Po raz pierwszy w historii zagraniczni inspektorzy będą mogli przeprowadzać inspekcje na granicach jakiegoś państwa. Parlament Europejski przegłosował zmiany w układzie z Schengen, który gwarantuje swobodę przemieszczania się.

Przegłosowane zmiany wejdą w życie jesienią przyszłego roku. Podstawowa zmiana stwarza możliwość czasowego przywrócenia kontroli na wewnętrznych granicach Unii w przypadku, jeśli jakieś państwo nie radzi sobie z ochroną granicy zewnętrznej UE.

Są też korzystniejsze dla Polski zmiany, które wzmacniają zasadę swobodnego przepływu osób. Możliwe staną się niezapowiedziane naloty unijnych kontrolerów by sprawdzać, czy jakieś państwo nie wprowadza ukradkiem kontroli na swojej wewnętrznej granicy, łamiąc zasadę swobody przemieszczania się. Jest to korzystne dla Polski, bo daje nam narzędzie nacisku na Niemców czy Szwedów, którzy często kontrolują Polaków bez powodu lub pytają o cel podróży. A to jest niezgodne z zasadami Schengen.

Zdarza się także, że takie kontrole Niemcy przeprowadzają np. w Kołbaskowie, a Szwedzi - po zejściu z promu. Sama otrzymałam rok temu maila od pana Marcina, który skarżył się na "przesłuchania" i kontrole, którym był wielokrotnie poddawany przez Szwedów. Nagrał nawet wideo o łamaniu zasad Schengen przez Szwecję i umieścił w serwisie YouTube (http://www.youtube.com/watch?v=XeoGc3aOuVg&feature=youtu.be)

Polscy obywatele wielokrotnie zgłaszali tego typu nieuzasadnione kontrole do polskich władz, Komisji Europejskiej i władz krajów, które łamały prawo. Odzew był niewielki. Teraz sytuacja może się zmienić. Gdy unijni inspektorzy wykryją  tego typu kontrole, to Komisja Europejska będzie musiała zareagować. W ostateczności byłaby to podstawa, by pozwać Berlin czy Sztokholm do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. 

Tego typu niezapowiedziane naloty będą możliwe tylko na wewnętrznych granicach Unii. Chcąc skontrolować naszą wschodnią granicę (a więc zewnętrzną granicę Unii), unijni inspektorzy będą musieli powiadomić o swoim przybyciu przynajmniej 24 godziny wcześniej. Jak tłumaczą dyplomaci w Brukseli, w tym przypadku chodzi o względy bezpieczeństwa, bo uchybień w tak krótkim czasie i tak nie da się zlikwidować.