W Brukseli zawrzało po tym jak komisarz Janusz Lewandowski wystąpił w spocie wyborczym PO i obiecał Polsce 300 mld złotych. Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barosso dał Lewandowskiemu zgodę "na jednorazowy udział w kampanii wyborczej". Spotu jednak nie oglądał, a eurodeputowani i eksperci w Brukseli mówią, że jest to złamanie podstawowych zasad funkcjonowania Unii.

Komisja Europejska odpowiada ogólnikami i nie na temat. Rzeczniczka Komisji Europejskiej przyznała, że przewodniczący Barroso, który wiele podróżuje, w zeszłym tygodniu był w Afryce Południowej, a teraz jest w Nowym Jorku nie widział spotu, ani tez nie uzależnił swojej zgody od uprzedniego obejrzenia go.

Barroso nie zna spotu, jednak jego rzeczniczka zapewniała, że nie narusza on kodeksu postępowania komisarzy, a jego przesłanie jest bardzo ogólne. Eksperci w Brukseli uważają jednak, że Lewandowski naruszył zasadę niezależności Komisji od rządów.

O tej niezależności jest mowa zarówno w Traktatach Unii jak i w kodeksie postępowania. W spocie pada obietnica wynegocjowania "w drużynie" PO - 300 mld złotych dla Polski. A ta "mocna drużyna" na którą wskazuje w spocie szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski to właśnie Janusz Lewandowski i Jerzy Buzek.

Piotr Kaczyński z prestiżowego, brukselskiego, centrum polityki europejskiej CEPS przypomina, że Lewandowski nie jest reprezentantem rządu. To nie jest nawet reprezentant Polski. To jest członek Komisji Europejskiej. On tam nie jest, aby reprezentować Polskę, on tam jest po to, aby reprezentować całą Unię Europejską. On przecież pracuje nad budżetem dla całej Unii Europejskiej, a nie tylko nad polskimi sukcesami- mówi.

Kaczyński uważa, że Lewandowski złamał Traktat Unii. W Brukseli za to grozi surowa kara - dymisja. Na razie to jednak Lewandowskiemu nie grozi, bo wyraźnie Barroso umył ręce.