Kurczy się lista kandydatów na szefa Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Rano w Kontrwywiadzie RMF FM niechęć do ubiegania się o ten fotel zadeklarował Wojciech Olejniczak. Kilka godzin później to samo zrobił Ryszard Kalisz.

Skoro nie Ryszard Kalisz i Wojciech Olejniczak, to może Grzegorz Napieralski. To, co dzieje się od wczoraj w SLD, to wyraźny sygnał tego, że w wewnątrzpartyjnych rozgrywkach między zwolennikami dzisiejszego przewodniczącego, a tymi, którzy woleliby się orientować na byłego prezydenta, przewagę mają ci pierwsi.

To Aleksander Kwaśniewski rozprowadzał Kalisza, to on sugerował publicznie, że jego ex-minister byłby odpowiednim kandydatem na lidera SLD. Fotel szefa klubu miał być ku temu pierwszym krokiem. Napieralski z kolei stawiał na Millera - wiele zrobił, by to właśnie on wygrał, i udało się.

Teraz pytanie, czy, i jak, obaj panowie ułożą zjazd Sojuszu. Być może tak, by niczego na partyjnych szczytach władzy nie zmienić. Miller nie będzie kandydował, a ktokolwiek inny postanowi to zrobić - na przykład Katarzyna Piekarska - nie będzie wystarczająco silny. I tak - trochę z braku laku - Napieralski ocali głowę.