"Uważam, że obrana droga jest właściwą. Może nie wyniki, bo tych zabrakło, ale postawa drużyny pokazuje, że wiemy, co robimy" - powiedział po przegranym meczu z Anglią Waldemar Fornalik. I już za te słowa nie powinien być dalej selekcjonerem reprezentacji Polski.

Trener cieszy się, że wprowadził do zespołu nowych zawodników. Uważa, że na Wembley zagraliśmy dobrze, bo stworzyliśmy kilka bramkowych sytuacji. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że Fornalik oderwał się trochę od rzeczywistości i otoczył szczelnym kokonem własnych wypowiedzi. A także dziwacznych czynów, bo jak inaczej określić powołania na decydujące mecze z Ukrainą i Anglią Lewandowskiego, Peszki czy Wasilewskiego? Eliminacje do mistrzostw świata nie są od wprowadzania nowych zawodników. Nie są też od zadowolenia z tworzenia sytuacji bramkowych. To dziesięć spotkań, w których trzeba sytuacje wykorzystywać i zdobywać punkty!!!

Żeby była jasność: nie uważam, że to były najgorsze eliminacje w wykonaniu Polaków. Pamiętam ciemniejsze czasy lat 90. czy choćby schyłkowy okres Leo Beenhakkera, czyli walkę o mundial w 2010 roku, kiedy to lepsi byliśmy tylko od San Marino. Co więcej, nie uważam Fornalika za najgorszego selekcjonera. Ale jednocześnie uważam, że Polska zasługuje na trenera dobrego, a nawet bardzo dobrego. Jeśli ma się graczy pokroju Lewandowskiego, Błaszczykowskiego czy Szczęsnego i nie potrafi się wygrać ani jednego ważnego meczu, to selekcjoner musi za to odpowiedzieć.

W 23. minucie meczu Anglia - Polska biało-czerwoni przeprowadzili piękną akcję. Na prawym skrzydle rozpędził się Mierzejewski, podał do środka do Błaszczykowskiego, Kuba przepuścił piłkę między nogami, futbolówka trafiła do Lewandowskiego, który wpadł w pole karne i mocno strzelił... Akcja, która była niemal lustrzanym odbiciem tej magicznej z tego magicznego meczu 40 lat temu. Tylko że wtedy Domarski strzelił pod brzuchem Shiltona, a teraz Lewandowski posłał piłkę obok słupka. Domarski tym golem przeszedł do historii. Lewandowski też zapisał swoją kartę, ale czterema bramkami w meczu z Realem Madryt. W reprezentacji nowego rozdziału nie napisał.

To były nieudane eliminacje, eliminacje pozostające w cieniu Euro 2012. Turnieju, który miał być przełomem dla polskiej piłki, a który zakończył się frustrującą klęską. Napięcia w zespole, niedopowiedzenia - to wszystko nie zostało do końca wyjaśnione. Wydawało się, że Fornalik swoim kulturalnym, ale i trochę nijakim, sposobem bycia wygładzi chropowatości. Na chwilę je przykrył, ale nie zlikwidował. Nie porwał piłkarzy, nie natchnął ich po nieudanym turnieju. Nie był autorytetem, nie był osobowością, za którą piłkarze pójdą w ogień. Co gorsza, nie widzę w Polsce osoby, która mogłaby go zastąpić.