„Wydaje mi się, że w tej chwili nie ma sensu walczyć o to - przy takich podziałach, jakie są dzisiaj - żebyśmy wszyscy szli razem (w marszach 11 listopada – przyp. red)” - mówi Marcinowi Zaborskiemu dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski. Gość Popołudniowej rozmowy w RMF FM podkreśla jednak: "Należy mieć nadzieję, że 11 listopada pokażemy tę najpiękniejszą twarz Polski, że mimo teatru podziału, wszyscy zamanifestujemy, iż jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy Polakami, mamy niepodległość i czujemy więź z pokoleniami, które ją wywalczyły”. Ołdakowski odpowiadając, czy dostrzega zagrożenia dla suwerenności naszego kraju odpowiada: „W tej chwili nie ma jeszcze moim zdaniem bezpośrednich zagrożeń dla niepodległości Polski, natomiast jak zawsze dzieje się dużo. Są takie sygnały, które mogą rzeczywiście powodować różne niepokoje. Natomiast myślę, że w najbliższych latach nie będzie wojny w Polsce”. Pytany o to, co by zrobił, gdyby PiS zgłosiło jego kandydaturę na prezydenta Warszawy mówi: „Jak ktoś zadzwoni do mnie z inną propozycją, czy chciałbym robić taką czy inną wielką rzecz, to na pewno będę się zastanawiał”. Zaznacza jednak: „Nie planuję kandydować na żadną wybieralną i niewybieralną funkcję, jestem tam, gdzie jestem i tam się realizuję. Mam plany związane z pracą w Muzeum Powstania Warszawskiego”.

Marcin Zaborski, RMF FM: Czesław Bielecki, Zbigniew Bujak, Marek Jurek, o. Maciej Zięba, Grzegorz Sroczyński, Mirosław Chojecki czy Ludwik Dorn. Jeśli takie nazwiska spotykają się w jednym miejscu, to wygląda to dość ekumenicznie, przyzna pan.

Jan Ołdakowski: Na pewno.

Między innymi oni podpisali się pod deklaracją 11 listopada. Pisza w niej tak: "Nie możemy zamykać oczu na rzeczywistość. Niepodległość naszego narodu i państwa jest zagrożone". Pan tez widzi takie zagrożenie?

Szczególnie rozumiem, że dotyczy to jutrzejszego dnia. Nie znam tego apelu, więc nie wiem, co ci autorzy komentują...

Piszą tak: "Jest to związane z napiętą sytuacją międzynarodową, z odradzającym się i coraz bardziej agresywnym moskiewskim imperializmem, ale nie tylko. Zagrożenia pochodzą również od wewnątrz".

To dobrze, że przed 11 listopada ludzie, którzy mają dobre i znane nazwiska troszczą się o Polskę. Wydaje mi się, że to fajnie, że Polska jest taką strukturą, którą należy się codziennie martwić, bo ta wolność, którą dzisiaj mamy i którą dzisiaj celebrujemy, nie jest dana raz na zawsze. To, co dzieje się na Ukrainie, to że są napięcia w krajach nadbałtyckich i tam też jest duże poczucie zagrożenia, to znaczy, że my też powinniśmy żyć i korzystać z tej wolności, ale pamiętać, że należy się przygotować do tego, żeby ją bronić.

Ale dostrzega pan też - podobnie jak autorzy tego dokumentu - te wewnętrzne zagrożenia dla niepodległości Polski?

W tej chwili nie ma jeszcze moim zdaniem bezpośrednich zagrożeń dla niepodległości Polski, natomiast jak zawsze dzieje się dużo. Są takie sygnały, które mogą rzeczywiście powodować różne niepokoje, natomiast w najbliższych latach myślę, że nie będzie wojny w Polsce. Natomiast to nie znaczy, że nie powinniśmy myśleć o tym, że nasz region od kilku lat jest dużo mniej bezpieczny niż 10 lat temu.

Piszą tak: "Dzisiejsze podziały w naszym społeczeństwie i stan publicznej dyskusji zagrażają polskiej niepodległości".

