"Z rolniczymi związkami spotykam się codziennie. Spotkałem się ze wszystkimi" - powiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. "Wydaje mi się, że część liderów związkowych nie chce rozwiązać problemów rolniczych. Może chcą w najbliższych wyborach zaistnieć. Może chcą wrócić do polityki" - ocenił.

"W Polsce susza jest dotkliwa - większa niż się spodziewaliśmy na początku. Na najbliższym posiedzeniu Sejmu będą przesuwane bardzo duże pieniądze dodatkowo na pomoc suszową" - zapowiedział na antenie RMF FM Ardanowski. "Nie mam zdolności bilokacji jak ojciec Pio" - stwierdził minister pytany, dlaczego w środę nie spotkał się z rolnikami Sejmie. "Byłem wczoraj na poważnych rozmowach w Krynicy. (W Sejmie - przyp. red.) był mój zastępca i na wszystkie pytania odpowiedział. To nie jest tak, że minister musi wszędzie być osobiście" - wyjaśnił. 

"Propozycja Komisji Europejskiej dotycząca budżetu na następną siedmiolatkę jest nie do przyjęcia nie tylko dla Polski - dla całej naszej części Europy" - ocenił Ardanowski. "W następnej siedmiolatce opłaty będą w Europie jednakowe - będę o to zabiegał" - zadeklarował. "Jestem przekonany, że polscy rolnicy będą tak samo traktowani jak rolnicy w krajach starej Unii Europejskiej" - zauważył minister. 

Marcin Zaborski, RMF FM: Minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, dzień dobry.

Jan Krzysztof Ardanowski: Dzień dobry, witam. 

Co pan zrobi, żeby rolnicy nie wyszli za 2 tygodnie na ulice Warszawy? 

Przede wszystkim realizuję to, czego oczekują. Chcą pomocy suszowej, bo rzeczywiście w Polsce ta susza jest dotkliwa, większa niż się spodziewaliśmy na początku, dlatego na najbliższym posiedzeniu Sejmu będą przesuwane bardzo duże pieniądze dodatkowo na pomoc suszową. 


Ale zaprosi pan rolników, rolnicze związki na rozmowy?

Ja z rolniczymi związkami spotykam się codzienne. Spotkałem się ze wszystkimi. Wszystkie postulaty... I Solidarność, i Samoobrona, i kółka, i Ojczyzna, i młodzi rolnicy...

A oni i tak mówią, że i tak wyjdą na ulice, przyjdą do Warszawy, będą blokować jutro już ulice... To znaczy, że te rozmowy nic nie dają.

Wydaje mi się, że część tych liderów związkowych raczej nie chce rozwiązać problemów rolniczych, może chcą w najbliższych wyborach zaistnieć, może chcą wrócić do polityki... 

A oni się bawią w politykę - pana zdaniem?

Będę konsekwentnie robił to, do czego zostałem zobligowany i powołany. Na szybko, na te pierwsze tygodnie, to jest pomoc w obniżeniu kosztów w gospodarstwach, to jest bardzo duże wzmocnienie paliwa rolniczego. Będziemy dopłacali 1 miliard 200 milionów do paliwa rolniczego, żeby chłopi mieli tańsze paliwo. Również ta pomoc suszowa - to są już bardzo duże pieniądze. Nigdy w historii takich nie było.

O nich za chwilę porozmawiamy. Ale zanim, wczoraj rolnicy chcieli z panem rozmawiać w Sejmie na komisji rolnictwa. Pana tam nie było i oni się skarżyli, że nie przyszedł pan na tę komisję dotycząca właśnie problemów suszy.

Nie mam zdolności bilokacji jak ojciec Pio. Byłem wczoraj na poważnych rozmowach w Krynicy. 

A te są niepoważne?

Był mój zastępca i na wszystkie pytania odpowiedział. To nie jest tak, że minister musi wszędzie być osobiście. Są wiceministrowie, mają swoje działy, za sprawy suszy odpowiada wiceminister Rymanowski...

Nie kupili tego argumentu, wie pan? Bo słuchałem tej komisji, mówili: Wy nie chcecie z nikim rozmawiać, bo pozjadaliście wszystkie rozumy. 

Wie pan, ja sam organizowałem kiedyś protesty rolnicze, m.in. w centrum Warszawy i te wszystkie retoryki rolników ani mnie nie dziwią specjalnie, pewnie tak wypada mówić. Natomiast ja rozwiązuję problemy. Każdy, kto chce ze mną się spotkać, wie, gdzie jest mój gabinet, zapraszam tych rolników, wielokrotnie mówiłem... Zresztą niedawno - na przykład w Centrum Dialogu - spotkaliśmy się, większość organizacji była, a tych organizujących te protesty - nie przyszli, chociaż byli zaproszeni. 

