„Jeżeli kilkanaście dni ta sytuacja nie była tak dramatyczna, to dane z wczoraj i przedwczoraj pokazują, że w niektórych sektorach branży turystycznej to jest 80-90 proc. anulacji” – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM wiceminister rozwoju Andrzej Gut-Mostowy, pytany o sytuację branży w obliczu epidemii koronawirusa. „To już nie są straty liczone w setkach milionów, tylko to są straty liczone w miliardach” – dodał. Zaznaczył także, że jego zdaniem najbardziej adekwatne słowo do tej sytuacji to „dewastacja”.

Wiceminister dodał, że przychody całej polskiej turystyki w całym roku to około 100 mld zł. Nawet jeżeli to są straty kilkuprocentowe, to są to już miliardy - powiedział wiceminister.

Podkreślił, że resort rozwoju już działa nad ułatwieniem sytuacji dla branży turystycznej. Spotkaliśmy się ze Związkiem Banków Polskich, który zadeklarował dużą elastyczność i wolę uruchomienia dodatkowych linii kredytowych lub prolongowanie istniejących kredytów na bardzo dobrych warunkach. W piątek będzie robocze spotkanie branży turystycznej ze Związkiem Banków Polskich, by ustalić szczegóły tych wszystkich decyzji - powiedział.

Gut-Mostowy w rozmowie z Marcinem Zaborskim przyznał, że jego zdaniem "nowelizacja polskiego budżetu powinna być brana pod uwagę". Dodał, że wcale nie musi to oznaczać deficytu, gdyż po prostu inne wydatki mogą zostać pomniejszone. 

Gut-Mostowy: Ewidentnie widzimy, że gospodarka straci na koronawirusie

Skala zachorowań nie jest tak duża. Natomiast efekt psychologiczny, który nas powstrzymuje przed podróżowaniem i wydawaniem pieniędzy jest ogromny - powiedział Andrzej Gut-Mostowy w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. Zakaz zgromadzeń, wszystkie imprezy turystyczne, które opierają się na spotkaniach, konferencje, kolonie szkolne - to wszystko jest albo transport zbiorowy albo odbywa się podczas pewnych zgromadzeń, i to wywołuje wielkie, uzasadnione obawy przed zarażeniem - dodał wiceminister rozwoju, odpowiedzialny za turystykę.

Marcin Zaborski zapytał też swojego gościa, jaką kwotą dysponuje obecnie Turystyczny Fundusz Gwarancyjny i czy jest to kwota, która wystarczy na ewentualną pomoc polskim turystom, jeśli biura podróży będą upadać. W tej chwili to jest ok. 150 mln zł. To jest suma bezpieczna. Gdy turysta wyjeżdża za granicę, to podstawowym zabezpieczeniem są gwarancje bankowe i ubezpieczeniowe. W sytuacji nieprzewidzianej, gdy nie wystarczą te zabezpieczenia finansowe, powoływany jest Turystyczny Fundusz Gwarancyjny. I te środki są wystarczające na zabezpieczenie powrotów wszystkich turystów zza granicy - odpowiedział Gut-Mostowy i dodał: Na tę chwilę wpłaty na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny nie są zakłócone, ale zwolniliśmy przedstawicieli branży z tych wpłat.

Zaborski zapytał też wiceministra rozwoju, czy dziś powiedziałby, że polskie firmy mogą zyskać na koronawirusie. Dwa tygodnie temu w ten sposób wypowiedziała się minister rozwoju Jadwiga Emilewicz. Globalnie ewidentnie widzimy, że gospodarka straci. I nawet w sytuacji, kiedy się okaże, że wiele firm przeniesie swoją produkcję z Chin z powrotem do Europy, na tę chwilę wydaje się, że ten bilans może być ujemny - odpowiedział Gut-Mostowy.

Marcin Zaborski, RMF FM: Co mi pan doradzi? Mam kupić dla rodziny zagraniczną wycieczkę na wakacje czy raczej poczekać i nie ryzykować?

Andrzej Gut-Mostowy: Panie redaktorze, można kupić teraz, ale z taką opcją, żeby w sytuacji trudnej, ciężkiej można było ten termin przełożyć, przesunąć o kilka miesięcy. Są takie opcje w biurach podróży. To jest najlepsze rozwiązanie.