Polskiej niepodległości nie zagrażają. Zagrażają jakości polskiej demokracji, jakości polskiej debaty, a sposób, w jaki Polacy ze sobą dyskutują demokrację eroduje. Jesteśmy w gorszej sytuacji, ale to jej nie niszczy. Niszczy ją przemoc i należy mieć nadzieję, że przy takich sytuacjach jak jutrzejsza, pokażemy tą najpiękniejszą twarz Polski, czyli że mimo tego teatru politycznego, tego teatru podziału, że będą szli jedni, będą szli drudzy, będą szli trzeci przeciwko tym pierwszym, że tak naprawdę wszyscy zamanifestujemy to, że jesteśmy dumni z tego, iż jesteśmy Polakami, że jesteśmy dumni z tego, że mamy niepodległość i że czujemy więź z tymi pokoleniami, które wywalczyły tą niepodległość.

Pytanie, czy jesteśmy dumni razem, czy świętujemy razem, bo od lat widzimy, że politycy przynajmniej są podzieleni. Nie potrafią wciąż stanąć obok siebie i świętować wspólnie.

Z tego co czytałem, to tych zgłoszonych manifestacji będzie jutro kilkanaście...

W samej Warszawie.

Oczywiście widać, że to nie będzie świętowanie razem. Mam tylko nadzieję, że będziemy świętować to samo, tzn., że będziemy świętować radość z tego, że Polska w 1918 roku odzyskała niepodległość i że są ludzie, którzy w tą niepodległość byli zaangażowani. Oni też się różnili w zasadniczych kwestiach, tak jak Dmowski i Piłsudski.

Marszałek Karczewski, marszałek Senatu mówi dziś tak: "Mam taką cichą nadzieję, że za dwa lata, w setną rocznicę odzyskania niepodległości będziemy mieć wspólne obchody". Pan wierzy w to, że rzeczywiście to jest możliwe, że politycy wzniosą się ponad podziały tego jednego chociażby dnia i będą świętować razem?

To jest marzenie. My w Muzeum Powstania Warszawskiego zawsze pracujemy nad tym, żeby były takie święta, takie okazje, takie wydarzenia, które łączą, w których wszyscy czujemy, że jesteśmy razem, że te idee, o które walczyli naszyli przodkowie nas spajają. Wydaje mi się, że w tej chwili nie ma sensu walczyć o to - przy takich podziałach, jakie są dzisiaj - żebyśmy wszyscy szli razem. Spróbujmy walczyć o to, żebyśmy uczcili te daty, żebyśmy zamanifestowali w różny sposób. Być może nie ma sensu już, być może się już nie uda zrobić jednego pochodu na 11 listopada. Ale jeżeli te pochody przebiegną pokojowo to będzie to taki triumf Rzeczpospolitej, poczucia, że jesteśmy wszyscy razem Polakami, że każdy w różny sposób będzie ją czcił, ale będzie ją czcił wzruszająco, prawdziwie, czując się częścią wspólnoty. Bo wspólnota nie ma obowiązku czczenia, że wszyscy razem w jednym miejscu. Są ludzie, którzy są w różnym wieku, różnych przekonań, różnej wiary, bardzo wiele ich różni. Być może już należy uznać, że ideałem "nierealizowalnym" byłoby, żeby oni gdzieś wszyscy razem coś wspólnie manifestowali. 

Ale jak pan słucha debat politycznych, tego że politycy nie są razem, to jest w panu ochota, żeby do polityki wrócić, jako były poseł i stać się być może kiedyś znowu posłem?

Nie, nie. Ja czuję się emerytem politycznym.

Nie chciałby pan np. dobrej zmiany wspierać swoim doświadczeniem, swoim zaangażowaniem, entuzjazmem?


Nie, byłem dwie kadencje posłem, pracuję teraz w Muzeum Powstania Warszawskiego, jestem dumny z tego, co robię, mam rożne plany, mam nadzieję, że jeszcze uda mi się kilka rzeczy zrealizować i się z tym realizuję. 

A gdyby pana koledzy z PiS wpadli na taki scenariusz: Jan Ołdakowski kandydatem na prezydenta Warszawy, wspieranym przez Prawo i Sprawiedliwość? 

