Losowanie ćwierćfinałowych par Ligi Mistrzów dało nam niepowtarzalną możliwość emocjonowania się meczami Manchesteru i Bayernu. Coś Wam to przypomina?

Co prawda Basler, Solskjear czy Sheringham już dawno zakończyli zawodowe kariery, ale niedługo znów będą królować w telewizji czy internecie. Kto z Was nie pamięta tamtego spotkania na Camp Nou?!

Do przerwy po trafieniu Baslera prowadzą Bawarczycy. Mecz właściwie się kończy Effenberg, Jeremies, Matthaeus, Kahn - już za chwilę będą mogli wznieść do góry Puchar Mistrzów i nagle dzieje się coś, co każdy kibic musi zapamiętać na długie lata. Dwaj rezerwowi Solskejar i Sheringham (choć właściwie powinno być: Sheringham i Solskjear) odmieniają losy meczu. Piłkarze Bayernu nie wiedzą, co się dzieje - "Czerwone Diabły" idą po zwycięstwo. Trenerski nos nie zawiódł wtedy sir Alexa Fergusona. Ciekawe jak będzie tym razem?

O pewnym renesansie można mówić we Francji, bo dzięki losowaniu jeden z tamtejszysz klubów zagra w półfinale. O ile pamięć mnie nie myli, ostatnio taki fakt miał miejsce chyba w 1998 roku - tak znakomitym dla Francuzów. Wtedy boje o finał z Juventusem toczyli piłkarze AS Monaco.

Inter dostał z kolei od losu nagrodę. Po wyeliminowaniu Chelsea - przynajmniej w teorii - ma teraz łatwiej. CSKA Moskwa może jednak napsuć krwi podopiecznym Jose Mourinho.

No i jeszcze Barcelona vs Arsenal – tu też będzie ciekawie. Stawiam jednak na Guardiolę i spółkę, choć nie jestem do końca obiektywny. Jako kibic „Dumy Katalonii” nawet nie chcę myśleć o innym rozstrzygnięciu.