Najniższa cena. Tylko to się liczy przy rozstrzyganie wielu przetargów w Polsce. Także tych na budowę autostrad i dróg ekspresowych. Nawet jeśli pod uwagę brany jest termin oddania inwestycji, to i tak właśnie za atrakcyjną cenę firmy dostają najwięcej punktów. Coraz częściej widać jednak, że najtańsze wyklucza najlepsze. Czy tak będzie na autostradzie A2 z Łodzi do Warszawy?

Na razie chiński wykonawca obiecał, że natychmiast wznowi prace i zdąży w terminie, ale to nie jedyny przypadek w którym najtańszą ofertę, firma już po wygraniu przetargu, próbowała podwyższyć.

Cena pozostaje wciąż jedynym lub głównym kryterium w drogowych przetargach, bo łatwo ją sprawdzić i porównać, w odróżnieniu od na przykład referencji lub udokumentowanego doświadczenia. Nie bez znaczenia jest też fakt, że mimo strumienia unijnych pieniędzy Polski wciąż nie stać na szybki rozwój infrastruktury. Dlatego przetargi często kończą się tak, że wygrywa firma, która świadomie zaniża koszt prac licząc, że później odbije to sobie jakimś aneksem podwyższającym wynagrodzenie. No bo kto mógł przewidzieć, że stal albo kruszywo tak nagle zdrożeje?

Kuriozalne jest też, że jeśli jakiś urząd decyduje się wyrzucić firmę z placu budowy, jak to było na autostradzie A1, to później i tak musi z nią podpisać umowę na dokończenie prac, bo w nowym przetargu to ta firma składa najtańszą ofertę. Niestety, trzeba zmienić jeszcze sporo przepisów, zanim uda się wyeliminować z rynku - powiedzmy wprost - drogowych oszustów i szantażystów.