Kiedy media bezmyślnie relacjonowały chory spór o krzyż, kiedy Franciszek Smuda przekonywał, że 0-6 z Hiszpanią i 0-3 z Kamerunem to dobra droga do EURO 2012, kiedy wreszcie na terenie budowy autostrady A1 dolomit zamieniano w ziemię, byłem na urlopie.

Spytany przez znajomego gdzie jadę, odparłem: na Roztocze. Zajrzyj do Budy Ruskiej na prezydenckie pierogi - usłyszałem. Od lat przekonuję się o tym, że wiele osób nie ma pojęcia gdzie leży jeden z najpiękniejszych regionów Polski. Dla mnie szczególny, bo właśnie tam sięgają rodzinne korzenie i tam czuję się jak u siebie.

Tym razem nie tylko wziąłem rower, ale też trochę pojeździłem. Mając w pamięci niedawny Tour de Pologne postanowiłem sprawdzić na co mnie stać. Kilka lat temu regularnie jeździliśmy ze znajomymi na rowerowe wyprawy. Ostatnio jednak częstotliwość naszych lokalnych Tourów, Vuelt i Giro nieco zmalała, więc nie byłem pewien swych sił.

Ceniony kolarski ekspert i dziennikarz Krzysztof Wyrzykowski powiedział w wywiadzie dla Rzeczpospolitej, że nie wierzy w czystość peletonu. "To niemożliwe, by w trzy tygodnie przejechać 3600 kilometrów ze średnią prędkością 40 kilometrów na godzinę. O wodzie mineralnej?" Cytuję z pamięci, więc pewnie niedokładnie, ale istota rzeczy się nie zmienia.

O dopingowych wpadkach kolarzy słyszymy bardzo często, powszechna jest też opinia, że kolarze coś biorą. Zastanawiam się na ile to efekt rzeczywistego brania, a na ile ostrej walki z dopingiem kolarskich władz. Faktycznie większość znanych nazwisk w peletonie była przyłapana na dopingu. Ale nikt mnie nie przekona, że problem dotyczy tylko kolarstwa. Tenisiści, czy piłkarze mają sezony rozdęte do granic możliwości. Lekkoatleci dokonują cudów na bieżni. Bokserom mięśnie rosną jak grzyby po deszczu. A sztanga? A basen? A dyscyplina astmatyków, czyli biegi narciarskie? O wodzie mineralnej?

Ludzie chcą bohaterów - mówi Wyrzykowski. Według mnie ludzie ich potrzebują. Widzowie, media, reklamodawcy. Kto chciałby oglądać sprinterów biegających setkę w dziesięć sekund, tenisistów pykających rakietami niczym przedwojenni dżentelmeni, piłkarzy posuwających się po boisku w ślimaczym tempie (to akurat dowód na dopingową czystość naszej piłki...). Kto zawiesi swoją reklamę na plecach uczciwego, jeśli ten będzie ostatni? Oczywiście wszyscy pełni hipokryzji zapewniają, że wierzą w czystość sportu i oburzają się słysząc o sportowym brudzie. A sportowcy? Mało kto w młodym wieku zdaje sobie sprawę z konsekwencji...

31 sierpnia zmarł na raka Laurent Fignon. W 1983 i 1984 roku wygrał Tour de France. Niedawno przyznał się do stosowania dopingu. Nie wykluczył, że choroba nowotworowa miała związek z dopingiem (lekarze w to powątpiewali). Fignon miał 50 lat.

PS. Na Roztoczu w ciągu trzech dni przejechałem około 350 kilometrów ze średnią prędkością 27 kilometrów na godzinę. Wystarczy. Jedynym dopingiem był goniący mnie traktor.