"Byłem w Warszawie niedawno i słyszałem taką opinię niektórych - nawet zawodników - że będziemy zadowoleni, jak wyjdziemy z grupy. Wydaje mi się, że postawienie tak sprawy jest niedobre" – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM były piłkarz reprezentacji Polski Włodzimierz Lubański pytany o to, jak poradzą sobie biało-czerwoni na rozpoczynających się dziś mistrzostwach Europy. "Jadąc na mistrzostwa Europy trzeba mieć wyższe cele, jechać po to, żeby coś konkretnego zdobyć. Konkretna zdobycz to jest pula medalowa” - dodał. "Ograć Szwedów, Hiszpanów i Słowację - to będzie wyczyn. Nie bójmy się tego, żeby powiedzieć, że jedziemy tam, by coś osiągnąć" – podkreślił, odnosząc się do grupowych rywali podopiecznych trenera Paolo Sousy.

Włosi to w tej chwili zespół, który prezentuje bardzo wysoki poziom - stwierdził w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Włodzimierz Lubański, pytany o faworytów rozpoczynających się dziś piłkarskich mistrzostw Europy. 

Trzeba się liczyć z zespołem francuskim, który gra bardzo dobrze. No i Belgowie... Wiem, jak oni podchodzą do tych mistrzostw. Oni jadą na mistrzostwa Europy po to, żeby dojść do końca. To zobowiązanie wobec kibiców jest bardzo duże. Mają rację, bo mają dobry zespół - dodał. 

Jestem bardzo ciekaw, jak to wszystko będzie wyglądało - przyznał w Popołudniowej rozmowie w RMF FM Włodzimierz Lubański, odnosząc się do decyzji o rozgrywaniu piłkarskich mistrzostw Europy aż w 11 krajach. Wielu zawodników będzie miało kłopoty z odnową pomeczową. Bardzo często po dużym wysiłku będą wsiadali w samolot. Zobaczymy, jak to przetrwają. To nie jest łatwe. Wszystko będzie zależało od tego, jak zawodnicy są przygotowani pod względem fizycznym - zastrzegł były piłkarz. Na pewno jest to jakieś novum. Niektóre zespoły mogą się znaleźć po jednym czy dwóch meczach w kryzysie - ocenił gość RMF FM. 

Szkoda, że wypadł Arek Milik, to duża strata dla naszego zespołu. On świetnie się rozumie z Robertem Lewandowskim w grze kombinacyjnej - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Włodzimierz Lubański. Ale tak naprawdę to nieważne, czy obok Roberta będzie biegał drugi napastnik, ani kto nim będzie. Największą siłą naszego zespołu w ofensywie są akcje oskrzydlające. Tak musimy grać, żeby myśleć o sukcesie na Euro - podkreślał były reprezentant Polski. Przygotowanie i motywacja - to są dwie rzeczy, które powinien Sousa zawodnikom wpajać. Jeszcze jedna rzecz - nie mamy nic do stracenia na takich mistrzostwach Europy. Jedźmy tam po to, żeby coś fajnego zrobić. Sama postawa już będzie dobra, a jeżeli coś więcej będzie i będziemy coraz bliżej lepszych celów, to będzie fajnie - tłumaczył. 

Dużą niewiadomą pozostaje ustawienie naszego zespołu - mówił Lubański wskazując, że reprezentacja Polski nie zagrała ani jednego meczu w najsilniejszym składzie, jaki wybiegnie na murawę podczas pierwszego meczu na Euro. Paulo Sousa wybrał najlepszych zawodników, jakich miał do dyspozycji, na przeszkodzie stanęły mu jedynie kontuzje. Te kilka dni, jakie pozostały do pierwszego gwizdka powinny wystarczyć, żeby piłkarze zrozumieli, o co chodzi trenerowi - dodał pytany, kogo z nieobecnych polskich piłkarzy będzie najbardziej brakowało w zespole.

Prowadzący rozmowę Marcin Zaborski chciał wiedzieć, czy stać nas na powtórzenie sukcesu z 2016 roku, kiedy Polska dotarła do ćwierćfinału Euro. Nie uważam, żeby ćwierćfinał w 2016 roku był sukcesem naszej reprezentacji - ocenił Lubański. Sukcesem na takim turnieju jest dojście do strefy medalowej. Musimy sobie stawiać wyższe cele niż wyjście z grupy czy dorównanie występom z poprzedniego turnieju. Nasi piłkarze na co dzień grają w najlepszych zespołach europejskich, czego mamy się bać? - pytał retorycznie były reprezentant Polski.

