Justyna Kowalczyk wczoraj po raz czwarty z rzędu została uznana przez kibiców Sportowcem Roku. Plebiscyt Przeglądu Sportowego i TVP rządzi się swoimi prawami i jakoś niełatwo mi się tym razem pogodzić z jego wynikiem.

Żeby nie było wątpliwości - Justyna Kowalczyk jest bez wątpienia sportsmenką wyjątkową, wielką gwiazdą swojej dyscypliny, osobą, która wielu kibiców zainspirowała swoją walecznością, pracowitością i charakterem. Ale czy w 2012 roku zrobiła coś naprawdę tak wielkiego, by po raz 4. zostać Sportowcem Roku i tym samym stać się jedną z największych postaci w historii całego plebiscytu? Szczerze przyznam, że trochę w to wątpię.

W 2012 roku Kowalczyk wygrała Tour de Ski. Po raz trzeci z rzędu. Wspaniałe osiągnięcie, bez wątpienia. Później wygrała dwa biegi w Otepaa, sprint w Moskwie, bieg w Szklarskiej-Porębie i w Falun. To jeszcze w poprzednim sezonie, który zakończyła za plecami Marit Bjoergen. W tym sezonie wygrała dwa razy w Canmore i raz w Oberhofie (trzy wygrane etapy w Tour de Ski miały już miejsce w 2013 roku). Z pewnością nie był to więc wyjątkowy rok w karierze naszej biegaczki. Nie było igrzysk, nie było Mistrzostw Świata. Mimo to Justyna Kowalczyk wygrywa plebiscyt, bo w ostatniej chwili wyprzedza Tomasza Majewskiego.

W grudniu pytałem naszego kulomiota, jak przypomni się jeszcze kibicom, by na niego głosowali. Spojrzał na mnie jak na kosmitę, ale powiedział, że przecież sierpień nie był tak dawno, więc pewnie fani pamiętają. Pamiętali, bo Majewski był drugi, ale na finiszu przegrał. To wydaje mi się wydarzeniem niefortunnym, bo akurat Majewski w minionym roku osiągnął coś wyjątkowego w skali swojej dyscypliny i całego olimpizmu, ponieważ obrona olimpijskiego złota nie jest wydarzeniem częstym, a już w pchnięciu kulą takie wyczyny można policzyć na palcach jednej ręki.

Wybrali jednak poprzez sms-y widzowie Gali i mieli do tego pełne prawo. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że tym razem pamiętali bardziej o przekonujących zwycięstwach Kowalczyk w ostatnich dniach niż o olimpijskim triumfie Majewskiego. 

W moim prywatnym rankingu to Majewski jest "number one", ale z całego serca życzę Justynie Kowalczyk, by w tym roku osiągnęła kolejne sukcesy na miarę zwycięstwa w plebiscycie. Na razie jest na jak najlepszej drodze.

Inna sprawa, że takie plebiscyty nigdy wszystkich nie zadowolą, a dyskusja o wynikach to chyba jeden z niezbędnych elementów całej tej zabawy.