To będę się nad tym zastanawiał, jak przyjdą ci i wszyscy inni...

Ale nie mówi pan nie?

W ogóle życiu nie mówi się nie. Jak ktoś zadzwoni do mnie z inną propozycją, czy chciałbym robić taką czy inną wielką rzecz, to na pewno będę się zastanawiał. Ja czuję się ciągle młody, czuję, że ciągle mogę coś zrobić. Zresztą tylko dlatego jestem już 12 rok w Muzeum Powstania Warszawskiego, że ciągle jest wiele rzeczy do zrobienia.

Miałby pan pomysł na Warszawę, jak pokierować tym miastem?

Nie planuję kandydować na żadną wybieralną i niewybieralną funkcję, jestem tam, gdzie jestem i tam się realizuję. Mam plany związane z pracą w Muzeum Powstania Warszawskiego.

A propos tych planów: aktualna jest data 2018 rok jako moment ewentualny premiery filmu o Janie Nowaku Jeziorańskim?

Nie wiem, czy nam się uda w 2018 roku, natomiast jesteśmy na takim etapie, że mam nadzieję w kilka tygodni powiemy, kto jest producentem wykonawczym tego, czyli znajdziemy taką firmę, taki zespół ludzi, który będzie gwarantować, że ten film będzie naprawdę świetny, że będziemy mieli dystrybutora i zaczniemy kończyć konstruowanie budżetu. I mając budżet będziemy mogli przedstawić realny harmonogram. 

Te pieniądze już są?

Mamy je częściowo mamy obiecane, częściowo nie mamy, więc jeżeli słucha nas ktoś, kto jest mecenasem prawdziwych dobrych filmów, ma firmę, która chciałaby wesprzeć dobry film, to jego też zapraszamy do tego, żeby się do nas zgłosił. Konstruujemy jeszcze budżet, jeszcze go nie ma.

Minister Gliński mówił jakiś czas temu, że Polska chciałaby zrobić dobry, wielki, polski film patriotyczny, który promowałby Polskę na świecie. Taki właśnie ma być "Kurier"? To roboczy tytuł?

"Kurier", film o Janie Nowaku-Jeziorańskim, będzie takim obrazem, który będzie można pokazywać w Polsce i za granicą, choć nie będzie to taki typowy film "na zagranicę", który będzie tłumaczył polską historię. Chcemy, żeby ten film był po prostu jak najlepszym filmem. Żeby nie był przygotowywany właśnie np. pod działalność edukacyjną za granicę. Ale wydaje się, że jeżeli jest dobry film, to obejrzą go z chęcią wszyscy...

To kogo widziałby pan w roli Jana Nowaka-Jeziorańskiego?

Ha! Nie mogę takich rzeczy mówić, dlatego że jesteśmy jeszcze przed castingami. Część z tych castingów...

Ale to będą aktorzy z Hollywood, jak sugerowali politycy PiS, mówiąc o tym wielkim projekcie kina patriotycznego?

No właśnie, kino, tzw. projekt kina hollywoodzkiego to jest inny projekt. My robimy swój projekt, który mam nadzieję, że też będzie świetny. Jeżeli budżet nam pozwoli, to będziemy mieli naprawdę dobrych aktorów. Część akcji dzieje się za granicą, więc mam nadzieję, że uda nam się zrobić i ten film częściowo jako film dwujęzyczny, również po angielsku, tak żeby był zrozumiały dla osób z zagranicy, dla anglojęzycznych, i z dobrymi aktorami, tam, gdzie grają postaci takie jak na przykład Winston Churchill. 

Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego podkreślał w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM, że Święto Niepodległości można obchodzić na różne sposoby. "W ostatnich latach było takie poczucie, że wszyscy musimy świętować razem" - mówił. Dodawał, że sama kwestia odzyskania niepodległości była dyskutowana jeszcze w 20-leciu międzywojennym. "To, że odzyskaliśmy niepodległość 11 listopada, zostało zadecydowane dopiero w latach 30." - podkreślał Ołdakowski.