A gdyby Pan znów miał 20-25 lat, tamtą energię i umiejętności, szybko odnalazłby się Pan na boisku w realiach dzisiejszej piłki? - pytał swojego gościa Marcin Zaborski. Piłka nożna nie zmieniła się aż tak bardzo od moich czasów, jest wyższe tempo, intensywność i agresywność, ale kwestia techniki piłkarskiej pozostała na podobnym poziomie. Nie umiem jednak odpowiedzieć, jak by to wyglądało, gdybym dziś wybiegł na boisko - zakończył ze śmiechem Włodzimierz Lubański.

Pełny tekst rozmowy:


Marcin Zaborski, RMF FM: Turcja - Włochy na początek. Kogo zobaczymy 11 lipca w finale Euro 2020 na Wembley?

Włodzimierz Lubański: Tego nie mogę powiedzieć, bo czekam również z dużym zainteresowaniem na to, jak będą toczyły się mistrzostwa Europy. Natomiast dzisiaj powinniśmy zobaczyć jednego z kandydatów. Włosi to w tej chwili zespół, który prezentuje bardzo wysoki poziom.

Gdyby miał pan wskazać dzisiaj trójkę faworytów, oczywiście nie wróżąc, ale patrząc na rozkład sił - to kogo pan jeszcze obok Włochów wskaże?

Na pewno trzeba się liczyć zespołem francuskim, który gra bardzo dobrze. Drugim faworytem według mnie są Belgowie. Mieszkam w tej chwili w Belgii i wiem, jak oni podchodzą do tych mistrzostw. To, co słyszałem z ust nie tylko dziennikarzy, specjalistów piłkarskich, ale również samych zawodników, to oni jadą na mistrzostwa Europy, po to, żeby dojść do końca. Zobowiązanie wobec kibiców jest bardzo duże. Mają rację, bo mają dobry zespół, ale wszystko będzie zależało tego, jak ułoży się gra z zespołami, które też są silne i są dobrze przygotowane do turnieju.

Mówi pan "jadą na mistrzostwa". W tym roku jest zupełnie inaczej. Ta podróż na turniej wygląda zupełnie inaczej - 11 stadionów w 11 krajach. Jak takie rozproszone rozgrywki wpłyną na piłkarzy?

Jestem bardzo ciekawy, jak to wszystko będzie wyglądało. To jest oczywiście po raz pierwszy w historii, że gra się w różnych państwach europejskich. Trzeba zwrócić uwagę na jedną rzecz - wielu zawodników będzie miało chyba kłopoty z rehabilitacją, taką odnową pomeczową. Bardzo często zawodnicy po dużym wysiłku będą wsiadali w samolot, będą się przemieszczać. Zobaczymy, jak oni to wszystko przetrwają, bo to nie jest łatwe. Oczywiście wszystko będzie zależało od tego, jak zawodnicy są przygotowani pod względem fizycznym. Na pewno jest to jakieś novum, to nie ulega dla mnie wątpliwości, że niektóre zespoły mogą się znaleźć po jednym, czy dwóch meczach w kryzysie.

Polacy grają w Rosji i Hiszpanii, a mieszkają w Sopocie. Z tego, co mówią, na razie trudno poczuć atmosferę mistrzostw.

Atmosferę mistrzostw czuje się w momencie, kiedy wychodzi się na pierwszy mecz i jest bezpośredni pojedynek w turnieju europejskim. Zobaczymy, jak wtedy to wszystko będzie przez zespół polski "skonsumowane". Na pewno grupa, w której gramy, nie jest łatwa do ogrania. Są tam zespoły, które mogą nam bardzo dużo kłopotów sprawić.

To o Polakach porozmawiajmy. Panie Włodzimierzu, zakłada się pan z kolegami, czy polska drużyna wyjdzie z grupy?

Byłem w Warszawie niedawno i słyszałem taką opinię niektórych - nawet zawodników, że będziemy zadowoleni, jak wyjdziemy z grupy. Wydaje się, że postawienie tak sprawy jest niedobre. Jadąc na mistrzostwa Europy trzeba mieć jakieś wyższe cele. Trzeba jechać po to, żeby coś konkretnego zdobyć, a dla mnie konkretna zdobycz to jest strefa medalowa. Patrząc na grupę, w której grają polscy zawodnicy, to nie jest łatwe. Ograć Szwedów, Hiszpanów i Słowację, która przecież też jest dobrym zespołem, to będzie wyczyn. Ale nie bójmy się tego, żeby powiedzieć po prostu - jedziemy tam, żeby coś osiągnąć.

