Prokurator Szacki nie lubił dziennikarzy. Bohater trylogii Zygmunta Miłoszewskiego – mojej ulubionej trylogii – można nawet powiedzieć, że gardził nimi. A no wstrętne pismaki uganiały się za ubranym w garnitur, siwowłosym – co dodawało mu klasy – prokuratorem i przeszkadzali mu w rozwikłaniu wielu zagwozdek, których dostarczał stołeczny i prowincjonalny przestępczy świat.

Czy krakowscy prokuratorzy nie lubią dziennikarzy? Można odnieść takie wrażenie, po zmianie o 180 stopni polityki informacyjnej w sprawie wypadku premier Beaty Szydło. Prokuratura postanowiła, że od dziś będzie utrzymywać kontakty z dziennikarzami jedynie przez lakoniczne, pisane prawniczą nowomową, komunikaty na stronie internetowej. Co dziwi? A no to, że kilka dni po wypadku przedstawiciele prokuratury pozwalali sobie na romanse medialne, ochoczo wychodząc przed kamery i odpowiadając - raz ciekawiej, raz mniej ciekawie - na pytania dziennikarzy. Dziś twierdzą, że potrzebują oddechu i odrobiny spokoju, żeby móc rzetelnie prowadzić śledztwo.

Problem w tym, że presja - ta medialna również - wpisana jest w zawód prokuratora. Niestety, kiedy sprawa dotyczy jednej z najważniejszych osób w państwie, jasne jest, że wozy transmisyjne będą zajmować miejsca parkingowe przed budynkami prokuratur, a dziennikarze będą wydzwaniać co kilka minut do rzeczników prasowych. Czy nie łatwiej więc zorganizować co kilka dni krótki briefing, który zaspokoi ciekawość reporterów? Czy nie lepiej puścić oko do dziennikarzy i pochwalić się postępami w śledztwie - pokazać, że śledczy działają, zrobić sobie dobry PR?

Niestety, zamieszczając suche komunikaty, prokuratura musi mieć świadomość, że będziemy zasypywać śledczych telefonami, z prośbami o doprecyzowanie tych często niejasnych komunikatów. Co bardziej ciekawscy reporterzy, będą próbowali prowadzić własne śledztwa, dowiadując się wielu nieoficjalnych informacji i publikując je na tzw. jedynkach, co będzie rodziło spory szum informacyjny. A to na pewno nie pomoże śledztwu i nie zapewni świętego spokoju prokuratorom.

Prokuratura powinna zrozumieć, że odcinając się od dziennikarzy, sama utrudnia sobie życie, bo stety bądź niestety - dziennikarz niewpuszczony drzwiami, będzie starał się wejść oknem, niezależnie od tego, na którym piętrze będzie się ono znajdowało. 

Odcinanie się od mediów i zamieszczanie krótkich komunikatów nie ucywilizuje przekazu, ale prawdopodobnie doprowadzi do chaosu, niedomówień i nawału nieoficjalnych informacji, które mogą czasem mijać się z prawdą. Bo źródła są różne; bo ktoś chce podpuścić; bo nikt nie chce potwierdzić ani zaprzeczyć. Wstrętne pismaki jednak węszą i łatwo wylać na nich wiadro pomyj. Albo i dwa.

A może właśnie o to chodzi śledczym?