Wiatr nie odpuszcza. Na igrzyskach olimpijskich w Korei to lodowate zjawisko budzi grozę i lęk u sportowców, dziennikarzy i kibiców. No dobra, odrobinę wyolbrzymiam, ale wytrzymać tu naprawdę nie jest łatwo.

W nadmorskim Gangneung jednego dnia chodziłem nawet bez kurtki, bo słońce na bezchmurnym niebie operowało tak mocno, że właściwie można było sobie wystawić twarz do opalania. A potem zaczęło wiać, a jak już zaczęło to w pewnej mierze zdominowało to przekaz z Igrzysk.

Narciarstwo alpejskie praktycznie dotychczas sparaliżowane. Udało się rozegrać jedynie kombinację alpejską, ale i tu nie obyło się bez problemów. Trasę zjazdu skrócono, bo na górze wiało zbyt mocno. Niżej i tak było niebezpiecznie. Wieje od doliny. Można powiedzieć, że pod narty, ale dla nas to niebezpieczne - mówił mi kilka dni temu alpejczyk Michał Kłusak, kiedy odwołano rywalizację w zjeździe. To samo spotkało też alpejki, który najpierw przełożono slalom gigant, a dziś slalom. Siatki zabezpieczające trasę latały na wietrze jak słabo zabezpieczone pranie.

Poważne kłopoty były też w kobiecym slope style’u. To snowboardowa konkurencja w której trzeba wjechać na śnieżną wyskocznie, wykonać jak najbardziej skomplikowaną ewolucję, a później wylądować i pojechać ku kolejnej wyskoczni. Kwalifikacje odwołano, a finał był jednak lekką parodią. Albo, żeby nie iść w stronę śmiesznego kabaretu - był po prostu niebezpieczny. Liczba upadków powalająca. One oczywiście się zdarzają, ale gdy zawodniczka lecąca w powietrzu i wykonująca ewolucję jest przez podmuchy przesuwana w bok trasy robi się bardzo niebezpiecznie.

Niektóre z zawodniczek musiały w ostatniej chwili rezygnować ze skoku i wykonywania tricków bo widoczność ograniczał im śnieg, który tworzył niewielką zamieć akurat na wyskoczni. Dziś co prawda zrobiło się cieplej, ale ciągle wieje. W górach mocno.

Sam wiatr jest przeszkodą w wielu dyscyplinach: skoki, snowboard, narciarstwo alpejskiej, biathlon, kombinacja norweska. Wszędzie warunki wietrzne grają rolę. Drugi problem to fakt, że wiatr jest przeraźliwie zimny. Przenika przez wszystkie warstwy ubrania. Przemarznąć na kość - tu w Korei to powiedzenie naprawdę się sprawdza. Szczególnie wieczorami robi się nieprzyjemnie, a to przecież wieczorem, albo późnym popołudniem odbywa się większość narciarskich konkurencji.

"Wygwizdów" - tak kilka dni temu oceniła zgrabnym, jednym słowem olimpijskie biegowe trasy Justyna Kowalczyk. Trudno się nie zgodzić. Gdy któregoś dnia czekałem zamarzając na autobus stojący obok mnie Amerykanin spytał swoją koleżankę o samopoczucie. Odpowiedziała, że szuka w swojej głowie pozytywnych wspomnień. Każdy szuka więc swojego sposobu na przetrwanie, a wiatr choć dziś cieplejszy to ciągle szaleje. W wiosce medialnej powyrywał z ziemi ogrodzenia. Wiszące na nich płachty z napisem "Pyoengchang" 2018 potraktował jak żagle.