę, czy może jednak skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego? Pytam dlatego, bo pojawiają się takie głosy i one są bardzo, bardzo silne i bardzo konkretne, legislatorów np. senackich, że ta ustawa z konstytucją jest absolutnie niezgodna.

Panie redaktorze, niejedną ustawę niekonstytucyjną już pan prezydent podpisał. Zresztą sam zgłosił później własne ustawy, chociażby w sprawie reformy sądownictwa, też nie do końca konstytucyjne. Więc nie mam tutaj żadnych wątpliwości. Pan prezydent podpisze dzisiaj tę ustawę i ta ustawa o północy wejdzie w życie.

Panie pośle, zmieniając trochę temat, obowiązkowe szczepienia przeciwko koronawirusowi - byłby pan za takim rozwiązaniem, skoro już przy prezydencie jesteśmy, bo wiemy, że prezydent nie byłby za takim rozwiązaniem? Czy pan uważa, że powinniśmy się obowiązkowo szczepić wszyscy?

Panie redaktorze, ja się na tym kompletnie nie znam, bo nie jestem medykiem. Ale medycy mówią, że szczepienia są skuteczne, więc ja w tej sprawie wolę słuchać medyków, doktorów nauk medycznych - Kosiniaka-Kamysza, niż dr. nauk prawnych - Andrzeja Dudę.

No i pan posłuchał. A co zrobić, żeby posłuchali ci, którzy nie do końca chcą się szczepić? Mamy 20 mln zaszczepionych ludzi w Polsce. Bardzo wiele osób się nie zaszczepiło, ba, bardzo wiele osób mówi, że "my się nie zaszczepimy". Ministerstwo zdrowia wysyła SMS-a tym ludziom, żeby zachęcić ich do szczepienia, średnio skuteczna metoda. To może z tych średnio skutecznych metod trzeba przejść w naprawdę konkretne metody? Poparłby pan np. zakaz wstępu do kina albo do restauracji dla osób niezaszczepionych?

Panie redaktorze, po co pan Niedzielski wczoraj wprowadził nowe ograniczenia, obostrzenia, rzekomo nowe, kiedy żadne z tych miejsc - ani kino ani restauracja, ani urząd gminy czy starostwo nie są władne do sprawdzania paszportu covidowego? Więc mamy do czynienia z iluzorycznymi zakazami. Więc jeśli rząd byłby odpowiedzialny za zdrowie obywateli, chciał przejąć tę odpowiedzialność za zdrowie nas wszystkich, to z pewnością wprowadziły taki obowiązek. Natomiast rząd nie dba obywateli, rząd się nie martwi, że wczoraj zmarło ponad 500 osób na covid czy związanych z covidem, natomiast martwi się o to, czy za 2 lata wygra wybory i na ile uzyska, na ile straci w swoim elektoracie. I to jest dramatyczne, panie redaktorze. To jest dramatyczne, że zamiast dbać o nas wszystkich, bo taka jest odpowiedzialność konstytucyjna rządu, to rząd dba tylko i wyłącznie o słupki poparcia.

Nie jest panu trochę wstyd, że Łukasz Mejza dostał się do Sejmu list PSL-u?

Panie redaktorze, jest mi wstyd i pamiętam, jak ostrzegała Jolanta Fedak przed panem Łukaszem Mejzą. Ale przypomnę, że biznesy, o których dzisiaj mówimy i które ujawniają dziennikarze, pan Mejza zaczął prowadzić po roku 2019, po wyborach parlamentarnych. A więc wydaje się, że to wpuszczenie przez samorządowców na listy Polskiego Stronnictwa Ludowego pana Mejzę ośmieliło go do tego typu działań, o których dzisiaj słyszymy.

Ale wiemy, że była np. sprawa ze szkoleniami pana Łukasza Mejzy. Sprawa, w której zarząd województwa lubuskiego dzisiaj skierował do prokuratury zawiadomienie dotyczące szkoleń, które prawdopodobnie się nie odbyły.

Tylko pytanie, dlaczego tak późno? Znów pytanie do zarządu z województwa lubuskiego.

A w zarządzie województwa lubuskiego jest np. pan Stanisław Tomczyszyn, szef lubuskich struktur PSL-u.

Więc jak będę miał okazję, a w sobotę będę miał na kongresie, to zapytam pana prezesa województwa lubuskiego, dlaczego tak późno? Czy być może nie wiedzieli? Czy być może też większość jakaś w tym czasie wisiała na panu Mejzie.