Polska propozycja niesie ryzyko utrwalenia podziału Europy na dwie prędkości. Warszawa odpowiada na francusko-niemiecki plan utworzenia rządu gospodarczego eurolandu - powołaniem "grupy przyjaciół euro" (krajów, które kiedyś wstąpią do eurolandu).

Inicjatywa powołania "grupy przyjaciół euro" pokazuje jak dramatyczna jest sytuacja w Europie. Nie ma dobrego wyjścia z sytuacji pogłębiającego się kryzysu. Eurostrefa musi się bardziej integrować, a nawet stworzyć nowe instytucje (sekretariat?), by uratować całą Unię. Jednak to zacieśnianie współpracy w ramach Eurostrefy oznacza, że takie kraje jak Polska pozostaną coraz bardziej w tyle. Nie udało się wpychanie w roli obserwatora na spotkania ministrów finansów eurolandu, nie udało się powstrzymać francusko-niemieckiego pomysłu stworzenia dyrektoriatu.

Zrodził się więc pomysł uruchomienia "grupy przyjaciół euro", inicjatywy która oznacza jednak, że rząd w Warszawie pogodził się z podziałem Europy na dwie prędkości. "Chodzi o to, aby interesy krajów spoza euro były brane pod uwagę" - tłumaczył minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. Minister sugerował, że nowa grupa przygotuje wspólne stanowisko przed październikowym szczytem na którym mają zapaść kluczowe decyzje w sprawie rządu gospodarczego eurolandu.

Nie sądzę jednak, by było to bardzo twarde i spójne stanowisko, bo w skład grupy wchodzą kraje, którym na szybkim przyjęciu wspólnej monety - wcale nie zależy (Czechy, Węgry). Można odnieść więc wrażenie, że chodzi raczej o dosyć bezsilną odpowiedź, dla zaznaczenia własnego istnienia. W dodatku pełną niebezpieczeństw.

Minister Dowgielewicz na moje pytania czy nie widzi w tej incjatywie ryzyka utrwalenia podziału w Europie trochę "na własne życzenie", odpowiadał wymijająco : "Nie widzę niczego złego w spotykaniu się i ustalaniu stanowiska (.) i nikt nie powinien nam zarzucać, że to dzieli Europę". Jednak, gdy spotykała się Francja z Niemcami w np. w Dauville to Polska jako jedna z pierwszych wyrażała swój niepokój. Zresztą deklaracja przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana van Rompuy'a wcale nie napawa optymizmem.

Van Rompuy stojąc obok polskiego premiera nie pozostawił złudzeń, że nieuniknione jest wzmacnianie instytucji eurolandu. Powiedział także, że właściwym miejscem do przedstawiania "zasadniczych uwag" przez kraje spoza Eurostrefy jest najbliższy szczyt całej UE. Istnieje ryzyko, że na własny wniosek na długie lata pozostaniemy w poczekalni, którą właśnie - stworzyliśmy.