Właściwie się już do tego prawie przyzwyczaiłem. Ale nigdy z tym nie pogodziłem. Kupowałem – tanie, droższe i najdroższe. Bez różnicy. Kilka lotów i zmiana walizek. Wielokrotnie zastanawiałem się co trzeba zrobić z walizką, aby odpadły metalowe kółka albo oderwał się stelaż od reszty. W końcu droga jaką pokonuje bagaż z hali dolotów do samolotu nie jest nie wiadomo jak długa. Przyjąłem, że w czasie lotu nikt nie pastwi się nad torbą w luku bagażowym.

Kiedy wracałem z USA do Polski na Święta Bożego Narodzenia zaginął mój bagaż. Torba dotarła do kraju z tygodniowym opóźnieniem. Nie wiem dokąd poleciała, ale nadawała się na śmietnik. Odpadły rączki. Zniszczył się zamek. Coś się na nią wylało.

W miniony wtorek wracałem z Los Angeles do Waszyngtonu. Przezornie, sprzęt radiowy potrzebny reporterowi wziąłem do torby podręcznej. To nie jest do końca dobry pomysł, bo zwój przewodów i sprzęt wnoszony na pokład samolotu wzmaga czujność ochrony. Dodatkową kontrolę mam zapewnioną. Nie dość, że przez bramkę szedłem w skarpetkach (fakt, jak każdy) to jeszcze przewrócili mi torbę do góry nogami robiąc bałagan w przewodach. Ale skoro dzięki temu ma być bezpieczniej, to ok. Na to się godzę.

Trudno mi jednak zaakceptować fakt, że po każdym locie muszę kupować nowe walizki. Bo stare (czyli kupione przed lotem) są albo brudne, mokre lub coś od nich odpada. Czekając  na samolot w Los Angeles poznałem chyba odpowiedź dlaczego tak się dzieje. Obserwowałem samoloty. Jeden z nich tuż po lądowaniu, podjechał pod terminal. Zaraz po tym jak wysiedli pasażerowie, przyszli pracownicy obsługi. Otworzyli luki bagażowe. Z samolotu wysypały się dwie torby. Zdarza się. Jeden z pracowników chciał wejść do luku. Był jednak mały problem.  Zbyt daleko stały ruchome schodki. Pan od bagażu nie myślał długo. Nadepnął na jedną z toreb, które wypadły z luku. Podskoczył i w ten sposób wdrapał się do samolotu. Zniknął we wnętrzu. Po chwili znów się pojawił. Pomyślałem – zastanawia się jak teraz wyjść. Skoczyć na płytę ? Zbyt twardo ! Mógłby złamać przecież nogę! Skoczył więc na leżące torby. Było to miękkie lądowanie. Kogo obchodzi co jest w środku. Zapewne nie tego pana.

Po tym co zobaczyłem wyciagnąłem kamerę. Kamera to jednak genialny wynalazek...

Torby mogą zostać uszkodzone w czasie rzutu na przyczepkę specjalnego pojazdu lub w czasie upadku na płytę lotniska.

To jeden z przykładów. Pewnie jesteście gotowi podać kolejne. Jeżeli macie zdjęcia lub własną opowieść – koniecznie napiszcie. Najciekawsze opublikuję. Co więcej na pocieszenie za najlepszą historię z bagażem prześlę nagrodę – samolot. Miniaturę tego jakim lata Barack Obama. Jeżeli macie filmy lub zdjęcia wysyłajcie na adres : pawel.zuchowski@rmf.fm