"Te liczby się nie zmniejszają – to nas niepokoi. Gdyby to było zawirowanie chwilowe po lockdownie, to może bylibyśmy bardziej uspokojeni, że wychodzimy z tego. Ale nie, nie wychodzimy" – stwierdza Joanna Sadzik, szefowa Szlachetnej Paczki, nawiązując do najnowszego raportu, który mówi, że w Polsce żyje w skrajnym ubóstwie ok. 2 mln ludzi. Przypomina, że za każdą liczbą stoją realni ludzie: pani Wiesława, pan Adam, Lenka…

Skraje ubóstwo to także - jak wyjaśnia Joanna Sadzik - konkretna sytuacja, kiedy dana osoba ma ok. 600 zł albo nawet mniej na życie przez cały miesiąc. To, jak łatwo można przeliczyć, ok. 20 zł dziennie na wynajęcie mieszkania, na żywność, środki czystości, leki.

Gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM zacytowała także badania, jakie przeprowadziła kierowana przez nią Szlachetna Paczka. "Zaskoczyły nas wyniki" - przyznaje Joanna Sadzik - "Jedna trzecia Polaków mówi, że nie ma biedy". I dodaje: "Te nasze zamknięte oczy i niezauważanie jest zdumiewające". 

Sadzik: W biedę można wpaść z dnia na dzień, bez swojej winy

"W biedę można wpaść z dnia na dzień, bez swojej winy. Ważne jest to, żebyśmy zwracali uwagę na sąsiadów, na swoich bliskich, na swoją rodzinę. Ale też na te osoby, które są dalej. Na te osoby, które mieszkają razem z nami w tym bloku, ale mieszkają w drugiej klatce, na drugim piętrze. Widząc zmianę, zadajmy im pytanie: czy mogę pani/panu w czymś pomóc, czy u pani/pana wszystko w porządku" - mówiła w internetowej części Popołudniowej rozmowy Joanna Sadzik, szefowa Szlachetnej Paczki.

Zwłaszcza, że osoby potrzebujące wstydzą się o tym mówić. "To są takie niesamowite historie, jak u pani Ireny. Gdy przyszli do niej wolontariusze, ona stwierdziła, że "szlachetna paczka" nie jest jej potrzebna" - mówiła Sadzik. "I teraz proszę sobie wyobrazić, że ta kobieta na jedzenie miała jedynie 8 złotych dziennie. I jak przyszli do niej wolontariusze drugi raz, to wyciągnęła ptasie mleczko, żeby ich poczęstować. To był jej dwudniowy budżet na jedzenie. Tak bardzo się cieszyła, że ktoś do niej przyszedł. Odzyskała chęci do życia. Wcześniej mówiła, że czekała tylko na śmierć, a teraz ona ma po co żyć" - dodała.

Często jest tak, że osoby, które potrzebują pomocy, są też samotne. "Raport o samotności, który wydaliśmy pierwszy raz w 2020 roku rzeczywiście mówił o tym, że szczególnie w przypadku osób starszych jest tak, że one jakby same się wykluczają ze społeczeństwa, a jednocześnie jest tak, że nie ma takich "macek", które by je ciągnęły do tego społeczeństwa, które by je aktywizowały" - tłumaczyła na antenie RMF FM. "Jeżeli senior nie ma w sobie samozaparcia, jeżeli nie ma drugiego seniora obok siebie, bo na przykład umiera ktoś bliski, to takie osoby pozostają samotne" - dodała.


  (...)

Paweł Balinowski: Dzień dobry. Ze mną jest Joanna Sadzik, szefowa Szlachetnej Paczki. Przeczytałem dziś  raport waszego autorstwa o biedzie w Polsce. To - trzeba przyznać - jest wstrząsający dokument. Dwie liczby na początek: 2 000 000 osób w Polsce żyją w skrajnej biedzie; tylko w ciągu roku takich osób, które żyją w skrajnym ubóstwie, przybyło aż 400 000, w tym 100 000 dzieci. Pytanie przydługie, ważna sprawa, skąd tak ogromny wzrost?

Joanna Sadzik: Myślimy, że to jest kwestia jeszcze covidu. Wiemy, że liczby nie zmniejszają. To nas niepokoi, bo gdyby to było takie zawirowanie chwilowe po lockdownie, to może byśmy byli bardziej uspokojeni, że wychodzimy z tego, ale nie wychodzimy, nadal jest bardzo podobna liczba, ona się nie zmniejsza. Pamiętajmy, że za każdą liczbą stoją realni ludzie. To jest pani Wiesława, to jest pan Adam, też Lenka, która chodzi innymi dziećmi do szkoły i nagle znalazła się w takiej sytuacji, bo to skrajne ubóstwo to jest, wbrew pozorom, bardzo konkretna sytuacja, w której osoba ma około 600 zł albo mniej na życie przez cały miesiąc.

