Brzmi to tak samo kuriozalnie jak sam fakt przyznania tak zaszczytnej nagrody amerykańskiemu prezydentowi. Informacja jak pamiętacie wzbudziła ogromną sensację. Zwłaszcza, że ogłoszono ją w dniu, kiedy Pentagon informował, że ma nową bombę, która może zostać wykorzystana w czasie ewentualnego ataku na Iran. Wielka, mocna, będąca w stanie burzyć nawet podziemne bunkry.

Przyznanie Nobla amerykańskiemu prezydentowi niczego - jak się okazuje - nie zmieniło. "New York Times" informuje dziś, że Barack Obama, chce w ciągu najbliższych lat wprowadzić do służby nowe uzbrojenie. Amerykańska armia będzie w stanie precyzyjnie uderzyć w dowolny punkt globu. Według obecnych planów, nowa broń byłaby przenoszona przez pociski balistyczne dalekiego zasięgu. Sama głowica, pokryta żaroodpornym pancerzem dla ochrony przed stopieniem przy wchodzeniu z dużą prędkością w gęste warstwy atmosfery, miałaby znaczne zdolności manewrowe, dzięki czemu w drodze do celu omijałaby przestrzeń powietrzną państw neutralnych.

Zastanawiam się, jak to się ma do idei przyznawania nagrody Nobla? Ciekawe, co na to ci, którzy mówili, że pokojową nagrodę przyznano "na zachętę" do dalszym pokojowych działań. No chyba, że zbrojenie to właśnie pokojowe działania - choć ja mam w tej sprawie odmienne zdanie.