Noc przespana, ale przyznam, że czuję się jakbym dalej spał i nie mógł się obudzić, bo jak uznać, że otacza nas rzeczywistość rzeczywista, a nie oniryczna. Jak zaakceptować taką porażkę Hiszpanów?

Porażki się zdarzają. Najlepszym. W końcu w RPA Hiszpanie też przegrali pierwszy mecz mundialu i to nie z wielką Holandią, tylko z przeciętną Szwajcarią. Przegrać można jednak w różny sposób. Ta porażka w Salvadorze była bardzo dotkliwa. Pierwszy gol Robina van Persiego to poezja - czysty artyzm. Podanie Daleya Blinda i strzał napastnika Manchesteru United zapamiętamy na długo. Na długo zapamiętamy też koszmarny błąd bramkarskiej legendy Ikera Casillasa. Taki błąd w przyjęciu? Takie podarowanie piłki rywalowi? Niesłychane, ale prawdziwe. Później jeszcze piąty gol Robbena. Ten sprint... Hiszpanie bezradni, a gwiazdor Bayernu jeszcze bawi się z Casillasem, ogrywa go, ośmiesza i strzela do pustej bramki. Coś niewiarygodnego.

Iker pokazał jednak klasę - broniąc w końcówce dwa trudne uderzenie, choć przecież nie miało to już większego znaczenia. Hiszpanie pokazali jedno wyborne podanie Xaviego i niewiele więcej. Świetną okazję zmarnował jeszcze David Silva, a Diego Costa niemiłosiernie wygwizdywany przez brazylijskich kibiców raczej się miotał niż grał. Mnie się to przynajmniej niezbyt podobało.

Koniec końców ten mecz może nie mieć znaczenia. Przykłady można mnożyć. Na Euro 2012 Rosjanie ograli Czechów 4:1 w pierwszym meczu by nie wyjść z grupy. Nic ta wygrana jeszcze "Pomarańczowym" nie daje. Hiszpanom niczego nie ogranicza - to prawda, ale jak to się mówi nie zupełnie. Mistrzowie świata są pod kreską. Muszą wygrywać, a przed nimi choćby mecz z nieobliczalną reprezentacją Chile. Do tego na horyzoncie w 1/8 wielce możliwe, będzie czekać Brazylia. Holendrzy mają za to odrobinę spokoju, ale mogą się też tą sodówką zachłysnąć. Tylko czy taki zamordysta jak Louis van Gaal im na to pozwoli? Wątpliwe. Za wcześnie jednak by wieszczyć powrót Holandii na piłkarskie salony po nieudanym Euro 2012. Pomarańczowa rewolucja stoi jednak u bram.