Czyli w przeliczeniu około 20 zł dziennie.

Na wynajęcie mieszkania, na żywność, na środki czystości, na leki, jeżeli się zachoruje, na wszystko.


W raporcie rzucają się takie przykłady właśnie, o których pani mówi, ludzi, którzy stoją za tym liczbami, bo kiedy słyszymy 2 000 000 osób żyjących skrajnej biedzie, 400 000 osób, które w tym roku przebyło, to jest dużo, ale jak inaczej wyobrazić sobie to niż przez pryzmat, przez perspektywę ludzi, i słyszymy, że np. ktoś na jedzenie ma 5 zł dziennie, ktoś inny ma 4 zł dziennie, ktoś inny ma 9 zł dziennie na jedzenie -  nam te różnice wydają się nieduże. My też czasem patrzymy na to, jak wydajemy pieniądze. Widzimy, że wszystko drożeje, bo inflacja jest ogromna. Ta inflacja przy ludziach, którzy właśnie takimi kwotami niestety dysponują, w nich uderza jeszcze bardziej, prawda?

Zawsze kryzys uderza w pierwszej kolejności w osoby, które już wcześniej miały trudno, miały gorzej, miały mało. To jest tak, że jeżeli mamy 8 zł na wyżywienie, to w ciągu dnia oglądamy każdą złotówkę.

Często nie tylko dla siebie, ale również dla swoich bliskich.

Dla dziecka. Albo jest para starszych osób i jest 10 zł. Dla nich to, że ziemniaki zdrożały o 50 gr to tragedia, bo to oznacza, że te ziemniaki po prostu będą w domu rzadziej. Często ziemniaki z jakimś tłuszczem to jest jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia.

Chciałbym, żebyśmy zadziałali przez chwilę na wyobraźnię naszych słuchaczy. To też jest w waszym raporcie. Wyobrażacie sobie blok, w którym jest 100 mieszkań. Jeżeli żylibyśmy w takim blokują i on byłby idealnym odbiciem tego, co się dzieje w Polsce, to w jakich warunkach byliby jego mieszkańcy?

Też jest bardzo trudne wyobrazić sobie, że w czterech mieszkaniach nie ma w ogóle ogrzewania. O tym ogrzewaniu często myślę, dlatego że jestem bardzo ciepłolubną osobą. Ja nie wyobrażam sobie, że mogłabym myśleć, w ogóle myśleć o swojej przyszłości, o jakiejś zmianie w swoim życiu, mieć jakąkolwiek życiową energię w momencie, kiedy w zimie byłoby mi zimno w mieszkaniu, gdybym zakręciła kaloryfer. Nie wyobrażam sobie tego. A ludzie nie tylko mają zakręcone kaloryfery i nie grzeją, bo nie mają na to pieniędzy, ale w sześciu z tych mieszkań nie ma łazienki, czyli nie mają, jak się umyć. Ja trafiłam w zeszłym roku do pani Marii, która mieszka w środku Krakowa, w kamienicy, żyje w mieszkaniu, w którym tej łazienki nie ma. Ma kran z zimną wodą, nie stać jej na remont. Jest emerytowaną salową. Ma emeryturę. Ta emerytura starcza na opłacenie mieszkania, na żywność, ale na remont już nie.

Gdybyśmy żyli w takim miejscu, gdybyśmy rzeczywiście mieli taką możliwość, pewnie widzielibyśmy, jakie są problemy naszych sąsiadów, a jak jest z dostrzeganiem kłopotów związanych z skrajnym ubóstwem w Polsce, czy my Polacy widzimy, w jakich warunkach nasi rodacy żyją?

Chcieliśmy to zbadać. Szlachetna Paczka przeprowadziła badania tuż przed wydaniem raportu o biedzie. Zaskoczyły nas wyniki. Jedna trzecia Polaków mówi, że nie ma biedy, nie zauważa tej biedy, nie zna nikogo, kto jest w kryzysie materialnym, nie zna nikogo, komu nie starcza na leki, jedzenie czy na opłatę za mieszkanie. Biorąc pod uwagę, jak duża jest liczba tych osób, które w ubóstwie żyją, nie tylko tym skrajnym, ale w ogóle którym brakuje do pierwszego, a to już dużo większa liczba niż 2 000 000, no to te nasze zamknięte oczy, niezauważanie jest zdumiewające.

