Kilka dni po tym, jak lider niemieckiej socjaldemokracji postawił przed Niemcami cel: stworzenie Stanów Zjednoczonych Europy i dał do zrozumienia, że takie U.S.E. mogłyby się obyć bez Polski czy Węgier, nowy premier Polski mówi o zjednoczonych wspólnym interesem oraz poparciem Stanów Zjednoczonych krajach Europy Środkowej.

Wbrew uwarunkowaniom wielkiej geopolityki, układowi ciśnień interesów gospodarczych oraz doświadczeniu historycznemu, nowy szef rządu Rzeczpospolitej próbował w expose zapewniać, że polskie ambicje mogą doskonale mieścić się w koncepcji Unii Europejskiej. Tymczasem Unia jest coraz bardziej ostentacyjnie kierowana z Berlina i ma podlegać dalszej integracji, nawet jeśli nie tak silnej jak proponuje Martin Schultz, to obejmującej ujednolicanie podatków, zapowiedziane przez Angelę Merkel w ostatni weekend, na początek dla Niemiec i Francji.

Mateusz Morawiecki po raz pierwszy w tak ważnym politycznym wystąpieniu programowym w Polsce, a wzorem premiera Węgier Wiktora Orbana, mocno i jednoznacznie zapowiedział wspieraną przez państwo emancypację gospodarczą kraju. Ogłosił w expose koniec kolonizowania gospodarczego Polski i koniec "narzuconego" na początku lat 90. modelu rozwoju. Maski opadły. Stoimy w obliczu wielkiego wyzwania. Ten temat tabu stał się prawdą oczywistą - wołał i zadeklarował, że rząd będzie działać na rzecz tworzenia czempionów, czyli branż konkurujących na rynkach międzynarodowych zaawansowanymi technologiami, a nie niskimi kosztami pracy. "Koniec tabu". Polska to kolonia gospodarcza. 

Posłowie opozycji i dziennikarze krytykują "nowego pupila Kaczyńskiego" za brak konkretów. Tymczasem wystarczy sięgnąć do historii gospodarki światowej i prześledzić przypadki Korei Południowej, Tajwanu, wcześniej Stanów Zjednoczonych, a jeszcze wcześniej Wielkiej Brytanii, by dowiedzieć się, że państwa kreując konkurencyjne branże opierają się na narzędziach celnych i podatkowych. Dzięki nim hodują w cieplarnianych warunkach gałęzie gospodarki, które po osiągnięciu konkurencyjności na międzynarodowych rynkach mogą wypłynąć w świat. Będąc członkiem Unii, Polska nie ma możliwości chronienia własnych czempionów przed zagraniczną konkurencją. Pozostają zatem głównie podatki i korzystanie z kontroli nad państwowymi przedsiębiorstwami. 

Ten program, podobnie jak "repolonizacyjne" ambicje ekipy rządzącej, niekoniecznie musi się podobać na zachodzie Europy, która zainwestowała w pomoc dla naszego kraju i całego regionu sporo pieniędzy i czerpie z własności w Polsce znaczne profity. Ośmielam się przypuszczać, że w przyszłości może się okazać, iż rząd pozostającej w Unii Polski może mieć kłopoty z realizacją takiego programu, chyba że Unia przybierze formę dwóch prędkości, "wschodniej" o "zachodniej". 

Wspólnym Stanom Zjednoczonym Europy niedobrze wróży też to, że emancypacja gospodarcza Polski ma się wpisywać, według zapowiedzi nowego premiera, w program o szerszych ramach politycznych i geograficznych. Powołując się na prezydenta Lecha Kaczyńskiego Mateusz Morawiecki mówił: "Tylko Polska z własną polityką regionalną, w sojuszu z USA, otwarta na wszystkie państwa Europy Środkowej może być ważnym członkiem Unii i podmiotem w stosunkach międzynarodowych". Wspomniał też w ślad za bratem lidera PiS, że taka Polska powinna być "jednym z głównych architektów Unii Eurolpejskiej, filarów NATO, czy liderem Trójmorza".  

Expose nie podobało się zbytnio w Berlinie i Paryżu, ale na pewno spotka się z ciepłym przyjęciem w Waszyngtonie i w Budapeszcie. W depeszy gratulacyjnej, premier Węgier już zaproponował Mateuszowi Morawieckiemu rychłe spotkanie. Wiktor Orban napisał, że ich bliska współpraca może przyczynić się do sukcesu Polski i Węgier i całej Europy Środkowej. Węgry i Polskę łączy tysiąc lat wspólnej odpowiedzialności za europejski pokój, wolność i powodzenie - napisał szef węgierskiego rządu.