Historia lubi się powtarzać. Oto po raz kolejny w walce o półfinał ważnej imprezy nasi piłkarz ręczni muszą zmierzyć się z Chorwacją. „Jeśli już gramy z Chorwatami, to musi być ważny mecz”- żartował wczoraj Michał Jurecki. Dziś żarty i przyjaźnie się kończą. Liczy się tylko zwycięstwo i to dla obu drużyn.

Historia lubi się powtarzać. Oto po raz kolejny w walce o półfinał ważnej imprezy nasi piłkarz ręczni muszą zmierzyć się z Chorwacją. „Jeśli już gramy z Chorwatami, to musi być ważny mecz”- żartował wczoraj Michał Jurecki. Dziś żarty i przyjaźnie się kończą. Liczy się tylko zwycięstwo i to dla obu drużyn.
Polscy kibice /Jacek Bednarczyk /PAP

Ważnych pojedynków z Chorwacją zagraliśmy bez liku. Nie musimy nawet zagłębiać się w historię. Wystarczy wspomnieć mecz sprzed 12 miesięcy. To właśnie z Chorwatami biliśmy się w ćwierćfinale Mistrzostw Świata w Katarze. Wygraliśmy 24:22. To tylko pokazuje, że wieczorem każdy gol może być na wagę złota.

Dwa lata temu na Mistrzostwach Europy sytuacje była podobna do dzisiejszej. Obie drużyny spotkały się na zakończenie drugiej fazy grupowej. Wygrana dawała półfinał, a zagrali w nim szczypiorniści z Bałkanów – pokonali nas 28:31.

W 2010 roku w Austrii z Chorwatami biliśmy się w półfinale Mistrzostw Europy i tu od razu można stwierdzić, że musieliśmy przegrać. W końcu nie mamy jeszcze w dorobku medalu mistrzostw Starego Kontynentu. Było 21:24. Rok wcześniej w Chorwacji na Mistrzostwach Świata też biliśmy się z Chorwatami w półfinale i wtedy też byliśmy słabsi (23:29).

To tylko potwierdza, że przed nami trudne zadanie, bo Chorwaci to niezwykle waleczny naród. Sami mają niewielkie szanse na awans, a zależą one od meczu Francja-Norwegia. Wygrana Francji odbiera jakiekolwiek nadzieje. Wygrana Norwegii pozostawia małe nadzieje, ale wtedy zespół z Bałkanów musi wygrać z nami 12 bramkami, a to też wydaje się mało realne. Chorwaci jednak na pewno nie odpuszczą, bo po prostu takie zachowanie nie leży w ich naturze.

Nam awans do półfinału da zwycięstwo, ale jeśli Francja zremisuje z Norwegią przepustkę do półfinału da nam remis. Z kolei jeśli „Wikingowie” pokonają „Trójkolorowych”, to nawet trzybramkowa porażka z Chorwacją będzie dawać miejsce w strefie medalowej.  

A czego możemy spodziewać się po Chorwatach poza walecznością oczywiście? Dobrej gry w handball. To bardzo kompletna drużyna. Gwiazdy znajdziemy praktycznie na każdej pozycji. Na skrzydłach świetnie sobie radzą zawodnicy Vive Tauronu Kielce, czyli Manuel Strlek i Ivan Cupić. W drugiej linii mamy Domagoja Duvnjaka z THW Kiel czy Marko Kopljara z FC Barcelony. Na bramce solidny poziom gwarantuje Marko Alilović z MTK Veszprem. Zagramy z reprezentacją światowej klasy.

Sami musimy sobie poradzić z kilkoma problemami. Do absencji Bartosza Jureckiego zaczynamy się przyzwyczajać, ale to niezmiennie duże osłabienie. Kłopoty mamy też na prawym rozegraniu. Krzysztof Lijewski ma kłopoty z nadgarstkiem. W pojedynku z Białorusią nie mógł oddawać rzutów. Jego zmiennik – Michał Szyba w ostatnim spotkaniu rzucił 6 bramek, ale grał osłabiony chorobą. Wczoraj także walczył o powrót do pełni sił.