Uścisk dłoni z odchodzącym szefem Hermanem van Rompuy'em oraz krótkie przemówienie do pracowników Rady Unii - tak wyglądać ma poniedziałkowe przejęcie obowiązków szefa Rady Europejskiej przez Donalda Tuska.

Były polski premier będzie zarabiać prawie 300 tysięcy euro rocznie, czyli po przeliczeniu mniej więcej tyle co prezydent Stanów Zjednoczonych. Zanim otrzyma pierwsza wypłatę ma już w kieszeni 50 tysięcy euro tak zwanego "dodatku przesiedleńczego". Do tego dochodzi dodatek reprezentacyjny i rodzinny. Na wynajęcie domu lub mieszkania dostał prawie 4 tysiące euro. Podobno Donald Tusk wybrał drugą opcję: apartament poza centrum Brukseli. W Weekendy zamierza wracać do Gdańska.

W Brukseli Donald Tusk będzie miał liczący 16 osób gabinet, w którym pracować będzie 6 Polaków m.in. Piotr Serafin na stanowisku szefa gabinetu i Paweł Graś, który ma czuwać na sprawami partyjnymi w kraju. Szef rady Europejskiej nie ma realnej władzy, a jedynie wpływy. Proponuje rozwiązania kompromisowe, szuka wspólnego mianownika dla trudnych do pogodzenia stanowisk krajów członkowskich. Herman Van Rompuy, stworzył pierwszy model tej funkcji. Koordynacja stanowisk, bez umieszczania siebie w centrum - wyjaśnia ekspert brukselskiego Centrum Studiów Europejskich Karel Lanoo w rozmowie z dziennikarką RMF FM. Tusk powinien być bardziej widoczny niż jego poprzednik - dodaje. Donald Tusk jest długoletnim premierem (van Rompuy był premierem tylko przez 9 miesięcy), człowiekiem realnej władzy. Ktoś taki jak Tusk, może tę funkcję na nowo ożywić. Dlatego uważam, że przychodzi on w dobrym momencie - tłumaczy ekspert brukselskiego Centrum Studiów Europejskich.

Inni eksperci przestrzegają jednak, że zaleta polskiego premiera może okazać się wadą. Jeżeli Donald Tusk będzie chciał być bardziej widoczny, może się to nie spodobać innym europejskim przywódcom. A wtedy konflikt gotowy. Jaką drogą pójdzie były szef polskiego rządu? Jaki będzie model sprawowania funkcji szefa rady europejskiej przez Tuska? Tego nie wiadomo, także dlatego, że do tej pory nie wyjaśnił jak rozumie swoją rolę w Unii. Polski polityk
nie kwapi się również do rozmów z brukselskimi mediami. 

"Europejski Tusk"

Podczas poniedziałkowej uroczystości przejęcia nowej funkcji przez Donalda Tuska, dziennikarze zostali praktycznie pominięci. Nie przewidziano żadnej konferencji, ani nawet wypowiedzi dla mediów. Niektórzy tłumaczą to lękiem przez wpadką (np. językową). Inni widzą w tym celową politykę: pozostawania w cieniu, żeby nie drażnić unijnych przywódców.

Były premier Polski rozmawia jednak z wybraną, "europejską" prasą. Udzielił wywiadu prestiżowemu, angielskojęzycznemu "Financial Times", a pierwsze informacje o składzie jego gabinetu przeciekły do czytanego głównie przez eurokratów "European Voice". Dla polskich dziennikarzy nie zorganizowano żadnego spotkania, nawet nieformalnego np. z szefem gabinetu, żeby przybliżyć polskiemu społeczeństwu rolę i priorytety szefa Rady Europejskiej. Na razie więc jest niesmak -  bo funkcja, którą obejmuje Donald Tusk nie jest tylko jego prywatna sprawą.