To na ile dzisiaj ministerstwo wylicza straty spowodowane przez suszę w Polsce?

Dla mnie jest ważniejsze, ile hektarów zostało dotkniętych, bo uprawy na tych polach są różne. Rzeczywiście jest to ponad 3 miliony hektarów. To jest duża powierzchnia. Szczęśliwie te starty się nie powiększają, bo rośliny późnego zbioru dostały deszcze w ostatnich tygodniach. Nie powinno to mieć wpływu na ceny żywności. Natomiast na tych polach, gdzie susza wyrządziła straty powyżej 30 procent, rolnicy do wszystkich tych hektarów, podkreślam, dostaną pomoc finansową, gotówkową.

Ja pytam o tę sumę, dlatego, że kiedy PSL mówił, że to jest co najmniej 2,5 miliarda złotych, to było już kilka tygodni temu, pan mówił "chyba od jasnowidza mają te dane". Dziś się okazuje, że nie tylko mieli rację, ale te straty są o miliard wyższe - 3,5 miliarda.

Wie pan, tylko, że ja mam dane od wojewodów i z gmin. Natomiast PSL nie miał żadnych danych.

Ale nie pomylił się w dół, tylko w górę.

Dobrze, ale prosiłem Kosiniaka (Władysława Kosiniaka-Kamysza - przyp. red.) niech przedstawi, skąd te wyliczenia.

I się potwierdzają.

Ale niczego nie przyniósł.

Ale potwierdzają się panie ministrze.

Dobrze, więc panie redaktorze... Będzie pomoc, od 14 września rolnicy mogą zgłaszać się do agencji restrukturyzacji z tych gmin, które zakończył szacowania.

I nie wszyscy, dodajmy, od 14 września...

Od 14 wszyscy z gmin, które zakończyły szacowania.

I ci, którzy mają straty powyżej 70 procent.

Nie, wszyscy mogą się zgłaszać. W pierwszej kolejności będą wypłacane pieniądze dla tych najbardziej potrzebujących, czyli tych, którzy mają straty powyżej 70 procent. Agencja też w ciągu jednego dnia nie wypłaci. To jest proces, który będzie dotyczył prawie 200 tysięcy gospodarstw, więc to będzie rozłożone w czasie.

To kiedy pierwsze pieniądze trafią do rolników poszkodowanych przez suszę?Agencja będzie miała jeden, dwa dni na obrobienie tego wniosku, czyli wypłaty mogą się zacząć bardzo szybko po złożeniu wniosków. 

Czyli 14 składam, 16 dostaję pieniądze?

Może w pierwszym tygodniu. Na konto będą wpływały pieniądze dla rolników. Natomiast w kolejnych dniach, w kolejnych tygodniach będą otrzymywali pieniądze również Ci, którzy mają w przedziale od 30 do 70 procent.

Ale dopiero wtedy, kiedy zostaną straty policzone dokładnie?

Kiedy zostaną dostarczone protokoły z gmin. Straty już są dawno policzone. W większości Polski jest po żniwach. Ja nie rozumiem, dlaczego gminy nie dostarczają protokołów. Z natury zostało to spisane, komisje wykonały swoją robotę, natomiast reszta należy do pracowników gmin, którzy mają to wpisać w specjalny formularz i wysłać do wojewody. 

Przed wyborami Prawo i Sprawiedliwość obiecało rolnikom, że wyrówna unijne dopłaty i że rolnicy z Polski będą dostawali tyle samo, co Ci z rolnicy z Niemiec czy Francji? Może pan to dzisiaj polskim rolnikom obiecać?

Powtarza pan mity, których nigdy przed wyborami nie składaliśmy, to jest narracja PSL-u...

Dlaczego mity? 

Żaden z polityków PiS-u nie mówił o tym, że dopłaty będą wyrównane, że bardzo będziemy o to zabiegali. Jest uchwała Sejmu i rzeczywiście twarde negocjacje nas czekają. 

Program PiS, pozwoli pan: padł argument, muszę się do niego odnieść. Program PiS: "Polski rolnik nie jest gorszy od francuskiego czy niemieckiego..."

Nie jest gorszy.