Czyli czarne scenariusze są absolutnie dzisiaj możliwe?

Czarne scenariusze albo zbliżone do czarnych są możliwe. Wszyscy z tyłu głowy mamy przykład Włoch, gdzie sytuacja rozwinęła isę bardzo dramatycznie i wymknęła się właściwie spod kontroli. Turystyka we Włoszech ma dwukrotnie większe znaczenie niż u nas, jest to mekka turystyki, rozwija się w oparciu o piękną przyrodę, plaże, ale także wielkie zabytki. Teraz taki dramat, kiedy widzimy, że pusty Plac Św. Piotra, La Scala, która jest opustoszała, to jest po prostu wielki dramat dla tego społeczeństwa, tak gościnnego.

Na naszą branżę jednak patrzę i słucham, co mówią przedstawiciele branży turystycznej w Polsce. Oni mówią, że czeka ich dewastacja tej branży, że będzie bardzo źle. Rzeczywiście może być dewastacja polskiej branży turystycznej?

Tak, to słowo dewastacja jest najbardziej adekwatne do tej sytuacji. Wczoraj było spotkanie w Ministerstwie Rozwoju. Chcieliśmy wspólnie z panią minister Jadwigą Emilewicz spotkać się i wysłuchać wszystkich przedstawicieli z całej Polski. Było prawie 100 przedstawicieli wszystkich sektorów i branż, wszystkich organizacji z całej Polski. Sytuacja przypomina dewastację.

Mówił pan po tym spotkaniu, że w turystyce krajowej już 70 proc. rezerwacji zostało odwołanych. To są rezerwacje na ten miesiąc, na ten rok czy na tegoroczne wakacje?

W niektórych segmentach. Jeszcze, jeżeli kilkanaście dni temu ta sytuacja nie była tak dramatyczna to dane z wczoraj, z przedwczoraj mówią, że w niektórych sektorach to jest 80-90 proc. anulacji.

To jakie są straty polskiej branży turystycznej dzisiaj?

Trudne do oszacowania. To nie są już straty liczone w setkach milionów tylko to są straty liczone w miliardach.

W polskiej branży turystycznej miliardy złotych strat?

Przychody całej polskiej turystyki w skali roku to jest - szacuje się - ok. 100 miliardów złotych. To są szacunki Ministerstwa Sportu za rok 2018. Jeżeli nawet policzymy, że będą to straty kilkuprocentowe to są to już miliardy.

Dopiero słyszałem minister Emilewicz, która mówiła o poziomie 400 milionów złotych strat policzonych jak rozumiem.

To było już kilka dni temu.

Dzisiaj mówimy o miliardach.

Teraz mówimy o miliardach.

Czy koronawirus może doprowadzić do tego, że trzeba będzie znowelizować polski budżet?

To oczywiście powinno być brane pod uwagę. Sytuacja jest absolutnie nadzwyczajna. Jeżeli mówimy o takich sektorach, które wymagają wsparcia czy dodatkowego zabezpieczenia sanitarnego to chyba będzie bezdyskusyjne - jeżeli będzie ta sytuacja trwała dłużej to musimy to jakoś wesprzeć.

To może oznaczać, że pożegnamy się z budżetem bez deficytu. Te pieniądze skądś trzeba będzie wziąć.

Chyba, że będą inne wydatki też pomniejszone. Jest taka możliwość, kiedy będą niektóre wydatki zmniejszone, wtedy będzie budżet bez deficytu.

Ale jak koronawirus może odbić się na polskim wzroście gospodarczym, tym przewidywanym w budżecie na ten rok?

Fachowcy, eksperci z branży ekonomicznej mówią, że to może być 0,2 - 0,3 proc. PKB.

To chyba inni fachowcy niż ci, których ja słucham, panie ministrze. Słucham ekonomistów z banków, którzy mówią, że to będzie 1 pkt. proc. albo nawet więcej.

Wszelkie prognozy gospodarcze są bardzo dynamiczne. To, co było jeszcze trzy dni temu, teraz już jest inaczej. Któż mógł przewidzieć jeszcze tydzień temu, że spadki na polskiej giełdzie będą zbliżały się do 10% na jednej sesji - to jest niewyobrażalne.