No tak, nie bójmy się marzeń, tylko z drugiej strony jest realny świat. Patrzymy na ten zespół i zastanawiamy się, na co go stać. Jacek Bąk mówi np.: "Polska w tej chwili to wielka niewiadoma. W każdym meczu gramy w innym składzie, trener zmienia taktykę i trudno powiedzieć, na co nas stać". Co pan widzi na boisku, patrząc dzisiaj na polską drużynę? Na co nas tak naprawdę stać?

Po tych dwóch meczach, które miałem okazję oglądać, tych, które reprezentacja Polski rozegrała, to nie wyglądało dobrze. Zawodnicy nie byli w pełni formy, nie było dynamiki ruchu, składnych akcji. Jeżeli miałbym tylko oprzeć swoją opinię na tym, co widziałem, to wygląda źle, ale pamiętajmy, że do pierwszego meczu jest jeszcze parę dni. Poza tym zawodnicy będąc na zgrupowaniu, razem trenują i przygotowują się do tego ważnego dnia - pierwszego meczu. Miejmy nadzieję, że będą w dobrej dyspozycji, będą po prostu świetnie przygotowani, że to się ułoży. Czasami zdarza się na takiej imprezie jak mistrzostwa Europy, igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa świata, że coś nie wychodzi, coś po prostu nie idzie tak, jakbyśmy sobie zakładali. Ale zasadnicza sprawa, która jest i powinna być w zespole polskim, to wiara i ambicja w to, że możemy powalczyć na tych mistrzostwach.

A jak na to wszystko, co widzimy - pana zdaniem - wpływa nagła zmiana selekcjonera naszej drużyny?

Na pewno ma to wpływ, bo nie ukrywajmy, że idee, jakie chce wprowadzić Sousa do gry zespołu polskiego, potrzebują trochę czasu. To, co w przeszłości było bardzo silną stroną naszego zespołu reprezentacyjnego w grze ofensywnej - te oskrzydlające akcje, przygotowanie sytuacji bramkowych poprzez dośrodkowania z lewej i z prawej strony dla środkowych napastników czy wchodzących ofensywnych pomocników, tego w ostatnich meczach nie widziałem. Chociaż np. bramki, które strzelaliśmy w tych spotkaniach towarzyskich, padały właśnie po dośrodkowaniach. Ale nie było tego dynamizmu, nie było takiego przekonania w tych akcjach, które by mi powiedziały: OK, na mistrzostwach Europy będziemy mieli siłę, którą mieliśmy w przeszłości. Sousa - z tego, co widzę - raczej preferuje to, żeby z utrzymania piłki w linii środkowej stworzyć sytuacje bramkowe, żeby pomocnicy bardziej włączali się akcje ofensywne.

Rano u Roberta Mazurka Jacek Gmoch mówił tak: "Jak nie ma co się lubi, co się lubi co się ma. Paulo Sousa wybrał zawodników najlepiej jak się da. Mamy zawodników, ale nie mamy drużyny, którą trzeba dopiero zbudować". To brzmi bardzo znajomo. My słyszymy takie opinie od dłuższego czasu, że ta drużyna wciąż jest do zbudowania.

W reprezentacji kraju grają najlepsi zawodnicy, jacy w aktualnej sytuacji są do dyspozycji. Popatrzmy na skład naszej reprezentacji - większość zawodników gra w dobrych klubach europejskich. To są piłkarze, którzy grają w lidze angielskiej, Bundeslidze. Ja nie wiem, czy możemy dzisiaj sobie pozwolić na lepszych zawodników. Jest kwestia tylko zgrania, ale to zgranie powinno być dopasowane i dopracowane na zgrupowaniu. Przecież oni byli przez kilka dni razem. Jeżeli Sousa ma jakieś przemyślenia, że chcemy grać w ten sposób, a nie inny, to wydaje mi się te kilka dni powinno wystarczyć na to, żeby zawodnicy zrozumieli, co on chce.

Jeśli kilka dni wystarczy, to jestem uspokojony.

Powiedziałem o umiejętnościach piłkarzy. Zawodnicy, którzy umieją grać w piłkę, którzy grają tak wysokim poziomie, bo powiedzmy sobie, że liga angielska to bardzo wysoki poziom, to oni przecież nie potrzebują dużo czasu na to, żeby dopasować się do gry.