"... dlatego nie ma zgody, żeby otrzymywał znacznie niższe w porównaniu z tamtymi rolnikami dopłaty bezpośrednie. Rząd PiS doprowadzi do zakończenia upokarzającej dyskryminacji polskich rolników w UE i zapewni im równoprawne, godne traktowanie". Jeśli to nie jest powiedzenie, że damy wam tyle, ile Francuzom czy Niemcom - to przepraszam, ale nie rozumiem. 

Propozycja Komisji Europejskiej dotycząca budżetu na następną "siedmiolatkę" jest nie do przyjęcia - nie tylko dla Polski. Dla całej naszej części Europy. Wczoraj właśnie o tym rozmawiałem z bardzo wysoką urzędniczką Komisji Europejskiej podczas panelu i pierwszy raz padło, że to, co zaproponowała komisja - jest wszystko do zmiany.

To od kiedy polski rolnik dostanie takie same dopłaty jak niemiecki? 

W następnej "siedmiolatce" te dopłaty będą w Europie jednakowe. 

Pan może to polskim rolnikom obiecać?

Ja będę o to zabiegał. 

Czyli może pan...

Ale czego pan oczekuje ode mnie?

Żeby pan powiedział polskiemu rolnikowi: Tak, dostaniesz tyle, co Francuz czy Niemiec.

I mając deklarację premiera, że nie odpuścimy nic z negocjacji, nie będziemy grali, kombinowali, że załatwimy sobie gdzie indziej co innego, jak to miało miejsce w negocjacjach obecnej "siedmiolatki", to jestem przekonany, że polscy rolnicy będą właśnie tak samo traktowani, jak rolnicy w krajach starej Unii Europejskiej.

I może pan potraktować to jako honorową sprawę i powiedzieć: Jeśli nie wywalczę dla was, drodzy polscy rolnicy, takich samych dopłat, jak Francuzi i Niemcy dostają, nie będę dalej ministrem rolnictwa w polskim rządzie?

Ja ministrem rolnictwa jestem do ciężkiej pracy, natomiast negocjacje, to są negocjacje całego rządu, nie tylko ministra rolnictwa.

Ale pan nie może tego wziąć jako zobowiązanie na siebie?

To są negocjacje całego rządu, również i premiera.

To co, premier powinien się podać do dymisji w takim razie, jeśli tego nie wywalczy?

Pan żartuje.

Nie, pytam całkiem poważnie.

Pan żartuje.

Nie, absolutnie poważnie. A pytanie, jak na dyskusję o budżecie i dopłaty wpłyną pytania o praworządność. Pytanie, czy w tym klimacie da się wywalczyć skutecznie te równe dopłaty dla polskich rolników? Jak dla Niemców i Francuzów?

Ale co pana interesuje?

Czy klimat, jaki powstał wokół pytań o praworządność w Polsce wpłynie na budżet i dyskusje?

Ja nie widziałem złego klimatu wobec Polski. W poniedziałek jestem umówiony na chyba rzadko spotykaną tak długą rozmowę - ponad dwie godziny - z komisarzem Hoganem (Europejskim Komisarzem ds. Rolnictwa i Rozwoju Wsi - red.) w Brukseli. Spotkałem się z nim na pierwszym posiedzeniu rady i muszę powiedzieć, że żadnej złośliwości ani obstrukcji wobec Polski u niego nie zauważyłem.

Rozmawia pan albo premier z Donaldem Tuskiem o tym, jak sprawić, żeby polskim rolnikom pomóc?

Ale o pieniądzach na rolnictwo i o przyszłym budżecie na rolnictwo, zasadach Wspólnej Polityki Rolnej, rozmawiam z komisarzem, który do tego jest powołany. Nie sądzę, żeby Tusk cokolwiek o tym wiedział i na tym się znał.

Na pana stronie internetowej znalazłem opracowany przez pana śpiewnik - niezbędnik towarzyski, a w nim ponad 430 stron piosenek...

Bardziej praca mojego brata.

Ile czasu potrzeba, żeby to wszystko zaśpiewać?

Nie wiem, całego nigdy nie śpiewałem - chociaż lubię śpiewać. Ale to jest praca mojego brata. Zaczęło się od tego, że spotykaliśmy się - i rodzinnie, i towarzysko. Polacy chcą śpiewać, lubią śpiewać. Ale najczęściej brakuje im tekstów. Znają pierwszą zwrotkę...

I co zaśpiewałby pan z tego śpiewnika Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi na przykład?

Nie wiem, nie myślałem o tym.

"Krakowiaczek jeden"? "Zimny drań"? "Odrażający drab"? "Nie zadzieraj nosa"? Takie są piosenki w tym śpiewniku. 

Może "Nie zadzieraj nosa".