Staram się być zdrowy. Dyrekcja nie lubi chorych. Ale w końcu to się musiało stać. Zachorowałem. Cały dzień gorączkowo przerwacałem się w łóżku. Nareszcie około północy starego czasu zapadłem w głęboki sen.

Zbudził mnie dźwięk nierówno pracującego diesla. Rozkleiłem zaropiałe powieki. Widziałem niewyraźnie, ale najwyraźniej byłem w karetce.

- Otworzył oczy.

- No to, skanuj mu źrenicę.

Coś zaświeciło mi w lewe oko. Usłyszałem jak syntetyczny głos podaje moje nazwisko, datę urodzenia, dane o wadze, wzroście. Adres, pesel i imiona moich rodziców. Opis przebytych chorób i miejsc pracy, wykształcenie, dochody, wydatki.

- Sygnalik włączyć? - nachylał się nade mną człowiek w fartuchu.

Jęknąłem prosząco.

- Czterdzieści złotych będzie - powiedział mężczyzna.

Usłyszałem syrenę. Wcale nie byłem podłączony do aparatury, ale nade mną, na monitorze świeciło kilka krzywych. Zmieniały się, przenikały, pojawiały się górki i dołki, ostre szczyty i takież zagłębienia. Rysowały się kolorowe styczne, lekko migotały pasma. Wiozący mnie ludzie komentowali wykresy, pokazując sobie miejsca, w których krzywe się stykały albo przecinały. Słabo ich słyszałem przez ten dźwięk syreny. Czułem dreszcze.

- Przepraszam, mam wysoką gorączkę. Czy mógłbym dostać jakiś lek?

- Chiński, krajowy, czy zachodni?

- Polski proszę - wyszeptałem, nauczony przez życie, że najlepsze są złote środki.

- Piętnaście, razem z usługą. Chyba, że pan sobie czopek wsadza samodzielnie, to piątka.

Wjechaliśmy przez uchylne drzwi do budynku z neonem "Michalicki Health S.A.". Ktoś wysunął z wozu moje nosze i usłyszałem oddalający się dźwięk silnika. Obok mnie stała dwójka ludzi w kitlach. Też wpatrywali się w monitory z wykresami i tabelkami. Nagle mężczyzna bezwiednie usiadł na moim brzuchu.

- Sprzedał? - krzyknął - Mówiłem ordynatorowi, że trzeba trzymać HB/ABRH 2plus. Co z tego, że premie od kolateralnych obligacji na długi operacyjnych szaleją? Co z tego? Można rolować, skracać pozycje na ambulatoriach i próbować wrogiego przejęcia. Przy ich poziomie lewarowania stopy na jena wykończą klinikę na Kopernika w kilka tygodni… - Masz puls? - zapytał. Przez chwilkę myślałem, że sobie o mnie przypomnieli

- Wczorajszy?

- Nie dzisiejszy. Pisali coś o opcjach na porody wcześniaków. Była rekomendacja trzymaj, więc może warto chociaż to podpowiedzieć ordynatorowi?

- Gdzieś tu był. O tu jest. Kobieta podała siedzącemu na mnie człowiekowi "Puls Biznesu", a ten otworzył gazetę i jął stukać palcem w papier. - Sama przeczytaj.

W ogóle mnie nie zauważali. Na domiar złego lekarka siadła obok lekarza,. Na mojej szyi. Zacząłem się dusić. Próbowałem wierzgać, ale brakowało sił.

Rzucałem się na łóżku. Był październikowy, słoneczny ranek. Ani śladu Health Center doktora Michalickiego, ale wcale nie czułem się lepiej. Przypomniałem sobie: obiecałem dyrekcji, że dziś przyjdę do pracy.

Jutro muszę zadzwonić do znajomego lekarza, żeby załatwił mi wizytę u jakiegoś dobrego specjalisty.