Tak to już w życiu jest, że jednym podoba się rozkoszny bobas na rękach szczęśliwych rodziców, a innym czekoladowe monstrum przewrotnie nazywane ptakiem, choć z dzioba niepodobne zupełnie do nikogo. „Może i niepodobne, ale i nasze, bo w końcu orzeł i jeszcze może” – powiecie. No niby tak, ale nie wiadomo, jak długo jeszcze…

Krzykiem internetowej mody było w mijającym tygodniu hejtowanie małego Windsora. Mam gdzieś RoyalBaby jak i wszelakie doniesienia dotyczące "rodzin królewskich". Jestem antyrojalistą i jestem z tego dumny!!! - pisał na Twitterze politolog Bartosz Rydliński. Proszę bardzo! Droga wolna! Pytanie, czy bycie anty- jest jakimś specjalnym powodem do chluby, ale mniejsza o to... Z dwojga złego wolę już Kłopotka niż Royal Baby - rzucił PopPolityk, podnosząc nieco poprzeczkę. Lały się w sieci żale - bynajmniej nie cienkim strumieniem... Trzeba przyznać, że daleko im było do subtelności satyrycznego serwisu "Pan-Arabia Enquirer" (coś jak polski AszDziennik), który podał, że na mocy umowy rodziny królewskiej z katarskimi szejkami syn Williama i Kate będzie nazywał się Qatar Airways. Cyrk jakich mało. Nie mamy już problemów w naszym kraju? - pytali zażenowani okołoporodową gorączką Facebookowicze na profilu RMF24.pl. W trosce o ich spokojny sen, dobre samopoczucie i udany weekend w dzisiejszym przeglądzie nie będziemy poruszać tego tematu. "Chcieliście Polski, no to ją macie!" - można by powiedzieć za klasykiem. 

Kiedy przeglądałem to, co o wydarzeniach ostatnich dni w naszym kraju wyćwierkano, wyblogowano i wyfejsbuczono, po głowie chodził mi niesłusznie zapomniany wiersz Adama Michnika. Tak, tak, proszę państwa, to nie pomyłka ani żart. Legendarny opozycjonista, publicysta, aktywista i intelektualista (każdy może dopisać lub skreślić - wedle uznania - odpowiednia liczbę słów na - ista) ma za sobą debiut poetycki. Nie chodzi tu bynajmniej o jakiś atak młodzieńczej grafomanii, ale o całkiem poważną i odważną lirykę. Lirykę z czasów słusznie minionych, ale mimo to złowieszczo aktualną.

Jak długo jeszcze

Będziemy kupować coraz mniej za zarobione pieniądze

Jak długo jeszcze

Będziemy karmieni frazesami o wolności i dobrobycie

- pytał w czasach państwa, którego już nie ma, opozycjonista Adam Michnik.

Wydano wyrok na polskie finanse publiczne. Sejm głosami koalicji rządzącej zawiesił, a w praktyce zlikwidował, pierwszy próg ostrożnościowy, który miał powstrzymać dalsze zadłużanie Polski. Tym samym otwarto drzwi do silnego wzrostu długu publicznego Polski w kolejnych latach - napisał pod koniec tygodnia na swoim blogu ekonomista Krzysztof Rybiński. Jego kolega po fachu, Robert Gwiazdowski, podszedł do sprawy jeszcze ostrzej. Przejrzał zapisy przegłosowanej ustawy i zadał jedno, ale jakże celne pytanie. "Datę wejścia w życie projektowanej ustawy określono na dzień następujący po dniu ogłoszenia, ze względu na ważny interes państwa". Jak musi być fatalnie, skoro nie mogą poczekać wymagane dwa tygodnie?

Jak długo jeszcze

Decyzje o naszych losach będą zapadać ponad naszymi głowami

Poza naszymi plecami

- zastanawiał się w tamtej, a równie dobrze mógłby i w tej rzeczywistości, Michnik-intelektualista. Dziś pewnie by tego nie zrobił, bo intelektualiści nie są w modzie. Na topie są twardzi, hardzi i bezkompromisowi kapitanowie - nawet na tonącym okręcie.

Kapitan Tusk? Bunt na pokładzie! - alarmował na swoim blogu jeden z najbardziej znanych polskich żeglarzy, kapitan Krzysztof Baranowski. Z racji, że wilki - morskie i nie tylko - muszą trzymać się razem, udzielił premierowi o wilczych oczach kilku dobrych rad.

To, co robi pan Gowin w Platformie Obywatelskiej, to klasyczny bunt na pokładzie. Klasycznym rozwiązaniem dla kapitana z dawnych epok jest wyrzucenie człowieka za burtę, powieszenie na rei albo przeciąganie buntownika pod kilem obrośniętym muszlami - stwierdził, roztaczając przed czytelnikami wizję krwawej, politycznej jatki. W pewnym momencie jednak się zmitygował i zaproponował nieco bardziej pokojowe rozwiązanie. Pozostaje zwodowanie na szalupę i odtransportowanie na najbliższą wyspę (najchętniej bezludną) - podpowiedział, a na koniec dodał jeszcze małe ostrzeżenie. Pozostawianie buntownika na pokładzie jawi się jako słabość kapitana i może skutkować wzrostem liczby jego zwolenników, co dla kapitana (oraz morale załogi) może być znacznie większym zagrożeniem - zasugerował. Zupełnie inaczej do kwestii rokoszu tria Godson-Gowin-Żalek podszedł filar lewej strony blogosfery, Azrael Kubacki, zawsze czujny, zwarty i gotowy.

Platforma Obywatelska jest partią demokracji. Nie tylko w swoich działaniach wewnętrznych, ale również w obliczu politycznym. Szczególnie czułym politykiem w tym segmencie jest szef, Donald Tusk. I dlatego Jarosław Gowin jeszcze jest w PO - napisał, wszystko wskazuje na to, że na poważnie. Po paru przytykach skierowanych do byłego ministra sprawiedliwości dorzucił jeszcze retoryczną perełkę w stylu retro. Ludzie bardziej dociekliwi i rozsądni zapewne czują, kto za plecami tych trzech tuzów (Gowina, Godsona i Żalka) mógłby stanąć - stwierdził. Dobrze, że nie dodał jeszcze czegoś o bumelantach czy kapitalistycznych szkodnikach...

Na koniec warto jeszcze odwiedzić blog Matthew Holehouse'a z "The Thelegraph". Znajdziemy tam bardzo ciekawy wpis z jasnym politycznym morałem. Trzy lata temu brytyjscy studenci chcieli zrobić Nicka Clegga premierem. Dziś chcą usunąć jego partię ze sceny politycznej - napisał brytyjski publicysta. Co takiego przeskrobali Liberalni Demokraci? Krótko mówiąc - nie docenili młodych wyborców. Ci okazali się bardziej konserwatywni i mniej naiwni niż mogło się na początku wydawać. Kilka lat temu zarzucono ich opowieściami o tym, jak to będzie przepięknie i normalnie, a przede wszystkim tanio, bo o podwyżce czesnego nie ma mowy. Dziś, kiedy nic z tego nie wyszło, nie mają skrupułów. Z najnowszych badań wynika, że gdyby głosowali sami, to daliby partii Clegga najwyżej jedno miejsce w parlamencie. Może warto wziąć z nich przykład?

Nie szkoda czasu na czekanie?

Jak długo jeszcze...?

Wiersz Adama Michnika cytuję we fragmentach na podstawie książki: A. Friszke, A. Paczkowski, "Niepokorni. Rozmowy o Komitecie Obrony Robotników".