Sytuacja jest dynamiczna. Koledzy mi podpowiadają, że przed chwilą, na konferencji, prasowej minister Emilewicz (pana szefowa), przyznała, że ten wpływ na PKB polskie i ten wskaźnik to może być od 0,5 proc. do 1,3 proc. - to jest ogromna liczba.

Pani minister ma świeże, aktualne i precyzyjne dane. Przyjmijmy, że na tę chwilę są to precyzyjne dane.

Pracodawcy Lewiatana piszą, że potrzebne są pilne działania, które uratują miejsca pracy w związku z koronawirusem. Co rząd ma do zaproponowania pracodawcom dzisiaj?

Myślę, że najbardziej precyzyjne dane będzie miała pani minister i pan premier. Ja mogę powiedzieć, jakie były postulaty i jakie wnioski wypłynęły z wczorajszego posiedzenia kierownictwa Ministerstwa Rozwoju.

Bardziej mnie interesuje to, co rząd wymyślił, postanowił...

Podobno przygotował jakąś ustawę w tej sprawie.

Panie redaktorze, ja jeszcze nie mam tych informacji. Kilkanaście minut temu wróciłem z innego studia radiowego, dlatego może nie śledzę na bieżąco doniesień.

Nie, pan zapowiadał, że rząd dzisiaj będzie zajmował się tą sprawą. Na posiedzeniu rządu była o tym mowa?

Myślę, że tak.

Bo w komunikacie z posiedzenia rządu nie ma słowa o tej sprawie.

W postulatach branży przede wszystkim chodziło o poprawienie płynności finansowej przedsiębiorstw, głównie turystycznych.

Tak, czyli kredytów czy pożyczek nisko oprocentowanych czy nieoprocentowanych. To jest możliwe? Rząd może dać czy zagwarantować takie pożyczki i kredyty?

Tak, spotkaliśmy się także ze Związkiem Banków Polskich, który zadeklarował dużą elastyczność i wolę uruchomienia dodatkowych linii kredytowych lub prolongowanie istniejących kredytów na bardzo dobrych warunkach. W piątek będzie robocze spotkanie branży turystycznej ze Związkiem Banków Polskich, aby ustalić szczegóły finansowe i szczegóły organizacyjne tych wszystkich decyzji.

A czy rząd może przekazać pracodawcom dodatkowe pieniądze na opłacanie pracownikom ich zasiłków chorobowych, związanych z koronawirusem?

Myślę, że tak. Ja o tych decyzjach nie wiem i ja postulowałem bardzo mocno, aby były duże ulgi, możliwości "rolowania" zobowiązań wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. To jest w tej chwili bezcenne, powtarzane przez wszystkich przedstawicieli branży - że odłożenie w czasie zobowiązań wobec ZUS-u...

To jest to "rolowanie", o którym pan powiedział?

Tak. Wtedy, kiedy nie ma obrotów, kiedy nie ma przychodów, a trzeba utrzymać pracowników, to odłożenie płatności ZUS-owskich nawet o kilka miesięcy jest w tej chwili bezcennym i najszybszym sposobem poprawienia płynności firm z branży turystycznej.

A propos pieniędzy - zerkam do rekomendacji ministerstwa rozwoju, pana resortu i tam czytam między innymi o tym, że powinniśmy sklepach raczej płacić kartami kredytowymi, a nie żywą gotówką.

Wynika to z logiki przepisów sanitarnych. Jednak banknoty mają w swoim domniemaniu bardzo wiele różnych nieciekawych rzeczy, dlatego karta kredytowa jest bezpieczna, gdyż jest cały czas w naszym portfelu, a nie w innej kieszeni.

Pytanie, kto będzie teraz kontrolował te sklepy, bo piszecie, że w tych sklepach, do których zaglądamy często, powinno być czysto i bardzo sterylnie, jeśli chodzi o zabezpieczenie przed koronawirusem.

Mam nadzieję, że właściciele we własnym interesie zadbają o higienę. A poza tym rynek wymusi. Tam, gdzie klient zobaczy brud, gdzie zobaczy kurz niepotrzebny, to myślę że już więcej nie wejdzie do takiego sklepu. Dlatego rynek zweryfikuje czystość.