Sport i alkohol. Na temat tych teoretycznie wykluczających się światów można by napisać opasłą książkę pełną anegdot, a i tak tematu nie udałoby się wyczerpać. Sportowcy, szukający pomysłu na swoje życie po zakończeniu kariery, decydują się na różne rodzaje biznesu. Kilku z nich nie jest obca uprawa winorośli. Dla wszystkich to jednak nie praca, a kolejna pasja.

Coraz częściej dowiadujemy się, że sportowcy z południa Europy kupują stare zaniedbane winnice, by przywrócić im blask, a samemu tworzyć dobrej jakości wino. Co więcej, nawet ci bardzo znani potrafią łączyć sportową karierę z biznesem.

Tak jest w przypadku włoskiego piłkarza Andrei Pirlo. Doświadczony pomocnik już kilka lat temu poświęcił się hodowli winorośli. W miejscowości Flero na północy Włoch leżakują wina produkcji Pirlo. To - można powiedzieć - powrót do korzeni, bo winem zajmował się pradziadek piłkarza. Teraz 35-letni gracz nie dość, że sam poświęca się tej pasji, to jeszcze ma zamiar otworzyć gospodarstwo agroturystyczne, a jego uprawy są w stu procentach ekologiczne.

W Hiszpanii coraz lepszą sławą cieszą się wina Andresa Iniesty. Interes założył jego ojciec Jose Antonio, ale to dzięki zawodnikowi FC Barcelony marka stała się rozpoznawalna. Dziś winnica to 120 hektarów upraw. Nad całością czuwają eksperci, którzy dbają o jakość produktów.

Swoją winnicę ma także były kierowca Formuły 1, Włoch Jarno Trulli. Znawca i koneser win w 2000 roku spełnił swoje wielkie marzenie i kupił historyczną winnicę Podere Castorani. Kierowca wychowany we włoskim regionie Abruzzo od najmłodszych lat otoczony był - nazwijmy to - "kultem wina". Kupiona przez niego winnica może pochwalić się długą tradycją - powstała jeszcze w XVIII wieku.

Swoje wino ma także Leo Messi. Tu jednak sytuacja jest inna, bo Argentyńczyk jest tylko twarzą marki tworzonej przez winnicę Bodega Valentin Bianchi. Co więcej, zysk ze sprzedaży wina Leo trafia nie do kieszeni piłkarza, ale do stworzonej przez niego fundacji.

Wino z własną etykietką ma także chorwacki klub piłkarski Hajduk Split. Tu sprawa jest prosta - chodzi o promocję klubu i zarobek.

Osobną kategorią są sportowcy, którzy co prawda wina nie wytwarzają, ale można ich zaliczyć do grona miłośników tego trunku. Pokaźne winne piwniczki mają choćby Pavel Nedved, Wayne Rooney czy Johan Cryuff.

Ciekawe, czy za jakiś czas któryś z byłych polskich piłkarzy zdecyduje się na osiedlenie na przykład w okolicach Zielonej Góry i produkcję własnego, niepowtarzalnego wina. Z pewnością sprawdziłby się także jakiś niewielki browar prowadzony przez byłego zawodnika.