Internet to potężne narzędzie, które coraz bardziej wpływa na różne sfery naszego życia. Także na sport. A potrafi pomagać jak również i szkodzić. Internet wykorzystują zaradni kibice i beznadziejni ale sprytni piłkarze. Wykorzystują go również kluby.

Na początek więc świeży i pozytywny przykład. Słoweński klub NK Domżale - aktualnie 3. w tabeli ligi słoweńskiej - dał ogłoszenie w internecie, bo szukał prawego obrońcy. Klubowy mail został zalany dziesiątkami CV, ale udało się znaleźć odpowiedniego kandydata. Wybór padł na 30-letniego Hiszpana Alvaro Brachi’ego. Jednak równie często zdarza się, że internet przynosi klubom i kibicom więcej rozczarowań niż pożytku.

Równie niedawny przykład. Kilak tygodni temu piłkarzem FC Barcelony B został Guardiola... Sergi Guardiola. Jego przygoda z katalońskim klubem trwała zaledwie kilka godzin. To kibice prześledzili dokładnie profil zawodnika na Twitterze, a tam znaleźli nieprzychylne treści o "Dumie Katalonii" i przychylne o Realu Madryt. Cóż było robić - piłkarzowi szybko podziękowano, a kontrakt został rozwiązany zanim Guardiola zdążył choćby solidnie potrenować w koszulce klubu z Katalonii.

Sportowy, wirtualny świat

Wśród piłkarzy nie brakuje też oszustów, którzy wykorzystują internet do niecnych celów, albo po oto by zrealizować marzenia. Skoro brakuje umiejętności z pomocą przychodzi globalna sieć. Tak oto trzy lata temu na testy do Wisły Kraków trafiła Sorin Oproiescu. Rumun miał niezłe CV, tyle tylko, że całkowicie sfabrykowane. Okazało się, że grać w piłkę umie na poziomie podwórkowym. Jedynie na filmie w serwisie Youtube Oproiescu prezentował się korzystnie, jednak na filmie występował piłkarz z Serbii, który z naszym bohaterem nie miał nic wspólnego.

W Anglii ciągle żywa jest historia sprzed lat - dokładnie dwudziestu. Trener drużyny Southampton Graeme Souness odebrał telefon od Geogre’a Weaha - piłkarskiej gwiazdy - zawodnika AS Monaco, PSG czy Milanu, który zachwalał mu swojego kuzyna. Ali Dia miał być utalentowanym napastnikiem, a był tylko spryciarzem. Oczywiście w jego sprawie nie interweniował Geogre Weah tylko kolega. To jednak wystarczyło. Dia dostał angaż - zagrał nawet raz w Premier League.  Poznano się na nim jednak dość szybko bo po 14 dniach został z klubu wyrzucony, ale może pochwalić się występem w czołowej lidze świata.

Jest jeszcze jedna możliwość internetowych oszustw. To kibice dla żartu tworzą fikcyjnego piłkarza. A potem historia zaczyna żyć własnym życiem. I nagle okazuje się, że o nieistniejącym piłkarzu rozpisują się całkiem już prawdziwe i poważne media. Takim "piłkarzem" był na przykład Masal Bugduv, który miał w przyszłości stać się liderem reprezentacji Mołdawii.

Fałszywe konta na portalach społecznościowych, fałszywe filmy, fałszywe CV, nieprawdziwe referencje. Jak świat długi i szeroki amatorzy próbują trafić do wielkiego futbolu. Szukają przygody, liczą na fuks i niektórym naprawdę się udaje.