Jerzy Brzęczek wystawiając na mecz z Czechami silny skład pokazał, że od kolejnych eksperymentów i sprawdzania rozwiązań woli zwycięstwo, które pokrzepiłoby piłkarzy po czterech meczach bez wygranej i zakończyłoby dziennikarskie wyliczenia o serii meczów bez zwycięstwa. Na tle Czechów nasza kadra w najsilniejszym możliwym składzie wypadła jednak mdło i to mimo tego, że po przerwie miała przewagę.

Chęć wygrania po czterech meczach bez zwycięstwa. Na taki plan wyraźnie nastawił się Jerzy Brzęczek. Nawet kosztem chęci szukania nowych rozwiązań i rozwiązywania wątpliwości personalnych. W efekcie w towarzyskim meczu z Czechami zagrał skład, który może też spokojnie wystąpić w marcowym meczu eliminacyjnym do Euro2020. To był bowiem nasz pierwszy garnitur. A miesiąc temu w starciu Ligi Narodów - co by nie mówić jednak ważniejszym selekcjoner decyduje się na eksperymenty. Sygnał był więc wyraźny - dla kibiców i dla piłkarzy: pokonać Czechy.

Selekcjoner po przerwie postanowił nie sprawdzać przydatności do drużyny takich piłkarzy jak Buksa, Olkowski czy Matynia. Postawił na sprawdzonych zawodników. Rozruszać grę mieli Milik i Błaszczykowski. To kolejny sygnał, że selekcjonerowi bardzo zależało na wygranej. Sytuacje strzeleckie były - kilka razy świetnie bronił czeskie bramkarz Jiri Pavlenka. Rywale okazje mieli dwie. Raz po naszych błędach strzelili gola, raz bardzo ładnie obronił Skorupski. Był też kiks Roberta Lewandowskiego, który nie trafił w piłkę stojąc dwa metry przed pustą bramką. Kilka tych akcji było jednak dziełem małego chaosu. Trudno było się dopatrzyć ciekawych akcji, w których po ładnej wymianie podań udałoby nam się dojść do strzału. Było ich zaledwie kilka. Choć jak pokazała druga połowa już podkręcenie tempa i nawet chaotyczna gra dawała możliwość oddawania strzałów na czeską bramkę.

Po meczu słyszę, że zawodnicy w przerwie powiedzieli sobie kilka mocnych słów i zaczęli grać lepiej. Dlaczego zatem stracili 45 minut? Jak to określił Robert Lewandowski na badania jak zagrać i jak zaatakować? Dlaczego nie pokazali od początku więcej energii, werwy, nie zagrali odważniej. Tego będziemy przecież oczekiwać w marcu. Zadałem takie pytanie Piotrowi Zielińskiemu. Piłkarzowi, który choć w kadrze ciągle nie odpalił na miarę potencjału to ma być jej kreatorem gry. Odpowiedź brzmiała: "Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie". I jest to odpowiedź bardzo bolesna.

Robert Lewandowski wczoraj uspokajał. Mówił, że widzi elementy, które wyglądają lepiej niż w październiku. Że potrzebna jest cierpliwość, a frustracja nic nie pomoże. Przypominał, że kadra, choć to już trzecie zgrupowanie, nie miała dużo czasu na treningi. To wszystko można zrozumieć i na pewno zbyt wcześnie by skreślać cały projekt firmowany przez Jerzego Brzęczka, ale możliwe, że do wiosny będziemy żyć w dużej niepewności.

Pięć meczów bez wygranej na początku kadencji. Taką serię w ostatnich 18 latach miał jedynie Jerzy Engel. Kiedy jednak jego drużyna odpaliła to eliminacje do Mundialu 2002 przeszła w cuglach. Długą serię meczów bez zwycięstwa zanotował też przed Euro2012 Franciszek Smuda. W którą ostatecznie stronę pójdzie kadra Brzęczka? Engela czy Smudy? Obawiam się, że wątpliwości nie rozwieje wtorkowy mecz z Portugalią i będziemy debatować nad tym przez całą zimę trzymając kciuki by liderzy reprezentacji ten czas przetrwali w pełnym zdrowiu.

(ug)