Polska skorzystałaby na uczestnictwie w - zainicjowanej przez Niemcy i Francję - nowej współpracy z amerykańską Agencją Bezpieczeństwa Narodowego (National Security Agency, NSA). Włochy i Belgia już przyłączyły się do tej inicjatywy. Dużo krajów zadeklarowało swoje uczestnictwo.

Polski premier jeszcze nie wypowiedział się w tej sprawie. Wczoraj nie miał czasu, by rozmawiać z dziennikarzami.

Polska powinna bezwzględnie się przyłączyć do inicjatywy. Rząd pokazałby w ten sposób, iż poważnie traktuje suwerenność Polski, że jesteśmy podmiotem w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, przy zachowaniu bardzo dobrych partnerskich i sojuszniczych stosunków. Oznaczałoby to także, że ważna jest dla polskich władz ochrona danych własnych obywateli przed możliwą inwigilacją z zewnątrz. A w końcu byłaby to cenna współpraca wywiadów europejskich z amerykańskim, a na tym państwo zawsze może skorzystać.

Do nowej współpracy nie przyłączy się Wielka Brytania, której wywiad współpracuje z Amerykanami na szczególnych warunkach. Londyn jest nawet oskarżany o szpiegowanie partnerów z Unii. Oczywiście "droga brytyjska" nie powinna być dla nas przykładem. Polska - nawet jeżeli by chciała - nie ma takiego potencjału wywiadowczego, by odgrywać tak szczególną rolę jak Londyn.

Polscy dyplomaci przekonują, że nasz kraj już uczestniczy w unijnej grupie, która bada amerykańską inwigilację unijnych instytucji. To nic nowego. W grupie zasiada wprawdzie funkcjonariusz ABW, ale jest to grupa ekspertów, która bada raczej przeszłość (np. inwigilację unijnych instytucji przez PRISM), a nie ustala zasady współpracy wywiadów. W tej grupie nie zapadną żadne zobowiązania. Amerykanie po prostu nie traktują jej zbyt poważnie. Jedynie z uwagą mogą podejść do współpracy dwustronnej z Niemcami i z Francją i tam powinna znaleźć się Polska. Bo tu będzie się decydować przyszłość najbardziej wrażliwych relacji między Europą a USA.