​"Kordon sanitarny" wokół eurosceptyków w Parlamencie Europejskim. Największe proeuropejskie partie: chadecy, socjaliści i liberałowie, w imię ratowania Unii, postanowili nie dopuścić do żadnej funkcji kandydatów eurosceptycznej frakcji brytyjskiego polityka Nigele’a Farage’a, przywódcy Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP).

Nie było by może w tym nic dziwnego, ale zgodnie z nieformalnym podziałem D’Hondta, stosowanym tradycyjnie w europarlamencie, nawet najmniejsza frakcja "coś" posiadała, jakieś stanowisko, jakąś funkcję. Już dwa tygodnie temu było wiadomo, że zgodnie z tym podziałem belgijskiego matematyka - Farage’owi przypada szefostwo komisji petycji. Trudno się jednak dziwić, że ktoś, kto zapowiada, że zniszczy Unię, nie dostanie do tego narzędzi, nie będzie przewodniczyć komisji - tłumaczy długoletni obserwator polityki w PE - bo taka jest decyzja większości.

Frakcja brytyjskiego eurosceptyka nie dostała więc szefostwa komisji petycji ani stanowiska wiceprzewodniczącego komisji rolnictwa czy innej funkcji. To było wyrzynanie eurosceptyków - mówi jeden z urzędników PE. W tym samym czasie w różnych salach, na posiedzeniach różnych komisji głosowano tak, aby nie dopuścić do wyboru eurodeputowanych od Farage’a na żadne stanowisko, które im przysługiwało.

Protestowało niewielu. Odkąd Polska weszła do UE nie było w europarlamencie sytuacji takiego ostracyzmu. Podobna sytuacja wydarzyła się 20 lat temu - wspomina jeden ze znawców polityki europejskiej. Wówczas nie dopuszczono do funkcji Jean-Marie Le Pena - tłumaczy. Polscy europosłowie z PO byli troszkę zażenowani sytuacją i prywatnie wyrażali wątpliwości, chociaż głosowali zgodnie z dyscypliną partyjną. Należy im się elementarny, demokratyczny szacunek - przyznał Jerzy Buzek zapewniając jednocześnie, że nie podziela poglądów Farage’a.

Przyjęto taką filozofię, żeby ich nie wybierać. Ja mam trochę inne podejście, dlatego że oni zostali wybrani przez obywateli - tłumaczy. Zdecydowanie przeciw "kordonowi sanitarnemu" wypowiedział się natomiast Kazimierz Michał Ujazdowski z PiS. To jest ostatnia rzecz, na jaką należy się godzić w europarlamencie, to bicie małych i średnich - mówił.