Z czego to może wynikać, że nie widzimy tego? Przecież mówi się o tym głośno. Słyszymy to bardzo często gdzieś w radiu, czytamy w gazetach. To nie jest problem, o którym milczy się w mediach.

Myślę, że z jednej strony być może nie zauważamy tego wtedy, jak nie chcemy myśleć o rzeczach nieprzyjemnych. A tych rzeczy nieprzyjemnych ostatnio mamy bardzo dużo. Żyjemy w dużej niepewności, jest covid, jest czwarta fala. Nie wiemy, co nas czeka za rogiem, czy my nie stracimy pracy. Jak będzie za rok, za pół roku. Czy nasze dziecko będzie chodziło do przedszkola czy szkoły, czy za chwilę nie pójdzie na kwarantannę? I myślę, że w tej niepewności życiowej z jednej strony nie chcemy zauważać takich rzeczy, a z drugiej strony to jest to, co w "Paczce" zauważamy, gdy trafiamy do osób, które żyją w kryzysie: one wstydzą się o tym mówić. Wstydzą się powiedzieć: potrzebuję pomocy. Też myślę, że mamy taką kulturę, w której trudno jest powiedzieć: tak, to ja potrzebuję pomocy.

No właśnie. O tej pomocy chciałbym teraz porozmawiać, bo może słuchają nas ludzie, którzy chcieliby pomóc, wyciągnąć rękę. Jak zaangażować się Szlachetną Paczkę? W jakim momencie teraz jesteście? To znaczy są rodziny, którym trzeba pomóc, które mają konkretne potrzeby. Bo Szlachetnej Paczce o to chodzi, że dostarcza się konkretne rzeczy, których oni potrzebują. Czy ktoś, kto nas teraz słucha, może się w to jeszcze włączyć? Może jeszcze w jakiś sposób taką paczkę stworzyć?

Szlachetna paczka.pl - to ten adres.

Bardzo prosty.

Bardzo prosty. Tam możecie państwo znaleźć zarówno raport o biedzie, o którym rozmawiamy, jak i możecie znaleźć taki guzik "wpłać" i wpłacić na Szlachetną Paczkę, dzięki czemu docieramy do takich osób, o których dzisiaj rozmawiamy. Możecie państwo też wybrać rodzinę ze swojej okolicy, dla której paczkę przygotujecie.

Nie trzeba tego robić, oczywiście, samemu. Możemy porozmawiać ze swoimi znajomymi, przyjaciółmi i jakoś razem to zrobić.

Średnio, rok temu jedną paczkę robiły 24 osoby.

Średnio jedną paczkę?

Jedną paczkę, tak. Bo jedna paczka to czasem kilkanaście, kilkadziesiąt pudełek. Czasem to jest kurs języka angielskiego, czasem to jest kurs prawa jazdy, czasem to jest motorower, a czasem to jest remont i dostosowanie łazienki do potrzeb osoby z niepełnosprawnością.

Czasem może to być np. pomoc w podłączeniu sieci ciepłowniczej do mieszkania, jeżeli ludziom jest zimno, mówimy też o tym, idzie zima przecież.

Tak, też się zdarza, że uruchamiamy sołtysów, wójtów, prezydentów miast i pomagamy takim osobom, które nawet nie wpadły na to, że mogą o tę pomoc poprosić.

Szlachetna paczka.pl. To jest adres, pod który możemy się udać, jeżeli byśmy chcieli pomóc. Idzie zima, bo o tym też pani mówiła. Ja chciałem jeszcze zapytać, jak to wygląda, ile osób doświadcza tego problemu? Po prostu będzie im zimno teraz, w najbliższych miesiącach. Jak to wygląda w Polsce?

Jak patrzymy na te osoby, do których docieramy z paczką, to rzeczywiście opał to jest jedna z głównych potrzeb, która szczególnie w małych miejscowościach, tam, gdzie nie ma centralnego ogrzewania i tam, gdzie....

No właśnie, w miastach trudno to sobie wyobrazić, prawda?

Jednocześnie, akurat to z mojego doświadczenia wolontariackiego Kraków- Swoszowice, rodzina, która żyła niepodłączona do sieci, bo musiałaby wykonać w domu remont. Podłączyć kaloryfery, zrobić sobie remont domu, za który musiałaby zapłacić. I na to ich nie było stać.