Znów bardzo obiecujące szacunki dotyczące ilości gazu i ropy, które można będzie kiedyś wydobyć z polskich łupków. Liczby podane przez EIA są niższe niż podobne szacunki tego samego źródła sprzed dwóch lat, ale też znacznie wyższe niż figurujące w ostatnio ogłoszonych raportach USGS i Państwowego Instytutu Geologicznego. Jednocześnie raport odnotowuje rozczarowujące wyniki pierwszych odwiertów i zauważa trudne strony polskich łupków.

Według raportu, Polska dysponuje ponad 4.1 bln metrów sześciennych gazu w łupkach. To mniej o ponad bilion niż pierwszy szacunek tego samego źródła z 2011 roku. Mówiąc obrazowo, przy dzisiejszym zużyciu gazu w Polsce, takiej ilości wystarczyłoby krajowi na niecałe trzysta, a nie na trzysta kilkadziesiąt lat.

Ponad 4 bln metrów sześciennych to jednocześnie znacznie więcej niż podawały United States Geological Survey i PIG. Szczególnie po raporcie tego ostatniego źródła, które sytuowało zasoby pomiędzy 0.3 a 1.5 bln, pojawiło się wiele głosów o tym, że nowego gazu w naszym kraju wcale nie ma tak dużo.

Poprzednio ogłaszane badania USGS/PIG opierały się na próbkach pobranych z odwiertów wykonanych w okresie średniego i późnego PRL. Autorzy świeżego amerykańskiego raportu podkreślają, że do swoich obliczeń użyli nie tylko danych teoretycznych, ale też informacji uzyskanych z pierwszych odwiertów poszukiwawczych i testowych w Chinach, Argentynie, Meksyku, Indiach i właśnie w Polsce.  Ponadto EIA dowodzi (posługując się wykresami z danymi od producentów wydobywających gaz z łupków w USA) że USGS/PIG użyły do obliczeń nieaktualnych współczynników efektywności produkcji. To nie zarzut. Technologia w tej branży w USA zmienia się tak szybko, że w czasie, gdy przygotowywano poprzedni raport, wydajności z pojedynczego odwiertu wzrosły niemal dwa razy. Przez kolejnych kilkanaście miesięcy, czyli do dziś, wydajności ponownie wzrosły i to... aż kilka razy!

Raport przynosi też pesymistyczne sygnały. Po pierwsze, ze względu na liczne uskoki, łupki na wschodzie Polski są trudniejsze do pobudzania używanymi już w USA metodami. Po drugie, chociaż część parametrów dotyczących skał jest obiecująca, to niektóre, np. dotyczące niskiej porowatości i sporej zawartości gliny, zwiastują kłopoty. Te geologiczne komplikacje w szczególności dotyczą Basenu Lubelskiego. Dlatego EIA zredukowała spodziewaną tam ilość wydobywalnego gazu z 1.3 bln do 250 mld metrów sześciennych.

Raport oczywiście odnotowuje, że dotychczasowe wyniki testów nie są rewelacyjne. Zauważa, że rok temu z Polski wycofał się Exxon, a w jego ślady wybierają się dwie kolejne firmy.  Specjaliści z USA nie odkrywają Ameryki zauważając, że niespełna pół setki odwiertów to za mało, by ocenić potencjał ekonomiczny polskich łupków. Wskazują też oczywistą drogę do poprawy skuteczności poszukiwań: trzeba lepiej identyfikować miejsca pod wiercenia i lepiej przeprowadzać szczelinowanie. Szczególnie doświadczenia na tym ostatnim polu wskazują, że w Polsce brakuje doświadczonych specjalistów, a metody zza Oceanu wymagają modyfikacji.

Sporo miejsca w dokumencie poświęcono opisowi zmian w reżimie regulacyjnym, które zapowiada polski rząd. Zwraca się uwagę, że kilka lat temu firmy rzuciły się na koncesje w Polsce, bo rząd w Warszawie oferował bajeczne warunki. Teraz z kolei opłaty mają być zwiększone z poprzednio obiecywanego poziomu symbolicznego do dość znaczącego, a państwo zamierza przymusowo wprowadzić do łupkowego biznesu państwowego udziałowca, na każdej koncesji.

Mimo wszystko, we wstępie do rozdziału poświęconego Polsce jednoznacznie stwierdzono, że nasz kraj oferuje najlepsze w Europie perspektywy dla rozwoju branży łupkowej.