Polski rząd wystąpił o wyłączenie wiceprezesa Trybunału Sprawiedliwości UE Antonio Tizzano z postępowania dotyczącego wycinki w Puszczy Białowieskiej. Sędzia Tizzano rzeczywiście zachował się niezbyt profesjonalnie podczas rozprawy dotyczącej wycinki Puszczy Białowieskiej, która odbyła się 11 września, sugerował jednej ze stron sporu - przedstawicielce KE - na jaki artykuł unijnego Traktatu ma się powołać, by wnioskować o kary dla Polski. Był to z jego strony wyraźny błąd. Jako pierwsza alarmowałam w tej sprawie.

Polski rząd wystąpił o wyłączenie wiceprezesa Trybunału Sprawiedliwości UE Antonio Tizzano z postępowania dotyczącego wycinki w Puszczy Białowieskiej. Sędzia Tizzano rzeczywiście zachował się niezbyt profesjonalnie podczas rozprawy dotyczącej wycinki Puszczy Białowieskiej, która odbyła się 11 września, sugerował jednej ze stron sporu - przedstawicielce KE - na jaki artykuł unijnego Traktatu ma się powołać, by wnioskować o kary dla Polski. Był to z jego strony wyraźny błąd. Jako pierwsza alarmowałam w tej sprawie.
Drzewa wycinane w Puszczy Białowieskiej /Piotr Bułakowski /RMF FM

Przedstawicielka Komisji Europejskiej była wówczas wyraźnie nieprzygotowana, więc sędzia postanowił ją nakierowywać. Błąd sędziego został zauważony nawet przez media zagraniczne. Francuska dziennikarka Dominique Seytre pisała o Tizzano "sędzia, który myśli na głos", a w rozmowie ze mną nazywa jego postępowanie po prostu "głupotą". Jednak inaczej tę sprawę interpretuje się w Trybunale. To rozumowanie trzeba znać (nie trzeba się zgadzać), żeby odpowiedzieć sobie na pytanie: czy polski wniosek o wycofanie Tizzano ma szanse powodzenia?

Sędziemu chodziło o to, żeby znaleźć taką wykładnię Traktatu UE, żeby nie dać krajom członkowskim możliwości na przyszłość łamania decyzji Trybunału - słyszę. Tizzano zdecydował wobec niezdecydowania i nieprzygotowania przedstawicielki KE, że jeżeli teraz odpuści, to system posypie się w przyszłości. Moi rozmówcy w Brukseli i Luksemburgu są zgodni, że jego postawa wynika z tego, że po raz pierwszy w historii zdarza się, że jakiś kraj nie stosuje się do decyzji Trybunału w sprawie tzw. środków tymczasowych. To jest całkowicie nowa sytuacja - mówią zgodnie moi rozmówcy. W tym sensie nie chodzi tu nawet o Polskę, tylko o powagę i autorytet Trybunału. W takim kontekście wniosek o wyłączenie Tizzano nie ma wielkich szans.

Wycofanie włoskiego sędziego byłoby ponadto przyznaniem się do błędu przez Trybunał. Trudno sobie wyobrazić, żeby prezes Trybunału wycofał wiceprezesa. Tym bardziej, że w postępowaniu właściwym (obecnie chodzi tylko o tzw. środki tymczasowe) wcale nie jest powiedziane, że w składzie sędziowskim będzie Tizzano. W obliczu małych szans na zwycięstwo kolejna szarża polskiego rządu nie jest najlepszą drogą. Wchodzimy w kolejny konflikt z unijną instytucją. Trybunał ma międzynarodową legitymizację, jest uważany za ostoję unijnego prawa - sedno samej Unii. Antagonizowanie tej instytucji w momencie, gdy Polska jest na cenzurowanym (wobec Polski prowadzona jest procedura w sprawie praworządności) - nie wróży powodzenia. Nie jest to także droga skuteczna. Mam wrażenie, że inspiracja wychodzi głównie od ministra Szyszko. Każdy prawdziwy dyplomata musi sobie zdawać sprawę, że nie w ten sposób załatwia się tego typu sprawy. Składa się raczej dyplomatyczną skargę do prezesa Trybunału (wysyła ambasadora?), żeby sam wyciągnął konsekwencje. A przede wszystkim nie nagłaśnia sprawy w mediach, poprzez przecieki. Rozmawia się, a nie wytacza od razu armaty. Ta akcja rządu będzie niestety interpretowana jako podważanie wiarygodności całego Trybunału.

(mpw)